1. Klasa średnia czyli średniacy.
Współczesne określenie "klasa średnia" przyszło do nas z kręgów cywilizacji zachodniej i oznacza po prostu ludzi o średnim dochodzie. Pojęcie to ukuto w krajach w których państwo było wyłączną własnością arystokracji i zaszła potrzeba na nazwanie tworzącej się w XVIII i XIX wieku grupy ludzi, która na skutek przemian społecznych dorobiła się takiego majątku i wpływów, że trudno było ich ignorować klasyfikując jako" gmin". Do tej grupy zaklasyfikowano również niegdyś wpływowy patrycjat miejski, który zaczynał tracić wpływy i który jakoś nieporęcznie było wrzucić do tego samego worka jako pogardzana "tłuszcza". Była to cały czas jednak grupa ludzi, która nie czuła się odpowiedzialna za cokolwiek więcej niż własny majątek. Państwo cały czas należało do arystokracji i tylko oni jako właściciele czuli się odpowiedzialni za jego prawidłowe funkcjonowanie. Z lepszym lub gorszym skutkiem.. |
|
Nawiasem mówiąc zostało to nawet zilustrowane w literaturze. Na przykład w sadze rodu Forsyte'ów, rodzie, który doszedł własna praca do znacznego majątku, zainteresowanie się czymś więcej niż własnym majątkiem i jego akumulacja pojawia się dopiero wtedy, gdy piękna Fleur Forsyte wychodzi za mąż za arystokratę, którego życie toczy się już wokół spraw publicznych. Tym niemniej jest to chyba przez jego piękna żoną, świeżo upieczoną baronową, uważane za rodzaj dziwactwa.
W kręgu cywilizacyjnym dawnej Rzeczypospolitej struktura społeczna wyglądała zgoła inaczej. Rzeczypospolita w zasadzie nie "dorobiła" się własnej uprzywilejowanej arystokracji. Właściciele dużych majątków określani czasami jako "możnowładcy" czy "wielmoża" byli właściwie tylko bogata szlachtą nie posiadającymi większych praw niż pozostała jej część. Byli ono nierzadko zresztą podkarmiani przez obce (i wcale dobrze Rzeczypospolitej nie życzące) państwa i czasem nie identyfikowali się nawet z Rzeczypospolitą lecz ze swoimi "kuzynami" na obcych dworach. Z kolei ci z nich, którzy dostrzegali swój interes w dobrze funkcjonującym państwie mogli co najwyżej stanąć na czele "średniaków" jako pierwszy wśród równych. Nie byli jednak w pozycji by narzucić swojej woli czymkolwiek innym niż siła własnych zalet i wynikającego stąd autorytetu. Cały ciężar utrzymania porządku w organizmie państwowym spadał więc głównie ma barki "średniaków", co działało nadzwyczaj dobrze przez kilkaset lat prowadząc do powstania największego europejskiego mocarstwa XV i XVI wieku. Działało dopóty, dopóki na skutek zawirowań historii przewagi w państwie nie uzyskali, wykorzystując swoją przewagę finansową, możnowładcy (jak wspomnieliśmy) niejednokrotnie opłacani przez wrogie Rzeczypospolitej państwa.
Cywilizacja Rzeczypospolitej była więc cywilizacją klasy średniej, lub używając bardziej technicznych określeń cywilizacją "średniego managementu". Była cywilizacją w której z istniejącym tworem państwowych utożsamiała się największa możliwa ilość obywateli- właścicieli, którzy obowiązkiem dbałości o to właśnie państwo usprawiedliwiali swoje przywileje.
Zresztą jeszcze w XVIII określenie tutejszych średniaków mianem "klasy średniej" najprawdopodobniej by ich śmiertelnie obraziło, pomimo iż dobrze ocenia ono zawartość ich portfela. "Klasa średnia" sugeruje istnienie czegoś wyższego, a oni nigdy nie uznawali nikogo i niczego ponad sobą. W tej kulturze nawet król był tylko "pierwszym wśród równych" a nie pomazańcem bożym. A obłożenie Rzeczypospolitej klątwą (do tej pory nie zdjętą) przez ówczesnego papieża, że złe traktowanie zakonu krzyżackiego nie przeszkodziło dać mu potężnego łupnia pod Grunwaldem i to w rytmie "Bogurodzicy". Jak wiadomo papież tez człowiek i może się mylić, Podobnie zresztą jak król. Wie o tym każdy dobry polski katolik..
