."....Kto czterdzieści i cztery pisma w swojej sprawie do urzędów wysle, a wszystkie one odmownie załatwione zostaną. Kto pieć segregatorów korespondencji z urzędami zgromadzi, a nadal podstaw prawnych dla ich działań znać nie będzie. Kto cisnie o pełni księżyca z wściekłoscią zszywaczem o ścianę i wypowie zaklecie "Niech tych marnotrawców moich podatków wreszcie sprawiedliwość dopadnie'. Ten wypowiada magiczne przywołanie. któremu Kapituła Wielkiego Kalesona oprzeć sie nie ma mocy......"
|
Sprawozdania z posiedzeń Kapituły Wielkiego Kalesona (I)
Tytułem objaśnienia
Siedzieliśmy w zapleśniałej ruderze i słaliśmy pisma do urzędów starając się o unieważnienie zakazu remontu zapleśniałego domu i innych dokumentów, których podstaw prawnych nikt nie był nam w stanie podać. Byliśmy kompletnie załamani i zdezorientowani i nie mogliśmy uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Wtedy pojawiły się trzy dziwne postacie, w jeszcze dziwniejszych okolicznościach. Jak się okazało była to Kapituła Wielkiego Kalesona (organizacja z wielowiekowa tradycją walki z urzędami) w osobach Frajera, Mieciuni i pani M, która pojawiła się, po wypowiedzeniu magicznego zaklęcia (magiczne zaklęcie zobacz powyżej, wypowiadanie wyłącznie na własną odpowiedzialność).
Wobec absurdu sytuacji wykreowanej przez urzędy, ani sama Kapituła, ani jej działania nie wydawały nam się już niczym odbiegającym od normy. Poniżej opis naszej współpracy w formie sprawozdań z posiedzeń..
Wobec absurdu sytuacji wykreowanej przez urzędy, ani sama Kapituła, ani jej działania nie wydawały nam się już niczym odbiegającym od normy. Poniżej opis naszej współpracy w formie sprawozdań z posiedzeń..
Wspomnienie z inauguracji działań Kapituły Wielkiego Kalesona w naszej sprawie.
Kiedy z sentymentem oglądalismy stare zdjęcia na których plama pleśni na naszym suficie miała połowę swojej aktualnej wielkości wypadło nam spomiedzy nich jeszcze jedno zdjęcie na których znajdowaliśmy się Mieciunia, pani M, Frajer i my. Przed nami na stole leżała opasła księga. Z tyłu zdjęcia napisano "Uroczyste zawarcie kontraktu z Kapitułą Wielkiego Kalesona".
Westchnęlismy cięzko, jak sie później okazało dokument, który w desperacji wówczas podpisaliśmy był nie tyle kontraktem, co cyrografem, który wydał nas na łaskę Mieciuni, pani M i Frajera, którzy od tej pory robili co chcieli i jak chcieli, tłumacząc nam, że wszystkie ich absurdalne działania w postaci handlowania plesnią (Mieciunia), tropienia cudów (pani M) i usuwania przepisów (Frajer) są dla naszego dobra.
Patrząc na zdjęcie cofnęliśmy się do dnia kiedy dowiedzieliśmy się czym jest Kapituła Wielkiego Kalesona.
# #
Był piękny wiosenny dzień. Temperatura na dworze podniosła się do poziomu, który umożliwiał nam wietrzenie domu bez obawy, że zamarźniemy co nastroiło nas ogólnie optymistycznie.
Otwierając okna nucilismy sobie nawet coś radośnie pod nosem. Głos zamarł nam jednak w gardle kiedy spostrzeliśmy stojącą przy furtce panią M z Frajerem. Rozprawiali o czymś zawzięcie. Zdziwiliśmy się nieco, gdyż nie wiedzielismy nawet, że się znają. Zanim zdążylismy jednak pomysleć cokolwiek jeszcze za nami rozległ się stukot, łoskot i biała postać opadła z sufitu na stół tłukąc wszystko co na min stało .
Kiedy mówimy biała postać nie mamy na mysli bynajmniej przenośni. Postać odziana była w długą białą szatę, a na głowie miała spiczasty biały kaptur z wyciętymi otworami na oczy. Zanim zdążylismy nacisnąć przycisk antynapadowy postać powstrzymała nas okrzykiem.
- Spokojnie to ja, Mieciunia.
Gramoląc się ze skorup na stole Mieciunia ściągnęła kaptur.
-Trochę źle te otwory na oczy wycięłam - mruknęła - Ale ogólnie kostiumik fajny mam nie? Jak u woźnego z Disneylandu.
Serdecznie wątpilismy czy w jakimkolwiek Disneylandzie jest woźny przebrany za członka Ku-Klux-Klanu.
- Pani Mieciuniu -powiedzielismy spokojnie -Chyba pomyliła pani nasz dom z jakimś balem maskowym.
- Nic nie pomyliłam - obruszyła się Mieciunia -Specjalnie sie tak przebrałam na uroczysta inaugurację działań Kapituły Wielkiego Kalesona.
- Jakiej Kapituły Wielkiego Kalesona -zdziwilismy się
-Upsss - syknęła Mieciunia - Chyba za wcześnie się wygadałam - Zresztą Frajer wszystko wytłumaczy.
Skąd Mieciunia znała Frajera? Zanim zdążylismy zapytać, rozległ się dzwonek do drzwi. Za drzwiami stała pani M i Frajer. Pani M trzymała butelkę szampana, a Frajer dźwigał dwie cięzkie księgi.
- Możemy wejść?- zapytał Frajer
Lekko oszołomieni wpuscilismy ich do srodka.
- Cześć kurduplu -przyjacielsko powitała Frajera Mieciunia
Frajer obrzucił ją niechętnym wzrokiem
- Podrzędne romansidła kiepsko sie sprzedają? -syknał - Już tylko na przescieradełko stać wizytowe, zamiast garsonki.
- To historyczny kostiumik najwyższej jakości ty oszołomie - ryknęła Mieciunia -Specjalnie uszyć kazałam, żeby się przebrać na uroczystość inauguracji.
- Jakiej inauguracji?-próbowalismy sie wtrącić
- Wstrętna babo ty z historii i jakości nic nie rozumiesz -zapienił się Frajer - Trzeba się było za buraka przebrać, albo głąb kapusciany.
- Kto tu jest głąb ty głąbie? - warkneła Mieciunia
Wyglądało, że zaraz przejdą do rękoczynów. Chcielismy rzucić się, żeby ich rozdzielić, ale powstrzymała nas pani M.
- Oni tak zawsze -zachichotała nam prosto w ucho - Zaraz się uspokoją.
Rzeczywiście Mieciunia i Frajer wymieniwszy jeszcze kilka opryskliwych uwag zajeli miejsca obok siebie na kanapie.
Zapadła cisza, którą w końcu przerwał Frajer.
-Wspołpracujemy juz z wami od pewnego czasu -zaczął - I chyba przyszła pora, żeby ramy naszej współpracy nieco sformalizować.
- To znaczy koniec promocji -dodała Mieciunia
Poczulismy sie dziwnie
- Jakiej promocji?
- Promocji na usługi Kapituły Wielkiego Kalesona- powiedziała Mieciunia
- Kapituły Wielkiego Kalesona?
- Tak. Kapituły Wielkiego Kalesona.- potwierdził Frajer
- Co to jest Kapituła Wielkiego Kalesona? -zapytaliśmy
- Ja powiem-pisnęła pani M.- Kapituła Wielkiego Kalesona jest tajnym stowarzyszeniem, które od wieków przychodzi na pomoc ludziom udręczonym przez urzędy.
- Czymś w rodzaju dobrej wróżki broniacej od skutków bzdurnych decyzji i utrudniania załatwienia sprawy- dodała Mieciunia
- Co widać -mruknął Frajer znacząco patrząc na jej biały kostiumik.
- Zjawiliśmy się bo usłyszelismy wasze wołanie o pomoc -powiedziała pani M.
- A poza tym dopełniliście tajnego rytuału- dodał Frajer
- Jakiego tajnego rytuału?- wyjakaliśmy
Frajer sięgnał po jedną z lezących przed nim grubych ksiąg. Otworzył mniej więcej w połowie i zaczął czytać
."....Kto czterdzieści i cztery pisma w swojej sprawie do urzędów wysle, a wszystkie one odmownie załatwione zostaną. Kto pieć segregatorów korespondencji z urzędami zgromadzi, a nadal podstaw prawnych dla ich działań znać nie będzie. Kto cisnie o pełni księżyca z wściekłoscią zszywaczem o ścianę i wypowie zaklecie "Niech tych marnotrawców moich podatków wreszcie sprawiedliwość dopadnie'. Ten wypowiada magiczne przywołanie. któremu Kapituła Wielkiego Kalesona oprzeć sie nie ma mocy......"
-Zaraz - zaprotestowaliśmy - Tego ostatniego nie powiedzieliśmy
Frajer westchnął
- Dlatego zrobilismy wyjątek, czy jak to mówi ta biała zmora Mieciunia promocję.
- Czyli?
- Pojawiliśmy się incognito- powiedziała pani M. -i zaczęlismy wam pomagać. Bo ja jestem naprawdę Wielkim Ambasadorem Kapituły Wielkiego Kalesona
- Ja jestem Wielkim Członkiem Kapituły Wielkiego Kalesona - dodał Frajer
- A ja jestem Wielkim Wolontariuszem Kapituły Wielkiego Kalesona - pisnęła pani M.
Nie bylismy pewni czy ich ekscesy można było zakwalifikować jako pomoc.
- Czego od nas oczekujecie? -zapytaliśmy podejrzliwie
- Podpisania kontraktu- powiedziała Mieciunia
- Jakiego kontraktu?
- Tego - Frajer wskazał na opasłe księgi, które leżały na stole. Kontrakt w dwóch egzemplarzach. Jeden dla nas, drugi dla was.
- Nic nie podpiszemy -oświadczylismy stanowczo.
Zapadła cisza.
- Chyba musicie- odezwała się wreszcie pani M.
- Nic nie musimy -burknelismy
- Musicie -pokiwała głową pani M -Frajer powiedz im
Frajer sięgnął do jednej z opasłych ksiąg. Otworzył ją gdzieś przy końcu.
- Kto w czasie trwania promocji z usług kapituły nie zrezygnuje, ten wiecznie korzystać z nich będzie.
- Ale my nawet nie wiedzielismy, że bierzemy udział w promocji -zaprotestowaliśmy
- Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania -odparł filozoficznie Frajer.
- Czy mamy jakiś wpływ na cokolwiek? - zapytaliśmy słabo.
- Oczywiście- odpowiedziała Kapituła zgodnym głosem - Możecie przecież zwoływać posiedzenia
Westchnęlismy cięzko, jak sie później okazało dokument, który w desperacji wówczas podpisaliśmy był nie tyle kontraktem, co cyrografem, który wydał nas na łaskę Mieciuni, pani M i Frajera, którzy od tej pory robili co chcieli i jak chcieli, tłumacząc nam, że wszystkie ich absurdalne działania w postaci handlowania plesnią (Mieciunia), tropienia cudów (pani M) i usuwania przepisów (Frajer) są dla naszego dobra.
Patrząc na zdjęcie cofnęliśmy się do dnia kiedy dowiedzieliśmy się czym jest Kapituła Wielkiego Kalesona.
# #
Był piękny wiosenny dzień. Temperatura na dworze podniosła się do poziomu, który umożliwiał nam wietrzenie domu bez obawy, że zamarźniemy co nastroiło nas ogólnie optymistycznie.
Otwierając okna nucilismy sobie nawet coś radośnie pod nosem. Głos zamarł nam jednak w gardle kiedy spostrzeliśmy stojącą przy furtce panią M z Frajerem. Rozprawiali o czymś zawzięcie. Zdziwiliśmy się nieco, gdyż nie wiedzielismy nawet, że się znają. Zanim zdążylismy jednak pomysleć cokolwiek jeszcze za nami rozległ się stukot, łoskot i biała postać opadła z sufitu na stół tłukąc wszystko co na min stało .
Kiedy mówimy biała postać nie mamy na mysli bynajmniej przenośni. Postać odziana była w długą białą szatę, a na głowie miała spiczasty biały kaptur z wyciętymi otworami na oczy. Zanim zdążylismy nacisnąć przycisk antynapadowy postać powstrzymała nas okrzykiem.
- Spokojnie to ja, Mieciunia.
Gramoląc się ze skorup na stole Mieciunia ściągnęła kaptur.
-Trochę źle te otwory na oczy wycięłam - mruknęła - Ale ogólnie kostiumik fajny mam nie? Jak u woźnego z Disneylandu.
Serdecznie wątpilismy czy w jakimkolwiek Disneylandzie jest woźny przebrany za członka Ku-Klux-Klanu.
- Pani Mieciuniu -powiedzielismy spokojnie -Chyba pomyliła pani nasz dom z jakimś balem maskowym.
- Nic nie pomyliłam - obruszyła się Mieciunia -Specjalnie sie tak przebrałam na uroczysta inaugurację działań Kapituły Wielkiego Kalesona.
- Jakiej Kapituły Wielkiego Kalesona -zdziwilismy się
-Upsss - syknęła Mieciunia - Chyba za wcześnie się wygadałam - Zresztą Frajer wszystko wytłumaczy.
Skąd Mieciunia znała Frajera? Zanim zdążylismy zapytać, rozległ się dzwonek do drzwi. Za drzwiami stała pani M i Frajer. Pani M trzymała butelkę szampana, a Frajer dźwigał dwie cięzkie księgi.
- Możemy wejść?- zapytał Frajer
Lekko oszołomieni wpuscilismy ich do srodka.
- Cześć kurduplu -przyjacielsko powitała Frajera Mieciunia
Frajer obrzucił ją niechętnym wzrokiem
- Podrzędne romansidła kiepsko sie sprzedają? -syknał - Już tylko na przescieradełko stać wizytowe, zamiast garsonki.
- To historyczny kostiumik najwyższej jakości ty oszołomie - ryknęła Mieciunia -Specjalnie uszyć kazałam, żeby się przebrać na uroczystość inauguracji.
- Jakiej inauguracji?-próbowalismy sie wtrącić
- Wstrętna babo ty z historii i jakości nic nie rozumiesz -zapienił się Frajer - Trzeba się było za buraka przebrać, albo głąb kapusciany.
- Kto tu jest głąb ty głąbie? - warkneła Mieciunia
Wyglądało, że zaraz przejdą do rękoczynów. Chcielismy rzucić się, żeby ich rozdzielić, ale powstrzymała nas pani M.
- Oni tak zawsze -zachichotała nam prosto w ucho - Zaraz się uspokoją.
Rzeczywiście Mieciunia i Frajer wymieniwszy jeszcze kilka opryskliwych uwag zajeli miejsca obok siebie na kanapie.
Zapadła cisza, którą w końcu przerwał Frajer.
-Wspołpracujemy juz z wami od pewnego czasu -zaczął - I chyba przyszła pora, żeby ramy naszej współpracy nieco sformalizować.
- To znaczy koniec promocji -dodała Mieciunia
Poczulismy sie dziwnie
- Jakiej promocji?
- Promocji na usługi Kapituły Wielkiego Kalesona- powiedziała Mieciunia
- Kapituły Wielkiego Kalesona?
- Tak. Kapituły Wielkiego Kalesona.- potwierdził Frajer
- Co to jest Kapituła Wielkiego Kalesona? -zapytaliśmy
- Ja powiem-pisnęła pani M.- Kapituła Wielkiego Kalesona jest tajnym stowarzyszeniem, które od wieków przychodzi na pomoc ludziom udręczonym przez urzędy.
- Czymś w rodzaju dobrej wróżki broniacej od skutków bzdurnych decyzji i utrudniania załatwienia sprawy- dodała Mieciunia
- Co widać -mruknął Frajer znacząco patrząc na jej biały kostiumik.
- Zjawiliśmy się bo usłyszelismy wasze wołanie o pomoc -powiedziała pani M.
- A poza tym dopełniliście tajnego rytuału- dodał Frajer
- Jakiego tajnego rytuału?- wyjakaliśmy
Frajer sięgnał po jedną z lezących przed nim grubych ksiąg. Otworzył mniej więcej w połowie i zaczął czytać
."....Kto czterdzieści i cztery pisma w swojej sprawie do urzędów wysle, a wszystkie one odmownie załatwione zostaną. Kto pieć segregatorów korespondencji z urzędami zgromadzi, a nadal podstaw prawnych dla ich działań znać nie będzie. Kto cisnie o pełni księżyca z wściekłoscią zszywaczem o ścianę i wypowie zaklecie "Niech tych marnotrawców moich podatków wreszcie sprawiedliwość dopadnie'. Ten wypowiada magiczne przywołanie. któremu Kapituła Wielkiego Kalesona oprzeć sie nie ma mocy......"
-Zaraz - zaprotestowaliśmy - Tego ostatniego nie powiedzieliśmy
Frajer westchnął
- Dlatego zrobilismy wyjątek, czy jak to mówi ta biała zmora Mieciunia promocję.
- Czyli?
- Pojawiliśmy się incognito- powiedziała pani M. -i zaczęlismy wam pomagać. Bo ja jestem naprawdę Wielkim Ambasadorem Kapituły Wielkiego Kalesona
- Ja jestem Wielkim Członkiem Kapituły Wielkiego Kalesona - dodał Frajer
- A ja jestem Wielkim Wolontariuszem Kapituły Wielkiego Kalesona - pisnęła pani M.
Nie bylismy pewni czy ich ekscesy można było zakwalifikować jako pomoc.
- Czego od nas oczekujecie? -zapytaliśmy podejrzliwie
- Podpisania kontraktu- powiedziała Mieciunia
- Jakiego kontraktu?
- Tego - Frajer wskazał na opasłe księgi, które leżały na stole. Kontrakt w dwóch egzemplarzach. Jeden dla nas, drugi dla was.
- Nic nie podpiszemy -oświadczylismy stanowczo.
Zapadła cisza.
- Chyba musicie- odezwała się wreszcie pani M.
- Nic nie musimy -burknelismy
- Musicie -pokiwała głową pani M -Frajer powiedz im
Frajer sięgnął do jednej z opasłych ksiąg. Otworzył ją gdzieś przy końcu.
- Kto w czasie trwania promocji z usług kapituły nie zrezygnuje, ten wiecznie korzystać z nich będzie.
- Ale my nawet nie wiedzielismy, że bierzemy udział w promocji -zaprotestowaliśmy
- Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania -odparł filozoficznie Frajer.
- Czy mamy jakiś wpływ na cokolwiek? - zapytaliśmy słabo.
- Oczywiście- odpowiedziała Kapituła zgodnym głosem - Możecie przecież zwoływać posiedzenia
Sprawozdania z posiedzeń
(w porządku chronologicznym)
Sprawozdanie z pierwszego posiedzenia Kapituły.
Pierwsze posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona zwołaliśmy w pewną niedzielę
Frajer, Mieciunia i pani M przybyli prawie punktualnie, a my uroczyście otworzyliśmy posiedzenie i wytłumaczyliśmy że chcemy ich zdyscyplinować i co oni na to. Zapadła krępująca cisza, którą przerwał w końcu Frajer
- Ale o co właściwie chodzi? - zapytał - Przecież się staramy.
- Właśnie - warknęlismy - dlatego, że się staracie. Weźmy na przykład ciebie kolego. W ostatnim tygodniu przyszedłeś do nas z sensacyjną propozycją, żebyśmy wyzwali urzędników prowadzących naszą sprawę na pojedynek na miecze, włócznie lub topory
- Znalazłem w kodeksie rycerskim z 1410 roku - obruszył się Frajer- artykuł 7, paragraf...
Zgrzytęlismy zębami
- Tego kodeksu żaden urząd nie stosuje
- Czyli tak samo jak Prawa Budowlanego - odciął się Frajer - Musimy więc niestosowanie oficjalnie potwierdzić, a potem wystąpić z petycją o usunięcie z obowiązującego prawodawstwa.
Westchnęliśmy
- Frajer - powiedzieliśmy spokojnie - Wszystko po kolei. Najpierw skończ z Prawem Budowlanym. Podsumuj swoje obserwacje odnośnie jego niestosowania, napisz wniosek o jego unieważnienie, roześlij do środowisk rządzących oraz opiniotwórczych itp. Jak już Prawo Budowlane bedzie unieważnione to możesz zająć się swoim kodeksem rycerskim, kodeksem Hammurabiego, czymkolwiek.
Ku naszemu zdziwieniu Frajer zgodził się bez walki.
Mieciunia siorbnęła herbatę.
- Rozumiem, że macie uwagi do tego kurduplowatego formalisty...
- Kto tu niby jest kurduplowaty formalista - wrzasnął Frajer. Tu należy się kilka słów wyjaśnienia. Otóż Frajer mimo iż wielki duchem postawę ma niewielką i chuderlawą.
Mieciunia wyłuszczyła mu w krótkich namiętnych słowach co ma na myśli. W wersji ocenzurowanej mozna byłoby jej wypowiedź streścić jako "Biznes chamie trzeba robić, a nie przepisy poprawiać".
- Stop -krzyknęlismy, żeby opanować sytuację zanim dojdzie do rękoczynów -pani Mieciuniu do pani działalości też mamy uwagi.
- Niby jakie?- prychęła pani Mieciunia
- W zeszłym tygodniu odebraliśmy zagadkowy telefon od niejakiego Zygmunta C. pseudonim "Bambosz", który chciał wejść z nami we współpracę przy otwarciu ekskluzywnej ogóloeuropejskiej sieci Pleśnio-SPA.
- Zyzio. -rozpromieniła sie pani Mieciunia - Bardzo przyzwoity bizesmen. Lody kręcilismy kiedyś razem w bufecie.
- Jakie lody? - zaciekawiła się pani M.
- Z wody -odparła Mieciunia -To znaczy oficjalnie z mleka.
- Pani Mieciuniu -powiedzielismy stanowczo - Rozumiemy, że Zygmunt C. pseudonim "Bambosz" może byc pani serdecznym przyjacielem z dziecinstwa, szkoły czy poprzedniego miejsca pracy, ale my nie chcemy się z nim zaprzyjaźnić, ani tym bardziej robić interesów.
- Chciałam dobrze - obruszyła się Mieciunia
- Wiemy -sykęlismy - I to nas właśnie przeraża. Dlatego jeszcze raz powtórzymy. Nie jesteśmy przeciwko otworzeniu u nas Pleśnio-SPA, ale najpierw chcemy mieć wszelkie mozliwe potwierdzenia, że pleśń na pewno nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Więc niech się pani skocentruje na ich zdobywaniu, a nie szukaniu dla nas jakichś szemranych kontrahentów.
Mimo pewnych oporów ostatecznie Mieciunia zgodziła się (pod warunkiem, że dodamy jeszcze do oferty kolejne wymyślone przez nią produkty), a my poczuliśmy się bardzo zmęczeni. Tak bardzo, że kiedy pani M. zapytała nas co ona ma robić, łaskawie zgodziliśmy się, żeby przez kolejny tydzień robiła co do tej pory.
My zaś postanowilismy uporządkować wreszcie dokumenty.
Frajer, Mieciunia i pani M przybyli prawie punktualnie, a my uroczyście otworzyliśmy posiedzenie i wytłumaczyliśmy że chcemy ich zdyscyplinować i co oni na to. Zapadła krępująca cisza, którą przerwał w końcu Frajer
- Ale o co właściwie chodzi? - zapytał - Przecież się staramy.
- Właśnie - warknęlismy - dlatego, że się staracie. Weźmy na przykład ciebie kolego. W ostatnim tygodniu przyszedłeś do nas z sensacyjną propozycją, żebyśmy wyzwali urzędników prowadzących naszą sprawę na pojedynek na miecze, włócznie lub topory
- Znalazłem w kodeksie rycerskim z 1410 roku - obruszył się Frajer- artykuł 7, paragraf...
Zgrzytęlismy zębami
- Tego kodeksu żaden urząd nie stosuje
- Czyli tak samo jak Prawa Budowlanego - odciął się Frajer - Musimy więc niestosowanie oficjalnie potwierdzić, a potem wystąpić z petycją o usunięcie z obowiązującego prawodawstwa.
Westchnęliśmy
- Frajer - powiedzieliśmy spokojnie - Wszystko po kolei. Najpierw skończ z Prawem Budowlanym. Podsumuj swoje obserwacje odnośnie jego niestosowania, napisz wniosek o jego unieważnienie, roześlij do środowisk rządzących oraz opiniotwórczych itp. Jak już Prawo Budowlane bedzie unieważnione to możesz zająć się swoim kodeksem rycerskim, kodeksem Hammurabiego, czymkolwiek.
Ku naszemu zdziwieniu Frajer zgodził się bez walki.
Mieciunia siorbnęła herbatę.
- Rozumiem, że macie uwagi do tego kurduplowatego formalisty...
- Kto tu niby jest kurduplowaty formalista - wrzasnął Frajer. Tu należy się kilka słów wyjaśnienia. Otóż Frajer mimo iż wielki duchem postawę ma niewielką i chuderlawą.
Mieciunia wyłuszczyła mu w krótkich namiętnych słowach co ma na myśli. W wersji ocenzurowanej mozna byłoby jej wypowiedź streścić jako "Biznes chamie trzeba robić, a nie przepisy poprawiać".
- Stop -krzyknęlismy, żeby opanować sytuację zanim dojdzie do rękoczynów -pani Mieciuniu do pani działalości też mamy uwagi.
- Niby jakie?- prychęła pani Mieciunia
- W zeszłym tygodniu odebraliśmy zagadkowy telefon od niejakiego Zygmunta C. pseudonim "Bambosz", który chciał wejść z nami we współpracę przy otwarciu ekskluzywnej ogóloeuropejskiej sieci Pleśnio-SPA.
- Zyzio. -rozpromieniła sie pani Mieciunia - Bardzo przyzwoity bizesmen. Lody kręcilismy kiedyś razem w bufecie.
- Jakie lody? - zaciekawiła się pani M.
- Z wody -odparła Mieciunia -To znaczy oficjalnie z mleka.
- Pani Mieciuniu -powiedzielismy stanowczo - Rozumiemy, że Zygmunt C. pseudonim "Bambosz" może byc pani serdecznym przyjacielem z dziecinstwa, szkoły czy poprzedniego miejsca pracy, ale my nie chcemy się z nim zaprzyjaźnić, ani tym bardziej robić interesów.
- Chciałam dobrze - obruszyła się Mieciunia
- Wiemy -sykęlismy - I to nas właśnie przeraża. Dlatego jeszcze raz powtórzymy. Nie jesteśmy przeciwko otworzeniu u nas Pleśnio-SPA, ale najpierw chcemy mieć wszelkie mozliwe potwierdzenia, że pleśń na pewno nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Więc niech się pani skocentruje na ich zdobywaniu, a nie szukaniu dla nas jakichś szemranych kontrahentów.
Mimo pewnych oporów ostatecznie Mieciunia zgodziła się (pod warunkiem, że dodamy jeszcze do oferty kolejne wymyślone przez nią produkty), a my poczuliśmy się bardzo zmęczeni. Tak bardzo, że kiedy pani M. zapytała nas co ona ma robić, łaskawie zgodziliśmy się, żeby przez kolejny tydzień robiła co do tej pory.
My zaś postanowilismy uporządkować wreszcie dokumenty.
Sprawozdanie z drugiego posiedzenia Kapituły
Drugie posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona rozpoczęło się w okolicznościach wielce dla nas niekorzystnych. Od kilku dni ciężko chorowaliśmy. Nie twierdzimy bynajmniej, że miało to jakiś związek z faktem, że po naszym mieszkaniu snują się opary pleśni (zwłaszcza, że Nadzór Budowlany potwierdził, że bezpośredniego zagrożenia zdrowia nie ma). Niemniej jednak bolały nas głowy ,ciekło nam z nosa i ogólnie czuliśmy się kiepsko.
W takim właśnie stanie powitaliśmy przybyłych na posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona Frajera,Mieciunię i panią M.
- Coś się stało - zaniepokoiła się pani M, widząc nas spowitych w koce i mimo tego trzęsących z zimna (chociaż temperatura zarówno na dworze jak i w domu sięgała dwudziestu paru stopni)
- Chorzy jesteśmy -pociagnęlismy nosem.
- To może odwołamy posiedzenie - zaniepokoiła się pani M.
- Nie, nie -zaprotestowaliśmy - damy radę.