W kręgu cywilizacyjnym dawnej Rzeczypospolitej struktura społeczna wyglądała zgoła inaczej. Rzeczypospolita w zasadzie nie "dorobiła" się własnej uprzywilejowanej arystokracji. Właściciele dużych majątków określani czasami jako "możnowładcy" czy "wielmoża" byli właściwie tylko bogata szlachtą nie posiadającymi większych praw niż pozostała jej część. Byli ono nierzadko zresztą podkarmiani przez obce (i wcale dobrze Rzeczypospolitej nie życzące) państwa i czasem nie identyfikowali się nawet z Rzeczypospolitą lecz ze swoimi "kuzynami" na obcych dworach. Z kolei ci z nich, którzy dostrzegali swój interes w dobrze funkcjonującym państwie mogli co najwyżej stanąć na czele "średniaków" jako pierwszy wśród równych. Nie byli jednak w pozycji by narzucić swojej woli czymkolwiek innym niż siła własnych zalet i wynikającego stąd autorytetu. Cały ciężar utrzymania porządku w organizmie państwowym spadał więc głównie ma barki "średniaków", co działało nadzwyczaj dobrze przez kilkaset lat prowadząc do powstania największego europejskiego mocarstwa XV i XVI wieku. Działało dopóty, dopóki na skutek zawirowań historii przewagi w państwie nie uzyskali, wykorzystując swoją przewagę finansową, możnowładcy (jak wspomnieliśmy) niejednokrotnie opłacani przez wrogie Rzeczypospolitej państwa.
Cywilizacja Rzeczypospolitej była więc cywilizacją klasy średniej, lub używając bardziej technicznych określeń cywilizacją "średniego managementu". Była cywilizacją w której z istniejącym tworem państwowych utożsamiała się największa możliwa ilość obywateli- właścicieli, którzy obowiązkiem dbałości o to właśnie państwo usprawiedliwiali swoje przywileje.
Zresztą jeszcze w XVIII określenie tutejszych średniaków mianem "klasy średniej" najprawdopodobniej by ich śmiertelnie obraziło, pomimo iż dobrze ocenia ono zawartość ich portfela. "Klasa średnia" sugeruje istnienie czegoś wyższego, a oni nigdy nie uznawali nikogo i niczego ponad sobą. W tej kulturze nawet król był tylko "pierwszym wśród równych" a nie pomazańcem bożym. A obłożenie Rzeczypospolitej klątwą (do tej pory nie zdjętą) przez ówczesnego papieża, że złe traktowanie zakonu krzyżackiego nie przeszkodziło dać mu potężnego łupnia pod Grunwaldem i to w rytmie "Bogurodzicy". Jak wiadomo papież tez człowiek i może się mylić, Podobnie zresztą jak król. Wie o tym każdy dobry polski katolik..
ł2. Geneza cywilizacji "średniego managementu"
Co sprawiło, że właśnie na terenie Europy środkowo-wschodniej powstał ten unikalny twór cywilizacyjny? Przyczyn pewnie było wiele. Na pewno nie bez znaczenia jest geografia. Rzeczypospolita na każdym etapie swojego istnienia była tworem w przeważającej części równinnym (nizinnym lub nizinno-wyżynnym). Na równinnych przestrzeniach nie ma przesmyków, przełęczy czy innych punktów, których utrzymanie pozwala trzymać w szachu ludność całego terenu. Pewnie nie bez znaczenia była również wiecowa kultura słowiańska w której prawo współdecydowania o losach wspólnoty posiadali wszyscy jej wolni członkowie (a była ich zdecydowana większość) i brak tradycji bezwzględnego podporządkowywania się woli przywódcy.
"Są zuchwali, samowolni, nie znoszą panowania nad sobą, tak, że zabijają nieraz swego wodza i rządcę przy wspólnym posiłku lub w podróży" - pisał w V wieku Pseudo-Cezariusz (cyt za J. Gąssowskim "dzieje i kultura dawnych Słowian").
Natomiast Prokop z Cezarei w VI w dodawał "..nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie i dlatego zawsze wszystkie pomyślne i niepomyślne sprawy załatwiane bywają na ogólnym zgromadzeniu" (cyt j.w.).