Słabym głosem poprosiliśmy Frajera, Mieciunię i panią M, żeby powiedzieli nam co planują w kolejnym tygodniu.
-Ja będę udowadniał, że Prawa Budowlanego nikt nie stosuje i trzeba je anulować - powiedział Frajer
- Ja bedę cudów poszukiwać - powiedziała pani M.
- Ja będę klientów do Plesnio-SPA naganiać -powiedziała Mieciunia
Westchneliśmy
- Nie, nie i jeszcze raz nie
- Co nie? - zapytała Mieciunia
- Wszystko. Żadnego anulowania prawa. Żadnego szukania cudów. Żadnego pleśnio-SPA. Chcemy normalnie dom wyremontować i normalnie w nim mieszkać.
Mieciunia zawachlowała się trzymanym w ręku płatem zapleśniałego tynku.
- I co duże sukcesy macie na tym "normalnym" polu?
Pociągnęliśmy zakatarzonymi nosami.Właściwie mieliśmy zerowe. Od roku mimo braku jakiejkolwiek podstawy prawnej urzędnicy uniemożliwiali nam remonty. Eskalowalismy uparcie sprawę ostatnio docierając nawet do Ministerstwa Infrastruktury gdzie uprzejmy urzędnik poinformował nas, że wszystko jest w porządku bo remonty, których nie pozwalają nam wykonać juz przecież...wykonalismy. Ręce nam opadły i po raz kolejny ogarneły wątpliwości czy to wszystko dzieje się naprawdę czy nam się tylko wydaje.
- Odmawiamy odpowiedzi na to pytanie - odparliśmy dyplomatycznie
Niestety Mieciunia wprawiona przez lata spędzone w okolicznych bufetach zrozumiała to jednoznacznie.
- Czyli nic nie załatwiliście - powiedziała triumfalnie - Mimo roku pisania pism wszędzie. Właśnie dlatego powinniscie przestać zajmować się tą sprawą i powierzyć ją nam.
- Nam czyli komu? -zapytalismy podejrzliwie
- Mi - odparła Mieciunia
- I mi- dodał Frajer
- I mi - pisnęła pani M.
- Czyli Kapitule Wielkiego Kalesona -podsumowała Mieciunia - której ja jestem ambasadorem, Frajer członkiem, a pani M. wolontariuszem. My załatwimy wam te remonty.
Być może gdybyśmy nie byli chorzy i oczadzeni pleśnią zaprotestowalismy. Jednak po roku bezskutecznej walki z urzędami o możliwość doprowadzenia własnego domu do stanu w którym nie zagraża on zdrowiu i życiu mieszkańców bylismy zbyt osłabieni i zniechęceni. W końcu skoro nikt nas nie słuchał kiedy mówilismy poważnie o poważnych sprawach to może bardziej skuteczna będzie Kapituła Wielkiego Kalesona i jej pomysły na rozwiązanie naszego problemu
Tak więc przez zaniechanie pozwolilismy Kapitule Wielkiego Kalesona rozwinąć skrzydła, co nie znaczy, że nasze pozwolenie miało jakiekolwiek znaczenie. Oni i tak byli poza jakakolwiek kontrolą.
W takim właśnie stanie powitaliśmy przybyłych na posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona Frajera,Mieciunię i panią M.
- Coś się stało - zaniepokoiła się pani M, widząc nas spowitych w koce i mimo tego trzęsących z zimna (chociaż temperatura zarówno na dworze jak i w domu sięgała dwudziestu paru stopni)
- Chorzy jesteśmy -pociagnęlismy nosem.
- To może odwołamy posiedzenie - zaniepokoiła się pani M.
- Nie, nie -zaprotestowaliśmy - damy radę.
Słabym głosem poprosiliśmy Frajera, Mieciunię i panią M, żeby powiedzieli nam co planują w kolejnym tygodniu.
-Ja będę udowadniał, że Prawa Budowlanego nikt nie stosuje i trzeba je anulować - powiedział Frajer
- Ja bedę cudów poszukiwać - powiedziała pani M.
- Ja będę klientów do Plesnio-SPA naganiać -powiedziała Mieciunia
Westchneliśmy
- Nie, nie i jeszcze raz nie
- Co nie? - zapytała Mieciunia
- Wszystko. Żadnego anulowania prawa. Żadnego szukania cudów. Żadnego pleśnio-SPA. Chcemy normalnie dom wyremontować i normalnie w nim mieszkać.
Mieciunia zawachlowała się trzymanym w ręku płatem zapleśniałego tynku.
- I co duże sukcesy macie na tym "normalnym" polu?
Pociągnęliśmy zakatarzonymi nosami.Właściwie mieliśmy zerowe. Od roku mimo braku jakiejkolwiek podstawy prawnej urzędnicy uniemożliwiali nam remonty. Eskalowalismy uparcie sprawę ostatnio docierając nawet do Ministerstwa Infrastruktury gdzie uprzejmy urzędnik poinformował nas, że wszystko jest w porządku bo remonty, których nie pozwalają nam wykonać juz przecież...wykonalismy. Ręce nam opadły i po raz kolejny ogarneły wątpliwości czy to wszystko dzieje się naprawdę czy nam się tylko wydaje.
- Odmawiamy odpowiedzi na to pytanie - odparliśmy dyplomatycznie
Niestety Mieciunia wprawiona przez lata spędzone w okolicznych bufetach zrozumiała to jednoznacznie.
- Czyli nic nie załatwiliście - powiedziała triumfalnie - Mimo roku pisania pism wszędzie. Właśnie dlatego powinniscie przestać zajmować się tą sprawą i powierzyć ją nam.
- Nam czyli komu? -zapytalismy podejrzliwie
- Mi - odparła Mieciunia
- I mi- dodał Frajer
- I mi - pisnęła pani M.
- Czyli Kapitule Wielkiego Kalesona -podsumowała Mieciunia - której ja jestem ambasadorem, Frajer członkiem, a pani M. wolontariuszem. My załatwimy wam te remonty.
Być może gdybyśmy nie byli chorzy i oczadzeni pleśnią zaprotestowalismy. Jednak po roku bezskutecznej walki z urzędami o możliwość doprowadzenia własnego domu do stanu w którym nie zagraża on zdrowiu i życiu mieszkańców bylismy zbyt osłabieni i zniechęceni. W końcu skoro nikt nas nie słuchał kiedy mówilismy poważnie o poważnych sprawach to może bardziej skuteczna będzie Kapituła Wielkiego Kalesona i jej pomysły na rozwiązanie naszego problemu
Tak więc przez zaniechanie pozwolilismy Kapitule Wielkiego Kalesona rozwinąć skrzydła, co nie znaczy, że nasze pozwolenie miało jakiekolwiek znaczenie. Oni i tak byli poza jakakolwiek kontrolą.
Sprawozdanie z trzeciego posiedzenia Kapituły
Przedstawiamy sprawozdanie z wczorajszego posiedzenia Kapituły Wielkiego Kalesona w czasie którego zostaliśmy po raz kolejny brutalnie spacyfikowani. A stało to sie tak.
Posiedzenie zostało zwołane przez Kapitułe podstępnie o jeden dzień wcześniej i jak się okazało jego celem było poszerzenie jej kompetencji (przy ograniczeniu naszych).
Zaczynając od początku. Kapituła zjawiła się u nas bez zapowiedzi (co nie wzbudziło naszych podejrzeń bo weszło jej to już w nawyk) i w pełnym komplecie (co z kolei wzbudziło nasze podejrzenia bo Mieciunia,pani M i Frajer mieli o sobie nawzajem jak najgorsze zdanie).
- Cóż szanownych państwa sprowadza w nasze skromne progi? -zagailiśmy przyjaźnie
Frajer,Mieciunia i pani M spojrzeli po sobie.
- Sprowadza nas potrzeba radykalnej zmiany odnosnie naszej współpracy -wypalił w końcu Frajer.
Kapituła chce zerwać z nami kontrakt -przeszło nam przez głowę - Zwrócić nam sto par uzywanych kalesonów, które wzięła w zaliczce i udać sie w siną dal.
Z pewnego punktu widzenia nie byłaby to taka zła wiadomość. Kapituła była męcząca. Każdy jej reprezentant miał jakieś dziwne pomysły i uparcie starał się nas do nich przekonać, nie mogąc zrozumieć dlaczego nie chcemy robić biznesu na wciskaniu ludziom pleśni w różnych postaciach (Mieciunia), szukać cudów w okolicy (pani M.) czy usunąć sporej cześci obowiązującego chociaż nieużywanego prawa (Frajer). My tymczasem chcielismy po prostu wyremontować dom i w ogóle mieć święty spokój (czego Kapituła za nic nie chciała przyjąć do wiadomości)
- Czyżby szanowna Kapituła chciała zakończyć naszą współpracę?- zapytaliśmy niewinnie
- Zakończyć współpracę? - zdziwiła się Mieciunia -Absolutnie nie.
- To o co chodzi?- zdziwilismy się z kolei my -przecież Frajer mówił o jakiejś radykalnej zmianie.
- Bo chodzi o to żebyscie przestali nam rzucać kłody pod nogi -wypaliła Mieciunia
- My nie rzucamy żadnych kłód - oburzylismy się
- Rzucacie- odparł Frajer
- Właśnie rzucacie -potwierdziła pani M.
- Jakie -jęknelismy
- Nie wysyłacie pism do urzędów
- Sabotujecie PleśnioSPA
- I nawet moje katalogi chcecie poprawiać -pisnęła pani M.
- Jak widać miarka sie przebrała - zakończyła Mieciunia - więc albo przestaniecie sie wtrącać i pozwolicie nam działać albo podejmiemy radykalne środki...
- ..........opisane w paragrafie 605, ustęp 187, punkt 24 umowy na korzystanie z usług Kapituły Wielkiego Kalesona - dokończył Frajer.
- Świetnie -odpowiedzieliśmy -To my też podejmiemy radykalne środki. Na przykład zrezygnujemy z waszych usług.
- Nie mozecie - zachichotała pani M.
- Jak to nie możemy? -zdziwiliśmy się
- Tryb rezygnacji z naszych usług - odchrząknał Frajer - Reguluje paragraf 598,ustęp 67,punkt 341 umowy na korzystanie z usług Kapituły Wielkiego Kalesona.
- Czyli ??????
- Czyli to sobie przeczytajcie -burknęła Mieciunia machając grubym tomem, który miał na okładce napisane "Kapituła Wielkiego Kalesona. Umowa".
Wobec takiej argumentacji nie pozostało nam nic innego jak się wycofać.
Przez moment prawie szkoda zrobiło nam się urzędów do których wysyłamy pisma. Ciągle powołujemy się w końcu na jakieś przepisy zawarte w opasłych tomach. Może oni tez ich nie czytali, a muszą uzywać?
Posiedzenie zostało zwołane przez Kapitułe podstępnie o jeden dzień wcześniej i jak się okazało jego celem było poszerzenie jej kompetencji (przy ograniczeniu naszych).
Zaczynając od początku. Kapituła zjawiła się u nas bez zapowiedzi (co nie wzbudziło naszych podejrzeń bo weszło jej to już w nawyk) i w pełnym komplecie (co z kolei wzbudziło nasze podejrzenia bo Mieciunia,pani M i Frajer mieli o sobie nawzajem jak najgorsze zdanie).
- Cóż szanownych państwa sprowadza w nasze skromne progi? -zagailiśmy przyjaźnie
Frajer,Mieciunia i pani M spojrzeli po sobie.
- Sprowadza nas potrzeba radykalnej zmiany odnosnie naszej współpracy -wypalił w końcu Frajer.
Kapituła chce zerwać z nami kontrakt -przeszło nam przez głowę - Zwrócić nam sto par uzywanych kalesonów, które wzięła w zaliczce i udać sie w siną dal.
Z pewnego punktu widzenia nie byłaby to taka zła wiadomość. Kapituła była męcząca. Każdy jej reprezentant miał jakieś dziwne pomysły i uparcie starał się nas do nich przekonać, nie mogąc zrozumieć dlaczego nie chcemy robić biznesu na wciskaniu ludziom pleśni w różnych postaciach (Mieciunia), szukać cudów w okolicy (pani M.) czy usunąć sporej cześci obowiązującego chociaż nieużywanego prawa (Frajer). My tymczasem chcielismy po prostu wyremontować dom i w ogóle mieć święty spokój (czego Kapituła za nic nie chciała przyjąć do wiadomości)
- Czyżby szanowna Kapituła chciała zakończyć naszą współpracę?- zapytaliśmy niewinnie
- Zakończyć współpracę? - zdziwiła się Mieciunia -Absolutnie nie.
- To o co chodzi?- zdziwilismy się z kolei my -przecież Frajer mówił o jakiejś radykalnej zmianie.
- Bo chodzi o to żebyscie przestali nam rzucać kłody pod nogi -wypaliła Mieciunia
- My nie rzucamy żadnych kłód - oburzylismy się
- Rzucacie- odparł Frajer
- Właśnie rzucacie -potwierdziła pani M.
- Jakie -jęknelismy
- Nie wysyłacie pism do urzędów
- Sabotujecie PleśnioSPA
- I nawet moje katalogi chcecie poprawiać -pisnęła pani M.
- Jak widać miarka sie przebrała - zakończyła Mieciunia - więc albo przestaniecie sie wtrącać i pozwolicie nam działać albo podejmiemy radykalne środki...
- ..........opisane w paragrafie 605, ustęp 187, punkt 24 umowy na korzystanie z usług Kapituły Wielkiego Kalesona - dokończył Frajer.
- Świetnie -odpowiedzieliśmy -To my też podejmiemy radykalne środki. Na przykład zrezygnujemy z waszych usług.
- Nie mozecie - zachichotała pani M.
- Jak to nie możemy? -zdziwiliśmy się
- Tryb rezygnacji z naszych usług - odchrząknał Frajer - Reguluje paragraf 598,ustęp 67,punkt 341 umowy na korzystanie z usług Kapituły Wielkiego Kalesona.
- Czyli ??????
- Czyli to sobie przeczytajcie -burknęła Mieciunia machając grubym tomem, który miał na okładce napisane "Kapituła Wielkiego Kalesona. Umowa".
Wobec takiej argumentacji nie pozostało nam nic innego jak się wycofać.
Przez moment prawie szkoda zrobiło nam się urzędów do których wysyłamy pisma. Ciągle powołujemy się w końcu na jakieś przepisy zawarte w opasłych tomach. Może oni tez ich nie czytali, a muszą uzywać?
Sprawozdanie z czwartego posiedzenia Kapituly
Pewnego dnia z oparów pleśni wynurzyła się Mieciunia, która jednak zamiast besztać nas i zaganiać do roboty westchnęła cięzko i opadła na fotel.Było to tak nietypowe, że aż się zaniepokoiliśmy.
- Pani Mieciuniu, źle się pani czuje- zapytalismy uprzejmie- Może pleśń zaszkodziła?
- Pleśń na pewno nie. Pleśń nie stanowi zagrozenia dla zdrowia, nadzór budowlany potwierdził-wymamrotała Mieciunia - To ten idiota Frajer.
Frajer i Mieciunia mieli o sobie nawzajem jak najgorsze zdanie. Frajer uważał Mieciunię za (jak to okreslił) "pokątnie kombinujące drobne burżujstwo",a Mieciunia Frajera za pieniacza i oszołoma.
- Cóż tym razem zrobił Frajer? -zaciekawilismy się
- Zwołał wczoraj nadzwyczajne posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona- skrzywiła się Mieciunia - jak się o tym dowiedziałam, to od razu miałam złe przeczucia. W woreczku żółciowym mnie zaswędziało, a to zawsze oznacza złe rzeczy.
-I co? Rzeczywiście wydarzyły się jakieś złe rzeczy? -zapytaliśmy
- Pewnie -burknęła Mieciunia - Frajer postanowił mnie rozliczyć.
- Panią? - zdumieliśmy się -Z czego?
- Z kalesonów
Kalesony były głównym majatkiem Kapituły Wielkiego Kalesona. Otrzymane jako wynagrodzenie za jej usługi zdeponowane zostały u Mieciuni (czytaj Mieciunia zagraneła je zanim ktokolwiek zdołał ją powstrzymać)
- Dlaczego?
-Bo stwierdził że podejrzewa ,iż defrauduję majatek Kapituły.
Nie mieściło nam się w głowie jak można defraudować kalesony. Jednakże nie mieściło nam się także jak mozna próbować otworzyć ekskluzywne SPA w zaplesniałej ruderze i sprzedawać grzyb budowlany wciskając ludziom,że ma działanie uzdrawiające. Wyobraźnia Mieciuni niestety przerastała naszą zdolność pojmowania świata.
- Zażądał możliwości oględzin kalesonów na żądanie. I ustanowił komisję d/s kontroli stanu kalesonów składającą się z siebie i pani M.
- I co?
- Zgłosiłam oczywiscie stanowczy sprzeciw -odparła oburzona Mieciunia -Nikt mi w moje kalesony zagladał nie bedzie.
Tu pojawiła się u nas nieco sensacyjna myśl. Co Mieciunia ma do ukrycia? Nieco wyjasniła ta zagadkę rozmowa z Frajerem.
# # #
Frajer w czasie wizyty u nas zajmował zawsze miejsce w potężnym fotelu po dziadku. Fotel dostosowany był do osób o zdecydowanie większych gabarytach , więc na jego tle Frajer wydawał się jeszcze bardziej mikroskopijny,a jego nogi merdały w powietrzu.
- O co chodzi z tymi kalesonami? -zagailismy
- O szlachetne zasady i nieposzlakowany honor Kapituły oraz pieniądze. To wstrętne babsko defrauduje majątek Kapituły,a ja Frajer postanowiłem temu zapobiec- Frajer wypiął swoją wątłą pierś.
- Czyli?
- Czyli przystapiłem do obywatelskiej akcji.
Kiwnęlismy głowami
- A jak Mieciunia defrauduje te kalesony?
- Mole na nie wpuszcza - warknał Frajer
- A czy szanowny Frajer ma tego jakieś dowody? - zapytalismy ostrożnie
- Oczywiście -Frajer wydobył z kieszeni pudełko po zapałkach, a z pudełka jakis paproch. Dowód rzeczowy numer jeden.
- Co to jest -zblizylismy głowę,żeby przyjrzeć się paprochowi lepiej
- Odnóże -odparł Frajer - Skonfiskowane w czasie obywatelskich oględzin.
Cofnęlismy głowę ze wstrętem.
- A tu dowód rzeczowy numer dwa- Frajer siegnął do drugiej kieszeni wydobywając z niej plastikowy woreczek.
- A to co?
- Skrzydełko. Tylko dotykać ostrożnie. Własnoręcznie zabalsamowałem,żeby dowód rzeczowy nie uległ rozkładowi.
Nie mielismy jednak ochoty dotykać skrzydełka,ani zadnej innej cześci owadzich zwłok,które jak podejrzewaliśmy Frajer miał w kieszeniach.
- Ponadto kalesony były pogniecione i zdradzały objawy uzywania,co potwierdza protokół sporządzony przez panią M. - dodał tryumfujaco Frajer.
Właśnie pani M. Ciekawe co tez ona ma do powiedzenia w tej sprawie.
# # #
Przy kolejnej wizycie pani M. zagailismy z nią temat zdefraudowanych kalesonów (o defraudację kalesonów poprzez umozliwienie zjedzenia ich przez mole Frajer oskarżał Mieciunię, czemu ona stanowczo zaprzeczała)
-Pani M- zagailismy łagodnie -Niech pani powie szczerze jak to było z tymi kalesonami. Mieciunia wspólnie z molami zdefraudowała je czy nie.
Pani M.zachichotała
-I tak, i nie.
Odpowiedź ta była nieco tajemnicza.
- To znaczy? -zastyglismy w znak zapytania
- Uschnięte odnóże rzeczywiście było w kalesonach,ale skrzydełko to przyniósł Frajer.
- Jak to przyniósł? -normalnie szczęki nam opadły
- W plastikowym woreczku, a potem podrzucił do kalesonów.Sama widziałam.
- Ale dlaczego?
- Żeby przejąć kontrolę nad kalesonami. To przecież oczywiste. - stwierdziła smiertelnie powaznym tonem pani M.
To już naprawdę nie mieściło nam się w głowie. Jaki jest sens toczenia zażartej wojny o sto par używanych kalesonów. (o tym, że wojna jest zażarta przekonał nas zrobiony różowym sprajem na murze naszego domu napis "Frajer to świnia" oraz wezwanie w charakterze świadków na rozprawę sądową dotyczącą "kłamliwych oszczerstw i pomówień tej żałosnej pseudo-romantycznej kreatury Mieciuni)
Mieliśmy naprawdę dosyć. Czy naprawde Frajerowi i Mieciuni nie wystarczyła wojna toczona z urzedami? Czy musieli się jeszcze szarpać między sobą?
Postanowilismy coś z tym zrobić.
# # #
Otwieramy uroczyscie nadzwyczajne posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona -oswiadczyliśmy wezwanym na dywanik Mieciuni,Frajerowi i pani M.
-Czemu zawdzięczamy ten zaszczyt?-wycedziła Mieciunia
- Kalesonom -huknęliśmy
- To ja wychodzę-oświadczył Frajer - W sprawie kalesonów przyjmuję wyłącznie informacje na piśmie, które mozna wykorzystać jako materiał dowodowy.
- Widzicie- wykrzyknęła Mieciunia - Bedziecie świadkami. Ten oszołom znów mnie obraża.
Westchnelismy
- Pani Mieciuniu, przecież Frajer ani słowa na pani temat nie powiedział.
- Nie szkodzi. Wystarczy, że wypowiedź tego kurdupla była tendencyjna i złośliwa.
- Nieprawda -ryknął Frajer
- Prawda -rykneła Mieciunia - Mam to nagrane.
Z torebki wyciagnęła dyktafon.
- Ja tez mam to nagrane -Frajer wyciagnął z kieszeni dyktafon.
Mieciunia postanowiła uzyć argumentuwagi cięzkiej
-Ale ja mam stereo
Frajer nie był jednak gorszy
- Ja też
Mieciunię jakby zatkało lekko
- Nie wierzę -wymamrotała w koncu -Pokaż
Kiedy Mieciunia i Frajer zajeli się ogladaniem i odsłuchiwaniem swoich dyktafonów,my gorączkowo myslelismy co robić. W końcu wpadlismy na pomysł.
- Szanowna Mieciuniu, szanowny Frajerze - odchrzaknęlismy- Aby zakończyć wojnę o kalesony proponujemy przekazać je pani M.
Frajer i Mieciunia przerwali ogladanie swoich dyktafonów.
- Że niby co? -zapytała Mieciunia.
- To co słyszeliscie -odparlismy
- Ja nie chcę -pisnęła pani M.
-Cicho - warknęlismy -Pani M, niech pani nie marudzi tylko bierze kalesony jak dają.
-To bezprawie i kradzież wbiały dzień -wydarła się Mieciunia- W moim nastepnym romansie zrobię z was czarne charaktery.
-Pozwę was - dołączył do niej Frajer
-Ja nie chcę -zawtórowała im pani M.
- W porządku -zasapalismy -W takim wypadku konfiskujemy kalesony i oddamy dopiero jak wystąpicie z jakaś sensowną propozycją pokojowo-rozjemczą. Koniec posiedzenia.
Potrwało tydzień zanim Kapituła skontaktowała się z nami informując,że odbyli tajną naradę na nadzwyczajnym posiedzeniu (na które nas nie zaprosili). Wynikiem narady była ugoda w której ustalili, że Mieciunia zatrzymuje 73 pary kalesonów i pół (czyli jedną nogawicę),pani M otrzymuje 26 par kalesonów i pół (czyli jedną nogawicę), a Frajer wyłączne prawo do publicznego używania wizerunku kalesonów oraz pół pary (czyli jedną nogawicę).
Ilość kalesonów nie zgadzała nam się choć co prawda o jedną nogawicę, ale postanowilismy nie zwracać uwagi na takie szczegóły. Nareszcie był spokój.
Należy dodać jeszcze,że Frajer od razu przystapił do użytkowania swoich praw do posługiwania się wizerunkiem kalesonów i przyozdobił nimi obficie swoją stronę. Estetyka ta była nam całkowicie obca,ale jak powiedzieliśmy już wcześniej - nareszcie był spokój.
Przynajmniej chwilowo.
- Pani Mieciuniu, źle się pani czuje- zapytalismy uprzejmie- Może pleśń zaszkodziła?
- Pleśń na pewno nie. Pleśń nie stanowi zagrozenia dla zdrowia, nadzór budowlany potwierdził-wymamrotała Mieciunia - To ten idiota Frajer.
Frajer i Mieciunia mieli o sobie nawzajem jak najgorsze zdanie. Frajer uważał Mieciunię za (jak to okreslił) "pokątnie kombinujące drobne burżujstwo",a Mieciunia Frajera za pieniacza i oszołoma.
- Cóż tym razem zrobił Frajer? -zaciekawilismy się
- Zwołał wczoraj nadzwyczajne posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona- skrzywiła się Mieciunia - jak się o tym dowiedziałam, to od razu miałam złe przeczucia. W woreczku żółciowym mnie zaswędziało, a to zawsze oznacza złe rzeczy.
-I co? Rzeczywiście wydarzyły się jakieś złe rzeczy? -zapytaliśmy
- Pewnie -burknęła Mieciunia - Frajer postanowił mnie rozliczyć.
- Panią? - zdumieliśmy się -Z czego?
- Z kalesonów
Kalesony były głównym majatkiem Kapituły Wielkiego Kalesona. Otrzymane jako wynagrodzenie za jej usługi zdeponowane zostały u Mieciuni (czytaj Mieciunia zagraneła je zanim ktokolwiek zdołał ją powstrzymać)
- Dlaczego?
-Bo stwierdził że podejrzewa ,iż defrauduję majatek Kapituły.
Nie mieściło nam się w głowie jak można defraudować kalesony. Jednakże nie mieściło nam się także jak mozna próbować otworzyć ekskluzywne SPA w zaplesniałej ruderze i sprzedawać grzyb budowlany wciskając ludziom,że ma działanie uzdrawiające. Wyobraźnia Mieciuni niestety przerastała naszą zdolność pojmowania świata.
- Zażądał możliwości oględzin kalesonów na żądanie. I ustanowił komisję d/s kontroli stanu kalesonów składającą się z siebie i pani M.
- I co?
- Zgłosiłam oczywiscie stanowczy sprzeciw -odparła oburzona Mieciunia -Nikt mi w moje kalesony zagladał nie bedzie.
Tu pojawiła się u nas nieco sensacyjna myśl. Co Mieciunia ma do ukrycia? Nieco wyjasniła ta zagadkę rozmowa z Frajerem.
# # #
Frajer w czasie wizyty u nas zajmował zawsze miejsce w potężnym fotelu po dziadku. Fotel dostosowany był do osób o zdecydowanie większych gabarytach , więc na jego tle Frajer wydawał się jeszcze bardziej mikroskopijny,a jego nogi merdały w powietrzu.
- O co chodzi z tymi kalesonami? -zagailismy
- O szlachetne zasady i nieposzlakowany honor Kapituły oraz pieniądze. To wstrętne babsko defrauduje majątek Kapituły,a ja Frajer postanowiłem temu zapobiec- Frajer wypiął swoją wątłą pierś.
- Czyli?
- Czyli przystapiłem do obywatelskiej akcji.
Kiwnęlismy głowami
- A jak Mieciunia defrauduje te kalesony?
- Mole na nie wpuszcza - warknał Frajer
- A czy szanowny Frajer ma tego jakieś dowody? - zapytalismy ostrożnie
- Oczywiście -Frajer wydobył z kieszeni pudełko po zapałkach, a z pudełka jakis paproch. Dowód rzeczowy numer jeden.
- Co to jest -zblizylismy głowę,żeby przyjrzeć się paprochowi lepiej
- Odnóże -odparł Frajer - Skonfiskowane w czasie obywatelskich oględzin.
Cofnęlismy głowę ze wstrętem.
- A tu dowód rzeczowy numer dwa- Frajer siegnął do drugiej kieszeni wydobywając z niej plastikowy woreczek.
- A to co?
- Skrzydełko. Tylko dotykać ostrożnie. Własnoręcznie zabalsamowałem,żeby dowód rzeczowy nie uległ rozkładowi.
Nie mielismy jednak ochoty dotykać skrzydełka,ani zadnej innej cześci owadzich zwłok,które jak podejrzewaliśmy Frajer miał w kieszeniach.
- Ponadto kalesony były pogniecione i zdradzały objawy uzywania,co potwierdza protokół sporządzony przez panią M. - dodał tryumfujaco Frajer.
Właśnie pani M. Ciekawe co tez ona ma do powiedzenia w tej sprawie.
# # #
Przy kolejnej wizycie pani M. zagailismy z nią temat zdefraudowanych kalesonów (o defraudację kalesonów poprzez umozliwienie zjedzenia ich przez mole Frajer oskarżał Mieciunię, czemu ona stanowczo zaprzeczała)
-Pani M- zagailismy łagodnie -Niech pani powie szczerze jak to było z tymi kalesonami. Mieciunia wspólnie z molami zdefraudowała je czy nie.
Pani M.zachichotała
-I tak, i nie.
Odpowiedź ta była nieco tajemnicza.
- To znaczy? -zastyglismy w znak zapytania
- Uschnięte odnóże rzeczywiście było w kalesonach,ale skrzydełko to przyniósł Frajer.
- Jak to przyniósł? -normalnie szczęki nam opadły
- W plastikowym woreczku, a potem podrzucił do kalesonów.Sama widziałam.
- Ale dlaczego?
- Żeby przejąć kontrolę nad kalesonami. To przecież oczywiste. - stwierdziła smiertelnie powaznym tonem pani M.
To już naprawdę nie mieściło nam się w głowie. Jaki jest sens toczenia zażartej wojny o sto par używanych kalesonów. (o tym, że wojna jest zażarta przekonał nas zrobiony różowym sprajem na murze naszego domu napis "Frajer to świnia" oraz wezwanie w charakterze świadków na rozprawę sądową dotyczącą "kłamliwych oszczerstw i pomówień tej żałosnej pseudo-romantycznej kreatury Mieciuni)
Mieliśmy naprawdę dosyć. Czy naprawde Frajerowi i Mieciuni nie wystarczyła wojna toczona z urzedami? Czy musieli się jeszcze szarpać między sobą?
Postanowilismy coś z tym zrobić.
# # #
Otwieramy uroczyscie nadzwyczajne posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona -oswiadczyliśmy wezwanym na dywanik Mieciuni,Frajerowi i pani M.
-Czemu zawdzięczamy ten zaszczyt?-wycedziła Mieciunia
- Kalesonom -huknęliśmy
- To ja wychodzę-oświadczył Frajer - W sprawie kalesonów przyjmuję wyłącznie informacje na piśmie, które mozna wykorzystać jako materiał dowodowy.
- Widzicie- wykrzyknęła Mieciunia - Bedziecie świadkami. Ten oszołom znów mnie obraża.
Westchnelismy
- Pani Mieciuniu, przecież Frajer ani słowa na pani temat nie powiedział.
- Nie szkodzi. Wystarczy, że wypowiedź tego kurdupla była tendencyjna i złośliwa.
- Nieprawda -ryknął Frajer
- Prawda -rykneła Mieciunia - Mam to nagrane.
Z torebki wyciagnęła dyktafon.
- Ja tez mam to nagrane -Frajer wyciagnął z kieszeni dyktafon.
Mieciunia postanowiła uzyć argumentuwagi cięzkiej
-Ale ja mam stereo
Frajer nie był jednak gorszy
- Ja też
Mieciunię jakby zatkało lekko
- Nie wierzę -wymamrotała w koncu -Pokaż
Kiedy Mieciunia i Frajer zajeli się ogladaniem i odsłuchiwaniem swoich dyktafonów,my gorączkowo myslelismy co robić. W końcu wpadlismy na pomysł.
- Szanowna Mieciuniu, szanowny Frajerze - odchrzaknęlismy- Aby zakończyć wojnę o kalesony proponujemy przekazać je pani M.
Frajer i Mieciunia przerwali ogladanie swoich dyktafonów.
- Że niby co? -zapytała Mieciunia.
- To co słyszeliscie -odparlismy
- Ja nie chcę -pisnęła pani M.
-Cicho - warknęlismy -Pani M, niech pani nie marudzi tylko bierze kalesony jak dają.
-To bezprawie i kradzież wbiały dzień -wydarła się Mieciunia- W moim nastepnym romansie zrobię z was czarne charaktery.
-Pozwę was - dołączył do niej Frajer
-Ja nie chcę -zawtórowała im pani M.
- W porządku -zasapalismy -W takim wypadku konfiskujemy kalesony i oddamy dopiero jak wystąpicie z jakaś sensowną propozycją pokojowo-rozjemczą. Koniec posiedzenia.
Potrwało tydzień zanim Kapituła skontaktowała się z nami informując,że odbyli tajną naradę na nadzwyczajnym posiedzeniu (na które nas nie zaprosili). Wynikiem narady była ugoda w której ustalili, że Mieciunia zatrzymuje 73 pary kalesonów i pół (czyli jedną nogawicę),pani M otrzymuje 26 par kalesonów i pół (czyli jedną nogawicę), a Frajer wyłączne prawo do publicznego używania wizerunku kalesonów oraz pół pary (czyli jedną nogawicę).
Ilość kalesonów nie zgadzała nam się choć co prawda o jedną nogawicę, ale postanowilismy nie zwracać uwagi na takie szczegóły. Nareszcie był spokój.
Należy dodać jeszcze,że Frajer od razu przystapił do użytkowania swoich praw do posługiwania się wizerunkiem kalesonów i przyozdobił nimi obficie swoją stronę. Estetyka ta była nam całkowicie obca,ale jak powiedzieliśmy już wcześniej - nareszcie był spokój.
Przynajmniej chwilowo.
Sprawozdanie z piątego posiedzenia Kapituły
Kolejne posiedzenie Kapituły zamiast w naszych zapleśniałych pokojach odbyło się w terenie. Było to spowodowane nie tyle potrzebą zaczerpnięcia świeżego powietrza, ale potrzebą dokonania starozytnego rytuału Kapituły znanego jako "Pranie i Suszenie Kalesonów".
Jak wytłumaczył nam Frajer, podpierając się przy tym jakimiś nadjedzonymi przez mole pergaminami rytuał Prania i Suszenia Kalesonów Kapituła praktykuje od roku 354 p.n.e. kiedy to pewien urzędnik rzymski po uhonorowaniu go parą uzywanych kalesonów zgłosił całkowicie bezzasadne pretensje, że otrzymane kalesony są brudne.
Jak wytłumaczył Frajer historyczne źródła jednoznacznie potwierdzają, że był to wyraz czarnej niewdzięczności, nieuzasadnionych roszczeń oraz zwykłego chamstwa. Niemniej jednak od tego czasu Kapituła aby uchronić się od podobnych oskarżeń kalesony przed wręczeniem komisyjnie pierze oraz suszy.
Aby uczynić zadość życzeniom Kapituły zaoferowaliśmy więc udostępnienie własnej pralki automatycznej oraz proszku do tkanin białych. Ku naszemu zdziwieniu propozycja ta nie spotkała się jednak z entuzjazmem reprezentantów Kapituły. Wprost przeciwnie powitało ją pełne zażenowania milczenie.
- Frajer -odezwała się w końcu Mieciunia - Sprawdź no czy takie wypranie w pralce zgodne z tradycją jest.
Frajer sięgnał do kieszeni i wydobył notes na grzbiecie którego napisane było "Tradycja - mały poradnik encyklopedyczny". Szybko przewertował notes
- Nic tu nie ma - burknął
- Czyli niezgodne - westchnęła pani M.-Trzeba będzie więc ręcznie w bali wyprać, szorując piaskiem.
Ręczne pranie stu par kalesonów wydawało nam się czynnoscią odrażającą.
- Zaraz - zaprotestowaliśmy - Nie, to nie jest niezgodne - tylko jeszcze nieopisane. Może pora ustanowić nowy rozdział tradycji i wyprać w pralce.
- Nie da się - westchnał Frajer - Ustanawianie nowej tradycji wymaga od Kapituły rzeczy niewykonalnej.
- Czyli?
- Osiągnięcia jednomyslnosci w głosowaniu nad nową tradycją -pokiwał głową Frajer - Wierzcie mi to niemożliwe. Jednomyslność w głosowaniu ostatnio wydarzyła się w roku 1912, a nawet wtedy udało się ją osiągnąć jedynie na skutek nadzwyczajnych okoliczności.
- Jakich okoliczności?- zaciekawilismy się
- Ówczesna ekipa Kapituły siedziała na Titanicu, który własnie tonął i głosowała czy uciekać -podpowiedziała pani M.
- I nawet wtedy ówczesny członek (protoplasta Frajera) miał pewne obiekcje - syknęła Mieciunia.
- Żądał jedynie zachowania należnej drogi formalnej. - odparł z godnością Frajer
- Jakiej drogi formalnej? -zapytaliśmy
- Jakby to powiedzieć.... Ówczesny ambasador Kapituły (protoplasta Mieciuni) podwędził z kajuty kapitańskiej nieco kosztowności.
- I co ówczesny członek chciał, żeby kosztowności zostały oddane? - nieugiety kręgosłup moralny członków Kapituły wzbudził w nas podziw.
- Nie. Zinwentaryzowała i oddała mu na przechowanie. Żeby się nie zmarnowały, gdyby wiadoma część Kapituły miała się przypadkiem utopić.
- Słuchajcie -spróbowalismy polubownie - Może jednak spróbujemy ustanowić nową tradycję prania kalesonów w pralce.
- Mozemy-kiwnął głową Frajer -Ale prawdę mówiąc watpię czy osiągniemy jednomyslność.
- Dlaczego -zdziwilismy się - Czy ktoś z was ma coś przeciwko praniu w pralce?
- Właściwie nie - odparł Frajer -Ale chodzi o tradycję
- Jaką tradycję?
- Braku jednomyślności.
W ten sposób osiągnęlismy impas i zakończyliśmy posiedzenie.
Wszystko zgodnie z tradycją.
Jak wytłumaczył nam Frajer, podpierając się przy tym jakimiś nadjedzonymi przez mole pergaminami rytuał Prania i Suszenia Kalesonów Kapituła praktykuje od roku 354 p.n.e. kiedy to pewien urzędnik rzymski po uhonorowaniu go parą uzywanych kalesonów zgłosił całkowicie bezzasadne pretensje, że otrzymane kalesony są brudne.
Jak wytłumaczył Frajer historyczne źródła jednoznacznie potwierdzają, że był to wyraz czarnej niewdzięczności, nieuzasadnionych roszczeń oraz zwykłego chamstwa. Niemniej jednak od tego czasu Kapituła aby uchronić się od podobnych oskarżeń kalesony przed wręczeniem komisyjnie pierze oraz suszy.
Aby uczynić zadość życzeniom Kapituły zaoferowaliśmy więc udostępnienie własnej pralki automatycznej oraz proszku do tkanin białych. Ku naszemu zdziwieniu propozycja ta nie spotkała się jednak z entuzjazmem reprezentantów Kapituły. Wprost przeciwnie powitało ją pełne zażenowania milczenie.
- Frajer -odezwała się w końcu Mieciunia - Sprawdź no czy takie wypranie w pralce zgodne z tradycją jest.
Frajer sięgnał do kieszeni i wydobył notes na grzbiecie którego napisane było "Tradycja - mały poradnik encyklopedyczny". Szybko przewertował notes
- Nic tu nie ma - burknął
- Czyli niezgodne - westchnęła pani M.-Trzeba będzie więc ręcznie w bali wyprać, szorując piaskiem.
Ręczne pranie stu par kalesonów wydawało nam się czynnoscią odrażającą.
- Zaraz - zaprotestowaliśmy - Nie, to nie jest niezgodne - tylko jeszcze nieopisane. Może pora ustanowić nowy rozdział tradycji i wyprać w pralce.
- Nie da się - westchnał Frajer - Ustanawianie nowej tradycji wymaga od Kapituły rzeczy niewykonalnej.
- Czyli?
- Osiągnięcia jednomyslnosci w głosowaniu nad nową tradycją -pokiwał głową Frajer - Wierzcie mi to niemożliwe. Jednomyslność w głosowaniu ostatnio wydarzyła się w roku 1912, a nawet wtedy udało się ją osiągnąć jedynie na skutek nadzwyczajnych okoliczności.
- Jakich okoliczności?- zaciekawilismy się
- Ówczesna ekipa Kapituły siedziała na Titanicu, który własnie tonął i głosowała czy uciekać -podpowiedziała pani M.
- I nawet wtedy ówczesny członek (protoplasta Frajera) miał pewne obiekcje - syknęła Mieciunia.
- Żądał jedynie zachowania należnej drogi formalnej. - odparł z godnością Frajer
- Jakiej drogi formalnej? -zapytaliśmy
- Jakby to powiedzieć.... Ówczesny ambasador Kapituły (protoplasta Mieciuni) podwędził z kajuty kapitańskiej nieco kosztowności.
- I co ówczesny członek chciał, żeby kosztowności zostały oddane? - nieugiety kręgosłup moralny członków Kapituły wzbudził w nas podziw.
- Nie. Zinwentaryzowała i oddała mu na przechowanie. Żeby się nie zmarnowały, gdyby wiadoma część Kapituły miała się przypadkiem utopić.
- Słuchajcie -spróbowalismy polubownie - Może jednak spróbujemy ustanowić nową tradycję prania kalesonów w pralce.
- Mozemy-kiwnął głową Frajer -Ale prawdę mówiąc watpię czy osiągniemy jednomyslność.
- Dlaczego -zdziwilismy się - Czy ktoś z was ma coś przeciwko praniu w pralce?
- Właściwie nie - odparł Frajer -Ale chodzi o tradycję
- Jaką tradycję?
- Braku jednomyślności.
W ten sposób osiągnęlismy impas i zakończyliśmy posiedzenie.
Wszystko zgodnie z tradycją.
Sprawozdanie z szostego posiedzenia Kapituły
Był to dzień kiedy kiedy bylismy bliscy załamania. Było po południu kiedy wrócilismy z pogotowia, gdzie zmuszeni bylismy sie udać z powodu poważnych problemów ze zdrowiem (cóż się dziwić skoro zyjemy w pleśni)
Wrócilismy kompletnie dobici majac dosyć wszytkiego i naprawdę poważnie zastanawiając się czy nie rzucić wszytkiego i zrobić... ...właśnie co?
Do tego kiedy pograżeni w cięzkiej depresji zbliżaliśmy się do drzwi okazało się, że czai się pod nimi Kapituła Wielkiego Kalesona w postaci Mieciuni, Frajera i pani M. To było już zdecydowanie ponad nasze siły. Kapituła i jej dziwaczne pomysły trudne były do opanowania nawet kiedy bylismy w formie. W takim stanie jak dzisiaj bylismy po prostu bez szans.
- Co sie stało, humorek nie dopisuje? - zaszczebiotała na nasz widok radośnie Mieciunia
Ponuro oświadczylismy, że mamy wszystkiego dosyć i nie mamy dzisiaj ochoty na jakiekolwiek dyskusje, więc gdyby mogli być tak mili i po prostu sobie pójść to bylibysmy wdzięczni.
- Coś się stało? - zapytał Frajer
Właściwie nic. Poza tym, że uświadomilismy sobie iz minął już rok od kiedy bezskutecznie walczymy o prawo do wyremontowania własnego domu. Już od roku siedzimy w pleśni, zastanawiając się kiedy niesprawna instalacja elektryczna wywoła pożar, zimą o mało nie zamarźlismy, nasze zdrowie się sypie, jesteśmy na skraju wytrzymałości nerwowej... szkoda gadać...
Tylko całkowitej bezduszności Kapituły Wielkiego Kalesona zawdzięczamy to, że posiedzenie w ogóle się odbyło. Bylismy skołowani po powrocie z pogotowia i brakowało nam siły do jakiejkolwiek walki, a zwłaszcza walki z Kapituła w postaci Mieciuni, Frajera i pani M, którzy wykazali zadziwiającą zgodność w temacie zmuszenia nas do udziału w posiedzeniu.
- Mówię wam tak dalej być nie może - potrząsnał głową Frajer
Trudno było się z nim nie zgodzić.
- Trzeba coś zrobić, żeby zakończyc wreszcie znęcanie się urzędów nad wami
Z tym też trudno było się nie zgodzić.
- Dlatego -Frajer zawiesił głos dla większego efektu -przystapiliśmy do radykalnej akcji.
- Właśnie. Radykalnej akcji -poparła go pani M.
- Bardzo radykalnej-dodała Mieciunia
- Tej zdefiniowanej w art 568,par 56 kontraktu z Kapitułą
- Aha -mruknęlismy bez entuzjazmu
- Nie cieszycie się? -zdziwiła sie Mieciunia
- Z czego?
- Z naszego postanowienia -odparł Frajer - Tak radykalnej akcji Kapituła nie podejmowała od blisko 500 lat.
Zabrzmiało to naprawdę niepokojąco i w innych warunkach wzbudziłoby zapewne nasz stanowczy protest.
Jednak jak wspomnieliśmy dopiero co wrócilismy z wizyty na pogotowiu. Nasze zdrowie było stargane, nasze morale sięgnęło dna i ogólnie było nam wszystko jedno.
-A róbcie co chcecie - machnęlismy ręką.
Pożałowaliśmy tego prawie natychmiast, bo w ciszy która zapadła dał się słyszeć teatralny szept pani M.
- Frajer czy art 568, par 56 to ten od wbijania na pal i gotowania we wrzącym oleju żywcem?
Jak się okazało Kapituła rozpoczęła radykalną akcję jeszcze zanim nam o niej powiedziała. To znaczy wtedy, gdy siedzieliśmy na pogotowiu. Na szczęście nie było to wbijanie na pal i gotowanie we wrzącym oleju żywcem...... tylko rozpoczęcie procedury pasowaniana na Rycerzy Używanego Kalesona.
Wrócilismy kompletnie dobici majac dosyć wszytkiego i naprawdę poważnie zastanawiając się czy nie rzucić wszytkiego i zrobić... ...właśnie co?
Do tego kiedy pograżeni w cięzkiej depresji zbliżaliśmy się do drzwi okazało się, że czai się pod nimi Kapituła Wielkiego Kalesona w postaci Mieciuni, Frajera i pani M. To było już zdecydowanie ponad nasze siły. Kapituła i jej dziwaczne pomysły trudne były do opanowania nawet kiedy bylismy w formie. W takim stanie jak dzisiaj bylismy po prostu bez szans.
- Co sie stało, humorek nie dopisuje? - zaszczebiotała na nasz widok radośnie Mieciunia
Ponuro oświadczylismy, że mamy wszystkiego dosyć i nie mamy dzisiaj ochoty na jakiekolwiek dyskusje, więc gdyby mogli być tak mili i po prostu sobie pójść to bylibysmy wdzięczni.
- Coś się stało? - zapytał Frajer
Właściwie nic. Poza tym, że uświadomilismy sobie iz minął już rok od kiedy bezskutecznie walczymy o prawo do wyremontowania własnego domu. Już od roku siedzimy w pleśni, zastanawiając się kiedy niesprawna instalacja elektryczna wywoła pożar, zimą o mało nie zamarźlismy, nasze zdrowie się sypie, jesteśmy na skraju wytrzymałości nerwowej... szkoda gadać...
Tylko całkowitej bezduszności Kapituły Wielkiego Kalesona zawdzięczamy to, że posiedzenie w ogóle się odbyło. Bylismy skołowani po powrocie z pogotowia i brakowało nam siły do jakiejkolwiek walki, a zwłaszcza walki z Kapituła w postaci Mieciuni, Frajera i pani M, którzy wykazali zadziwiającą zgodność w temacie zmuszenia nas do udziału w posiedzeniu.
- Mówię wam tak dalej być nie może - potrząsnał głową Frajer
Trudno było się z nim nie zgodzić.
- Trzeba coś zrobić, żeby zakończyc wreszcie znęcanie się urzędów nad wami
Z tym też trudno było się nie zgodzić.
- Dlatego -Frajer zawiesił głos dla większego efektu -przystapiliśmy do radykalnej akcji.
- Właśnie. Radykalnej akcji -poparła go pani M.
- Bardzo radykalnej-dodała Mieciunia
- Tej zdefiniowanej w art 568,par 56 kontraktu z Kapitułą
- Aha -mruknęlismy bez entuzjazmu
- Nie cieszycie się? -zdziwiła sie Mieciunia
- Z czego?
- Z naszego postanowienia -odparł Frajer - Tak radykalnej akcji Kapituła nie podejmowała od blisko 500 lat.
Zabrzmiało to naprawdę niepokojąco i w innych warunkach wzbudziłoby zapewne nasz stanowczy protest.
Jednak jak wspomnieliśmy dopiero co wrócilismy z wizyty na pogotowiu. Nasze zdrowie było stargane, nasze morale sięgnęło dna i ogólnie było nam wszystko jedno.
-A róbcie co chcecie - machnęlismy ręką.
Pożałowaliśmy tego prawie natychmiast, bo w ciszy która zapadła dał się słyszeć teatralny szept pani M.
- Frajer czy art 568, par 56 to ten od wbijania na pal i gotowania we wrzącym oleju żywcem?
Jak się okazało Kapituła rozpoczęła radykalną akcję jeszcze zanim nam o niej powiedziała. To znaczy wtedy, gdy siedzieliśmy na pogotowiu. Na szczęście nie było to wbijanie na pal i gotowanie we wrzącym oleju żywcem...... tylko rozpoczęcie procedury pasowaniana na Rycerzy Używanego Kalesona.
Sprawozdanie z siodmego posiedzenia Kapituły.
Minął tydzień od kiedy Kapituła zapowiedziała podjęcie radykalnych działań. Oczekiwalismy najgorszego: publicznego prania naszych pleśniowych brudów, szargania dobrego (?) imienia urzędów, radykalnego ataku na rząd za to że z podległymi urzędami nic do tej pory nie zrobił. Tymczasem minął tydzień i nic. Zupełnie nie wiedzieliśmy co mamy o tym mysleć. Dlatego z pewnym niepokojem udalismy się na posiedzenie Kapituły Wielkiego Kalesona.
Posiedzenie otworzył Frajer, któremu nie wiedzieć czemu tego dnia zachciało się popisów oratorskich.
- Czcigodni państwo, piękne panie oraz ty Mieciuniu - zaczął - Zebralismy sie tu po to...
- On mnie obraża - przerwała mu Mieciunia
- Nieprawda -obruszył się Frajer
- Prawda - warkneła Mieciunia- Na własne uszy słyszałam jak bezczelnie imputował.
Westchnęliśmy
-Co imputował pani Mieciuniu?
Imputowanie było nam słowem bliżej nieznanym, jednak jak zorientowaliśmy się z częstotliwości z jaką używała go Mieciunia odmieniając przy tym przez wszystkie przypadki oznaczało ono smiertelną obrazę i krzywdę uczyniona Mieciuni.
- Skąd ja mam wiedzieć co imputował -powiedziała Mieciunia - Nie słuchałam go.
- To skąd pani wie, ze w ogóle imputował? -zapytalismy łagodnie
- Bo na dyktafon mam nagrane- odparła Mieciunia
Ten argument zamknał drogę do jakiejkolwiek dalszej dyskusji. Dyktafon był ulubionym narzędziem Mieciuni, którego uzywała do dokumentowania swojego życia oraz pomówień i obelg wysuwanych wzgledem niej przez osoby trzecie. Do osób trzecich zaliczała się wiekszość obcującej z Mieciunią populacji, a szczególnie celował w tym Frajer, którego Mieciunia oskarżała o dręczenie swojej osoby psychicznie ze szczególnym okrucieństwem.
Wracając do tematu posiedzenia Kapituły, aby z góry przerwać ich kłótnię, zanim przerodzi sie w wielogodzinne dywagacje na temat doznanych od siebie krzywd przerywanych odsłuchiwaniem dyktafonów, postanowilismy podjać radykalną akcję.
- Cisza i spokój. Natychmiast. - ryknęlismy - Bo zaczniemy rozliczać was z tego co do tej pory zrobiliscie.
Zadziałało. Przynajmniej chwilowo.
- A na jakiej podstawie? -zapytał nieśmiało Frajer
-Co na jakiej podstawie?
- Na jakiej podstawie zaczniecie nas rozliczać?- doprecyzował Frajer
Tym razem bylismy przygotowani
- Art 983 umowy z Kapitułą Wielkiego Kalesona -odparlismy - paragraf 45, punkt 6, podpunkt 142.
W zapadłej ciszy szept pani M. zabrzmiał jak huragan.
-To niemozliwe -wyszeptała - Oni przeczytali umowę. To się nigdy nie zdarzyło jeszcze nigdy w tysiącletniej historii Kapituły.
**
Po tym jak doprowadziliśmy Kapitułę do drżenia informacją, że przeczytaliśmy zawartą z nią umowę dalsze spotkanie upłynęło całkiem spokojnie.
- Co zrobiliście kochani w zeszłym tygodniu? -zapytalismy
- Ja znalazłam cud nr 5 -pisnęła pani M.
- Ja wprowadziłam do oferty nowy pleśnio-produkt - powiedziała Mieciunia
-A ja napisałem pismo z wnioskiem o anulowanie Prawa Budowlanego.
Pokiwaliśmy głowami
-Cieszymy się, że znaleźliscie sobie jakieś zajęcia -zaczęliśmy jadowicie- niemniej jednak nie zmienia to w żaden sposób faktu, że są to zajęcia całkowicie nieskoordynowane i zbędne.
Zupełnie jakbysmy wsadzli kij w mrowisko.
-Jak to zbędne?- wrzasnęła Mieciunia -Ja tu poważny pleśnio-biznes robię.
- A poważny plesnio-kwitek od Nadzoru Budowlanego mamy, że budynek nie stanowi zagrożenia dla zdrowia? - zapytaliśmy jadowicie
-Jakieś tam kwitki mamy -bąknęła Mieciunia
Jakieś tam kwitki obejmowały wielokrotną odmowę Nadzoru Budowlanego potwierdzenia, że budynek nie stanowi zagrożenia dla zdrowia mieszkańców. Co ciekawe jednocześnie Nadzór Budowlany odmawiał także wydania nakazów remontów.
-Pani Mieciuniu umawialiśmy się, że pleśnią i grzybem budowlanym będziemy handlować dopiero jak Nadzór Budowlany jednoznacznie potwierdzi, że zagrożenia zdrowia nie ma.
Mieciunia wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem. Chyba odnosiło się to do nas i naszych przodków, ale stuprocentowej pewności nie mieliśmy.
Tymczasem zwróciliśmy się do pani M
- Szanowna pani -zaczęlismy słodko - Rozumiemy, że porządkowanie katalogów może być czynnością nudną i skłaniającą do fantazjowania. Dlatego słowa nie powiedzieliśmy kiedy zajmowala się pani cudem pierwszym, drugim i trzecim. Przy czwartym stracilismy nieco cierpliwość, ale ciagle jeszcze staralismy się zachować stoicki spokój. Natomiast po tym jak znalazła pani cud piąty musimy to powiedzieć wyraźnie CUDA NIE ISTNIEJĄ.
Gdyby pani M wzorem Mieciuni zbluzgała nas i naszych przodków, albo wybuchnęła płaczem uznalibyśmy to jeszcze za reakcję w miarę normalną. Tymczasem pani M. uśmiechnęła się tylko łagodnie i powiedziała.
- Jeśli cuda nie istnieją to jak wytłumaczyć, że urzednicy wydali szereg decyzji, które nie mają oparcia w istniejącym prawie, a nawet wydają się być z nim sprzeczne.
Tu nas zagięła. Nie wiedzielismy jak to wytłumaczyć. Nie wiedziała też żadna z instytucji do których słalismy pisma, skargi i zażalenia bo jak do tej pory nie udzielono żadnej merytorycznej odpowiedzi na zadawane przez nas pytania.
Wycofalismy się więc dyplomatycznie, rozprawę z panią M i jej cudami zostawiając sobie napóźniej.
- Frajer, a co ty zrobiłeś? -zwróciliśmy się do Wielkiego Członka Kapituły Wielkiego Kalesona.
- W przeciwieństwie do nich - Frajer znacząco spojrzał na Mieciunię i panią M -Mnóstwo.
- Czyli? - zapytaliśmy podejrzliwie
- Prawie napisałem pismo o anulowanie Prawa Budowlanego -odparł z dumą Frajer
- Prawie? -nie odpuszczalismy
- To skomplikowany temat - odchrząknął Frajer - wymaga jednoznacznego udowodnienia bezsensu i niestosowania szeregu przepisów, podparcia się innymi...
- Ile stron juz napisałeś -przerwaliśmy mu brutalnie
- Około czterdziestu -sapnął Frajer - Oraz załączniki
- Frajer -załamalismy ręce - Kto to będzie czytał? Skróć do jednej strony.
- Absolutnie się nie da - pokręcił głową Frajer
- Bo poprosimy Mieciunię, żeby tobie pomogła - zagroziliśmy
- Nie trzeba. Sam spróbuje.-powiedział szybko Frajer
- Dobrze-kiwnęlismy głową - I wyrzuć wszystkie załączniki.
Po tej pacyfikacji Kapituła chwilowo zaczęła pracować całkiem dobrze. Nie marnując czasu na wymyślanie absurdalnych produktów,absurdalnych pism i absurdalnych cudów Kapituła opracowała całkiem przyzwoity program konkursów i turniei rycerskich w których wyłaniać będziemy najwybitniejsze osiągniecia urzędnicze. Z rozpędu pani M skatalogowała ponadto ostatnie otrzymane pisma i pod wpływem pedagogicznego porywu zaofiarowała się że dopisze do nich tytułem wstepu poradnik dla młodego urzędnika odnosnie spławiania petenta.
Tak więc wydawać by się mogło, że nasze zycie zaczęło się toczyć spokojnie i prawie szczęśliwie, gdyby nie drobny fakt, że dalej nie mozemy wyremontować domu, dusimy się w plesni i nikt nie jest nam w stanie wytłumaczyć dlaczego.
Posiedzenie otworzył Frajer, któremu nie wiedzieć czemu tego dnia zachciało się popisów oratorskich.
- Czcigodni państwo, piękne panie oraz ty Mieciuniu - zaczął - Zebralismy sie tu po to...
- On mnie obraża - przerwała mu Mieciunia
- Nieprawda -obruszył się Frajer
- Prawda - warkneła Mieciunia- Na własne uszy słyszałam jak bezczelnie imputował.
Westchnęliśmy
-Co imputował pani Mieciuniu?
Imputowanie było nam słowem bliżej nieznanym, jednak jak zorientowaliśmy się z częstotliwości z jaką używała go Mieciunia odmieniając przy tym przez wszystkie przypadki oznaczało ono smiertelną obrazę i krzywdę uczyniona Mieciuni.
- Skąd ja mam wiedzieć co imputował -powiedziała Mieciunia - Nie słuchałam go.
- To skąd pani wie, ze w ogóle imputował? -zapytalismy łagodnie
- Bo na dyktafon mam nagrane- odparła Mieciunia
Ten argument zamknał drogę do jakiejkolwiek dalszej dyskusji. Dyktafon był ulubionym narzędziem Mieciuni, którego uzywała do dokumentowania swojego życia oraz pomówień i obelg wysuwanych wzgledem niej przez osoby trzecie. Do osób trzecich zaliczała się wiekszość obcującej z Mieciunią populacji, a szczególnie celował w tym Frajer, którego Mieciunia oskarżała o dręczenie swojej osoby psychicznie ze szczególnym okrucieństwem.
Wracając do tematu posiedzenia Kapituły, aby z góry przerwać ich kłótnię, zanim przerodzi sie w wielogodzinne dywagacje na temat doznanych od siebie krzywd przerywanych odsłuchiwaniem dyktafonów, postanowilismy podjać radykalną akcję.
- Cisza i spokój. Natychmiast. - ryknęlismy - Bo zaczniemy rozliczać was z tego co do tej pory zrobiliscie.
Zadziałało. Przynajmniej chwilowo.
- A na jakiej podstawie? -zapytał nieśmiało Frajer
-Co na jakiej podstawie?
- Na jakiej podstawie zaczniecie nas rozliczać?- doprecyzował Frajer
Tym razem bylismy przygotowani
- Art 983 umowy z Kapitułą Wielkiego Kalesona -odparlismy - paragraf 45, punkt 6, podpunkt 142.
W zapadłej ciszy szept pani M. zabrzmiał jak huragan.
-To niemozliwe -wyszeptała - Oni przeczytali umowę. To się nigdy nie zdarzyło jeszcze nigdy w tysiącletniej historii Kapituły.
**
Po tym jak doprowadziliśmy Kapitułę do drżenia informacją, że przeczytaliśmy zawartą z nią umowę dalsze spotkanie upłynęło całkiem spokojnie.
- Co zrobiliście kochani w zeszłym tygodniu? -zapytalismy
- Ja znalazłam cud nr 5 -pisnęła pani M.
- Ja wprowadziłam do oferty nowy pleśnio-produkt - powiedziała Mieciunia
-A ja napisałem pismo z wnioskiem o anulowanie Prawa Budowlanego.
Pokiwaliśmy głowami
-Cieszymy się, że znaleźliscie sobie jakieś zajęcia -zaczęliśmy jadowicie- niemniej jednak nie zmienia to w żaden sposób faktu, że są to zajęcia całkowicie nieskoordynowane i zbędne.
Zupełnie jakbysmy wsadzli kij w mrowisko.
-Jak to zbędne?- wrzasnęła Mieciunia -Ja tu poważny pleśnio-biznes robię.
- A poważny plesnio-kwitek od Nadzoru Budowlanego mamy, że budynek nie stanowi zagrożenia dla zdrowia? - zapytaliśmy jadowicie
-Jakieś tam kwitki mamy -bąknęła Mieciunia
Jakieś tam kwitki obejmowały wielokrotną odmowę Nadzoru Budowlanego potwierdzenia, że budynek nie stanowi zagrożenia dla zdrowia mieszkańców. Co ciekawe jednocześnie Nadzór Budowlany odmawiał także wydania nakazów remontów.
-Pani Mieciuniu umawialiśmy się, że pleśnią i grzybem budowlanym będziemy handlować dopiero jak Nadzór Budowlany jednoznacznie potwierdzi, że zagrożenia zdrowia nie ma.
Mieciunia wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem. Chyba odnosiło się to do nas i naszych przodków, ale stuprocentowej pewności nie mieliśmy.
Tymczasem zwróciliśmy się do pani M
- Szanowna pani -zaczęlismy słodko - Rozumiemy, że porządkowanie katalogów może być czynnością nudną i skłaniającą do fantazjowania. Dlatego słowa nie powiedzieliśmy kiedy zajmowala się pani cudem pierwszym, drugim i trzecim. Przy czwartym stracilismy nieco cierpliwość, ale ciagle jeszcze staralismy się zachować stoicki spokój. Natomiast po tym jak znalazła pani cud piąty musimy to powiedzieć wyraźnie CUDA NIE ISTNIEJĄ.
Gdyby pani M wzorem Mieciuni zbluzgała nas i naszych przodków, albo wybuchnęła płaczem uznalibyśmy to jeszcze za reakcję w miarę normalną. Tymczasem pani M. uśmiechnęła się tylko łagodnie i powiedziała.
- Jeśli cuda nie istnieją to jak wytłumaczyć, że urzednicy wydali szereg decyzji, które nie mają oparcia w istniejącym prawie, a nawet wydają się być z nim sprzeczne.
Tu nas zagięła. Nie wiedzielismy jak to wytłumaczyć. Nie wiedziała też żadna z instytucji do których słalismy pisma, skargi i zażalenia bo jak do tej pory nie udzielono żadnej merytorycznej odpowiedzi na zadawane przez nas pytania.
Wycofalismy się więc dyplomatycznie, rozprawę z panią M i jej cudami zostawiając sobie napóźniej.
- Frajer, a co ty zrobiłeś? -zwróciliśmy się do Wielkiego Członka Kapituły Wielkiego Kalesona.
- W przeciwieństwie do nich - Frajer znacząco spojrzał na Mieciunię i panią M -Mnóstwo.
- Czyli? - zapytaliśmy podejrzliwie
- Prawie napisałem pismo o anulowanie Prawa Budowlanego -odparł z dumą Frajer
- Prawie? -nie odpuszczalismy
- To skomplikowany temat - odchrząknął Frajer - wymaga jednoznacznego udowodnienia bezsensu i niestosowania szeregu przepisów, podparcia się innymi...
- Ile stron juz napisałeś -przerwaliśmy mu brutalnie
- Około czterdziestu -sapnął Frajer - Oraz załączniki
- Frajer -załamalismy ręce - Kto to będzie czytał? Skróć do jednej strony.
- Absolutnie się nie da - pokręcił głową Frajer
- Bo poprosimy Mieciunię, żeby tobie pomogła - zagroziliśmy
- Nie trzeba. Sam spróbuje.-powiedział szybko Frajer
- Dobrze-kiwnęlismy głową - I wyrzuć wszystkie załączniki.
Po tej pacyfikacji Kapituła chwilowo zaczęła pracować całkiem dobrze. Nie marnując czasu na wymyślanie absurdalnych produktów,absurdalnych pism i absurdalnych cudów Kapituła opracowała całkiem przyzwoity program konkursów i turniei rycerskich w których wyłaniać będziemy najwybitniejsze osiągniecia urzędnicze. Z rozpędu pani M skatalogowała ponadto ostatnie otrzymane pisma i pod wpływem pedagogicznego porywu zaofiarowała się że dopisze do nich tytułem wstepu poradnik dla młodego urzędnika odnosnie spławiania petenta.
Tak więc wydawać by się mogło, że nasze zycie zaczęło się toczyć spokojnie i prawie szczęśliwie, gdyby nie drobny fakt, że dalej nie mozemy wyremontować domu, dusimy się w plesni i nikt nie jest nam w stanie wytłumaczyć dlaczego.
Sprawozdanie z osmego posiedzenia Kapituly
Kiedy minister nie chce współpracować, opinię publiczną trzeba zaalarmować.
Posiedzenie Kapituły w tym tygodniu rozpoczęła przemowa Mieciuni. Nie będziemy przytaczać jego treści gdyż było dość przewlekłe, bogato ilustrowane przykładami z życia bufetu wziętymi oddawało poglady Mieciuni na temat potrzeby posiadania rządu, jakości rządu i tego co Mieciunia zrobilaby z rządem, jesli dostałaby go w swoje ręce. Niestety nie zrozumielismy czy miała przy tym na mysli rząd państwa w którym się znajdowaliśmy czy rząd DUPPA ( Demokratycznej Unii Północno - Poludniowej Atlantydy) czyli państwa, którego Mieciunia twierdzi że jest obywatelką.
Musimy jednak przyznać, że cała ta DUPPA wydaje się nam bardzo podejrzana. Mieciunia uparcie twierdzi, że jest to kraina mlekiem, miodem i whisky płynąca, w której wszyscy (a przynajmniej uznani celebryci tacy jak ona) żyją sobie w szczęściu i beztrosce. Doprowadzając do szału Frajera Mieciunia nieustannie powołuje się na doskonałość funkcjonowania DUPPA, w tym "Bierzcie przykład z DUPPA" albo "Od lat mamy to w DUPPA".
Niezapomnianym stwierdzeniem Mieciuni pozostaje głeboko patriotyczne stwierdzenie, które wyszlo z jej ust czyli "DUPPA to ja", co Frajer skwitował "W to akurat wierzę".
Wracając jednak z DUPPA na ziemia (to jest ziemię). Swoje przemówienie Mieciunia zakończyła wylaniem wiadra żalów (albo pomyj jak kto woli) na niewdzięczność ministrów, którym podsunęlismy wspaniałą okazje do wykazania się jako światli ojcowie narodu i załatwienia naszej sprawy, z czego żaden minister jednak nie skorzystał. Po czym Mieciunia sapnęła jeszcze gniewnie i usiadła.
Zapadła pełna zakłopotania cisza.
- U nas w Archiwum Bibliotek Wiejskich mielismy kiedyś klopot z czytelnikami, którzy nie oddawali książek -powiedziała nagle pani M.
Wypowiedź ta spowodowała powszechne zakłopotanie.
-Co pani ma na myśli pani M? -zapytalismy szybko widząc, że Mieciunia otwiera już usta do kolejnej tyrady tym razem poświęconej pani M.
-To że kiedy nie oddawali nam książek wywiesiliśmy listę ich nazwisk na tablicy przed archiwum -odparła pani M - Zawstydzili się i zaczęli oddawać.
Nie za bardzo zrozumielismy co miała na myśli. Zrozumiał natomiast Frajer.
- Czyli ma pani na mysli,żeby sprawę upublicznić? - powiedział
- Dokładnie -kiwneła głową pani M.
Frajerowi aż zaświeciły się oczy.
- Super -wykrzyknął - Taka okazja trafia się raz na 500 lat.
Poczuliśmy sie nieco zaniepokojeni
-Jaka okazja?
Nasz niepokój wzmógł się jeszcze bardziej kiedy Frajer z panią M. i Mieciunią zaczęli udzielać nam chaotycznych wyjasnień z których wynikało, że normalnie Kapituła Wielkiego Kalesona jest organizacją tajną i działającą skrycie, a sam dźwięk jej złowrogiego imienia jest zwykle wystarczający, żeby zmusić do naleznego działania najbardziej opornego urzędnika. Raz na 500 lat trafia się jednak tak beznadziejny przypadek jak nasz i wtedy Kapituła nie zważając na to iz jest organizacją tajną i skrytą upublicznia całą sprawę, a potem -jak to zgrabnie okreslił Frajer - "urzedniczy wstyd trwa w legendach całe wieki".
Posiedzenie Kapituły w tym tygodniu rozpoczęła przemowa Mieciuni. Nie będziemy przytaczać jego treści gdyż było dość przewlekłe, bogato ilustrowane przykładami z życia bufetu wziętymi oddawało poglady Mieciuni na temat potrzeby posiadania rządu, jakości rządu i tego co Mieciunia zrobilaby z rządem, jesli dostałaby go w swoje ręce. Niestety nie zrozumielismy czy miała przy tym na mysli rząd państwa w którym się znajdowaliśmy czy rząd DUPPA ( Demokratycznej Unii Północno - Poludniowej Atlantydy) czyli państwa, którego Mieciunia twierdzi że jest obywatelką.
Musimy jednak przyznać, że cała ta DUPPA wydaje się nam bardzo podejrzana. Mieciunia uparcie twierdzi, że jest to kraina mlekiem, miodem i whisky płynąca, w której wszyscy (a przynajmniej uznani celebryci tacy jak ona) żyją sobie w szczęściu i beztrosce. Doprowadzając do szału Frajera Mieciunia nieustannie powołuje się na doskonałość funkcjonowania DUPPA, w tym "Bierzcie przykład z DUPPA" albo "Od lat mamy to w DUPPA".
Niezapomnianym stwierdzeniem Mieciuni pozostaje głeboko patriotyczne stwierdzenie, które wyszlo z jej ust czyli "DUPPA to ja", co Frajer skwitował "W to akurat wierzę".
Wracając jednak z DUPPA na ziemia (to jest ziemię). Swoje przemówienie Mieciunia zakończyła wylaniem wiadra żalów (albo pomyj jak kto woli) na niewdzięczność ministrów, którym podsunęlismy wspaniałą okazje do wykazania się jako światli ojcowie narodu i załatwienia naszej sprawy, z czego żaden minister jednak nie skorzystał. Po czym Mieciunia sapnęła jeszcze gniewnie i usiadła.
Zapadła pełna zakłopotania cisza.
- U nas w Archiwum Bibliotek Wiejskich mielismy kiedyś klopot z czytelnikami, którzy nie oddawali książek -powiedziała nagle pani M.
Wypowiedź ta spowodowała powszechne zakłopotanie.
-Co pani ma na myśli pani M? -zapytalismy szybko widząc, że Mieciunia otwiera już usta do kolejnej tyrady tym razem poświęconej pani M.
-To że kiedy nie oddawali nam książek wywiesiliśmy listę ich nazwisk na tablicy przed archiwum -odparła pani M - Zawstydzili się i zaczęli oddawać.
Nie za bardzo zrozumielismy co miała na myśli. Zrozumiał natomiast Frajer.
- Czyli ma pani na mysli,żeby sprawę upublicznić? - powiedział
- Dokładnie -kiwneła głową pani M.
Frajerowi aż zaświeciły się oczy.
- Super -wykrzyknął - Taka okazja trafia się raz na 500 lat.
Poczuliśmy sie nieco zaniepokojeni
-Jaka okazja?
Nasz niepokój wzmógł się jeszcze bardziej kiedy Frajer z panią M. i Mieciunią zaczęli udzielać nam chaotycznych wyjasnień z których wynikało, że normalnie Kapituła Wielkiego Kalesona jest organizacją tajną i działającą skrycie, a sam dźwięk jej złowrogiego imienia jest zwykle wystarczający, żeby zmusić do naleznego działania najbardziej opornego urzędnika. Raz na 500 lat trafia się jednak tak beznadziejny przypadek jak nasz i wtedy Kapituła nie zważając na to iz jest organizacją tajną i skrytą upublicznia całą sprawę, a potem -jak to zgrabnie okreslił Frajer - "urzedniczy wstyd trwa w legendach całe wieki".
Sprawozdanie z dziewiątego posiedzenia Kapituly
To posiedzenie Kapituły było zupełnie inne niż poprzednie. Nie chodziło nawet o to, że pomieszczenie,w którym się odbywało udekorowane było różowymi balonikami i różowymi papierowymi girlandami. To moglibysmy jeszcze zwalić na ekstrawagancję Mieciuni, tak samo jak stojący na środku stołu różowy tort zwieńczony lukrowanym amorkiem. To posiedzenie Kapituły było inne bo zamiast narzekania i wypominania sobie, kto ostatnio czego nie zrobił i dlaczego zajęlismy się świętowaniem.
Wojewoda i Nadzór Budowlany potwierdzili, że możemy remontować własny dom !!! Za kilka tygodni po pleśni i grzybie budowlanym może zostać tylko wspomnienie. Udrożnimy wentylację i ocieplimy elewację. W myslach paliliśmy już całą korespondencję z urzędami (łącznie z segregatorami) i rozpoczynalismy spokojne i nieco nudne życie.
Przy stole zgromadziła się Mieciunia, pani M i Frajer. Otworzylismy z hukiem szampana i rozlalismy do kieliszków. Przyszedł czas na toast.
- Szanowna Kapituło - powiedzieliśmy wznosząc kieliszki w górę - Na wstępie chcielismy podziękować wam za włozone wysiłki, wasz entuzjazm i niespożytą energię w pomaganiu nam w naszych problemach remontowych.
Cóż doniosłość chwili pozwoliła nam wspaniałomyślnie zapomnieć, że przez kilka ostatnich miesięcy Kapituła zajmowała się głownie obijaniem się ,knuciem przeciwko sobie (w czym celowała zwłaszcza Mieciunia i Frajer) i ogólnie graniem na naszych zszarganych nerwach. Na szczęście właśnie się to się kończyło.
Odchrząknelismy patrząc na uśmiechnięte twarze Kapituły i kontynuowalismy
- Teraz kiedy nasz cel już został osiagnięty i możemy remontowac dom, żegnamy was z żalem.
Mieciunia, pani M i Frajer spojrzeli na nas jakby lekko zdziwieni.
"Nie wierzą nam" - przeszło nam przez głowę.
- Będzie nam was szczerze brakowało -dodalismy starając się brzmieć szczerze - I dlatego chcielibysmy wręczyć wam na pożegnanie ten skromny okolicznościowy prezent.
Siegnęlismy pod stół wydobywając udekorowaną kokardką papierową torbę.
-Proszę - powiedzieliśmy - Na dowód naszej wdzięczności i dozgonnej przyjaźni.
Kapituła nawet sie nie poruszyła. Mieciunia,pani M i Frajer stali, patrząc na nas jakby podejrzewali, że oszaleliśmy.
-Ale my przecież nigdzie nie idziemy -powiedziała pani M.
Wojewoda i Nadzór Budowlany potwierdzili, że możemy remontować własny dom !!! Za kilka tygodni po pleśni i grzybie budowlanym może zostać tylko wspomnienie. Udrożnimy wentylację i ocieplimy elewację. W myslach paliliśmy już całą korespondencję z urzędami (łącznie z segregatorami) i rozpoczynalismy spokojne i nieco nudne życie.
Przy stole zgromadziła się Mieciunia, pani M i Frajer. Otworzylismy z hukiem szampana i rozlalismy do kieliszków. Przyszedł czas na toast.
- Szanowna Kapituło - powiedzieliśmy wznosząc kieliszki w górę - Na wstępie chcielismy podziękować wam za włozone wysiłki, wasz entuzjazm i niespożytą energię w pomaganiu nam w naszych problemach remontowych.
Cóż doniosłość chwili pozwoliła nam wspaniałomyślnie zapomnieć, że przez kilka ostatnich miesięcy Kapituła zajmowała się głownie obijaniem się ,knuciem przeciwko sobie (w czym celowała zwłaszcza Mieciunia i Frajer) i ogólnie graniem na naszych zszarganych nerwach. Na szczęście właśnie się to się kończyło.
Odchrząknelismy patrząc na uśmiechnięte twarze Kapituły i kontynuowalismy
- Teraz kiedy nasz cel już został osiagnięty i możemy remontowac dom, żegnamy was z żalem.
Mieciunia, pani M i Frajer spojrzeli na nas jakby lekko zdziwieni.
"Nie wierzą nam" - przeszło nam przez głowę.
- Będzie nam was szczerze brakowało -dodalismy starając się brzmieć szczerze - I dlatego chcielibysmy wręczyć wam na pożegnanie ten skromny okolicznościowy prezent.
Siegnęlismy pod stół wydobywając udekorowaną kokardką papierową torbę.
-Proszę - powiedzieliśmy - Na dowód naszej wdzięczności i dozgonnej przyjaźni.
Kapituła nawet sie nie poruszyła. Mieciunia,pani M i Frajer stali, patrząc na nas jakby podejrzewali, że oszaleliśmy.
-Ale my przecież nigdzie nie idziemy -powiedziała pani M.
- Jak to nigdzie nie idziecie?-wydusilismy z siebie
-Normalnie - odparł Frajer - Przecież jeszcze nic nie załatwilismy.
Zrobiło nam się trochę dziwnie
- Ależ załatwiliście - powiedzieliśmy słabo -Możemy robić remonty
- Remonty, remonty- burkneła Mieciunia -Kogo te wasze remonty obchodzą.
- Przecież pojawiliscie się, własnie po to żebyśmy mogli zrobić remonty -zaprotestowaliśmy - sami mówiliście. Wypowiedzieliśmy jakieś tam zaklęcie, rzucilismy zszywaczem czy jakos tak.
Mieciunia wydała z siebie głebokie westchnienie
- Mowiłam, że to jakieś wyjatkowo ciemne ćwoki - powiedziała zwracając się do pani M i Frajera - Powiedzieć im?
- Co powiedzieć?- zdziwiliśmy się
- Że to wcale nie wy nas wezwaliście - pisnęła pani M.
- Nie my? To kto?
- Gienek Loco - odparła Mieciunia
- Genius Loci, ty prymitywna babo -poprawił ją Frajer -Genius Loci czyli duch Starego Letniska, dewastowanego przez niekompetentnych urzędali.
Zrobiło nam się lekko słabo
- A co my do tego mamy?
- Nic- odparł Frajer- Ale znaleźliście się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Duch jak sama nazwa wskazuje nie może rzucić zszywaczem. Może co najwyżej snuć się i jęczeć, więc snuł się i jęczał nam od jakichś trzydziestu lat, a my czekaliśmy na okazję, zeby wkroczyć do akcji.
- Czyli aż jakiś ćwok uprzejmie rzuci zszywaczem, żeby nas przywołać -podpowiedziała uprzejmie Mieciunia - Aż wreszcie trafiliśmy na was.
- Ostatnie kilka miesięcy spedziliśmy bardzo pracowicie -dodała pani M -Pod pozorem załatwienia wam remontów kręciliśmy się po okolicy i zbieraliśmy informacje.
-Jakie informacje?
- Na temat stopnia urzedniczej dewastacji -powiedziała pani M - Wycięte drzewa, zburzone zabytkowe wille,postawione obrzydliwe baraki, których być tu nie powinno. Zresztą to wszystko opiszę wkrótce w raporcie.
- Raporcie?
- No tak - dodał Frajer -Przecież zanim przystąpi się do akcji trzeba wszystko solidnie udokumentować.
Poczulismy że trochę kręci nam się w głowie
- Jakiej akcji?
- Akcji rewitalizacji Starego Letniska - powiedziała Mieciunia -Bo tu było jakieś 80 lat temu bardzo ekskluzywne i eleganckie letnisko. Gienek Loco założył.
- Genius Loci, ty ofiaro braku podstawowej edukacji -sprostował Frajer - I jeśli już to nie założył, ale ogólnie się unosił. Załozył ktoś inny. Około roku 1900...
Dalej już nie słuchalismy
- Czyli wykorzystaliscie nas perfidnie -wyszeptaliśmy
- No nie -powiedziała Mieciunia- Żałatwilismy wam przecież nakazy remontów. Może jeszcze jakieś odszkodowanie dostaniecie. Frajer się tym zajmie. On jest dobry w te klocki. Paragrafów to zna więcej niż gdyby swoje odsiedział.
-Normalnie - odparł Frajer - Przecież jeszcze nic nie załatwilismy.
Zrobiło nam się trochę dziwnie
- Ależ załatwiliście - powiedzieliśmy słabo -Możemy robić remonty
- Remonty, remonty- burkneła Mieciunia -Kogo te wasze remonty obchodzą.
- Przecież pojawiliscie się, własnie po to żebyśmy mogli zrobić remonty -zaprotestowaliśmy - sami mówiliście. Wypowiedzieliśmy jakieś tam zaklęcie, rzucilismy zszywaczem czy jakos tak.
Mieciunia wydała z siebie głebokie westchnienie
- Mowiłam, że to jakieś wyjatkowo ciemne ćwoki - powiedziała zwracając się do pani M i Frajera - Powiedzieć im?
- Co powiedzieć?- zdziwiliśmy się
- Że to wcale nie wy nas wezwaliście - pisnęła pani M.
- Nie my? To kto?
- Gienek Loco - odparła Mieciunia
- Genius Loci, ty prymitywna babo -poprawił ją Frajer -Genius Loci czyli duch Starego Letniska, dewastowanego przez niekompetentnych urzędali.
Zrobiło nam się lekko słabo
- A co my do tego mamy?
- Nic- odparł Frajer- Ale znaleźliście się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Duch jak sama nazwa wskazuje nie może rzucić zszywaczem. Może co najwyżej snuć się i jęczeć, więc snuł się i jęczał nam od jakichś trzydziestu lat, a my czekaliśmy na okazję, zeby wkroczyć do akcji.
- Czyli aż jakiś ćwok uprzejmie rzuci zszywaczem, żeby nas przywołać -podpowiedziała uprzejmie Mieciunia - Aż wreszcie trafiliśmy na was.
- Ostatnie kilka miesięcy spedziliśmy bardzo pracowicie -dodała pani M -Pod pozorem załatwienia wam remontów kręciliśmy się po okolicy i zbieraliśmy informacje.
-Jakie informacje?
- Na temat stopnia urzedniczej dewastacji -powiedziała pani M - Wycięte drzewa, zburzone zabytkowe wille,postawione obrzydliwe baraki, których być tu nie powinno. Zresztą to wszystko opiszę wkrótce w raporcie.
- Raporcie?
- No tak - dodał Frajer -Przecież zanim przystąpi się do akcji trzeba wszystko solidnie udokumentować.
Poczulismy że trochę kręci nam się w głowie
- Jakiej akcji?
- Akcji rewitalizacji Starego Letniska - powiedziała Mieciunia -Bo tu było jakieś 80 lat temu bardzo ekskluzywne i eleganckie letnisko. Gienek Loco założył.
- Genius Loci, ty ofiaro braku podstawowej edukacji -sprostował Frajer - I jeśli już to nie założył, ale ogólnie się unosił. Załozył ktoś inny. Około roku 1900...
Dalej już nie słuchalismy
- Czyli wykorzystaliscie nas perfidnie -wyszeptaliśmy
- No nie -powiedziała Mieciunia- Żałatwilismy wam przecież nakazy remontów. Może jeszcze jakieś odszkodowanie dostaniecie. Frajer się tym zajmie. On jest dobry w te klocki. Paragrafów to zna więcej niż gdyby swoje odsiedział.
O tym jak Kapituła ratuje Stare Letnisko w części drugiej
Więcej o Kapitule Wielkiego Kalesona i ..... |