Jednak bodajże najważniejszym czynnikiem prowadzącym do wytworzenia w tym miejscu unikalnej kultury były okoliczności w jakich tworzyło się państwo polskie, które rozszerzyło później swój model cywilizacyjny na cała Rzeczpospolitą.
Co sprawiło, że właśnie na terenie Europy środkowo-wschodniej powstał ten unikalny twór cywilizacyjny? Przyczyn pewnie było wiele. Na pewno nie bez znaczenia jest geografia. Rzeczypospolita na każdym etapie swojego istnienia była tworem w przeważającej części równinnym (nizinnym lub nizinno-wyżynnym). Na równinnych przestrzeniach nie ma przesmyków, przełęczy czy innych punktów, których utrzymanie pozwala trzymać w szachu ludność całego terenu. Pewnie nie bez znaczenia była również wiecowa kultura słowiańska w której prawo współdecydowania o losach wspólnoty posiadali wszyscy jej wolni członkowie (a była ich zdecydowana większość) i brak tradycji bezwzględnego podporządkowywania się woli przywódcy.
"Są zuchwali, samowolni, nie znoszą panowania nad sobą, tak, że zabijają nieraz swego wodza i rządcę przy wspólnym posiłku lub w podróży" - pisał w V wieku Pseudo-Cezariusz (cyt za J. Gąssowskim "dzieje i kultura dawnych Słowian").
Natomiast Prokop z Cezarei w VI w dodawał "..nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie i dlatego zawsze wszystkie pomyślne i niepomyślne sprawy załatwiane bywają na ogólnym zgromadzeniu" (cyt j.w.).
Jednak bodajże najważniejszym czynnikiem prowadzącym do wytworzenia w tym miejscu unikalnej kultury były okoliczności w jakich tworzyło się państwo polskie, które rozszerzyło później swój model cywilizacyjny na cała Rzeczpospolitą.
3. Trudne narodziny
Mówienie o tym, że Polska narodziła się w roku 966 jest nieporozumieniem. Twory państwowe nie pojawiają się z dnia na dzień ich powstanie jest długotrwałym i burzliwym procesem. Proces tworzenia państwowości polskiej rozpoczął się niewątpliwie w X wieku (o ile nie wcześniej), ale kształtowanie jej charakteru trwało kilkaset lat i za jej symboliczny koniec należy uznać koronacje księcia kujawskiego Władysława Łokietka po dokonanym przez niego zjednoczeniu ziem polskich po rozbiciu dzielnicowym.
Cały ten okres był w gruncie rzeczy nieudana próba wprowadzenia na tereny polskie zachodniego feudalno-patriachalnego modelu społecznego. Próba, która spotkała się ze zdecydowanym i konsekwentnym oporem.
Co prawda czasach Mieszka I (ok.960-992) i Bolesława Chrobrego (992-1025) konsekwentne wprowadzano nowe rozwiązania cywilizacyjne wierząc, ze doprowadzi to do powstania silnego państwa. Sprawiało to że sytuacja feudalnych możnowładców stawała się coraz lepsza a pozycja coraz silniejsza. Odbywało się to kosztem pozbawiania praw i ziemi słabszych prowadząc do ich degradacji nie tylko społecznej, ale również materialnej. Budziło to sprzeciw ludności, który osiągnął swoje apogeum za czasów ich następcy Mieszka II, gdy ok roku 1037 wybuchło krwawe powstanie pogańskie. Gall anonim pisał "... poddani powstali na panów, wyzwoleńcy przeciwko szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc (...) i zbrodniczo rozdrapali dostojeństwa (...) Rozpoczęli bunt przeciw biskupom i kapłanom Boga, niektórych z nich, jakoby godniejszą śmiercią, mieczem zgładzili, jakoby godnych lichszej śmierci ukamieniowali" (cyt zaczerpnięty z "Dawna Polska" Marii Boguckiej)
Wbrew akcentowanym przez Gala Anonima religijnym motywom bunt ten wydaje się być w rzeczywistości raczej buntem przeciwko strukturze feudalnej i symbolizującym ja nowym panom feudalnych zarówno świeckich jak i duchownych oraz stopniowej utracie przez większa część społeczeństwa przywilejów, którymi cieszono się w epoce przedchrześcijańskiej demokracji wiecowej. Bunt opanował dopiero Kazimierz Odnowiciel ( 1034-1058) przybyły na czele oddziałów cudzoziemskich i dzięki wsparciu władców Niemiec i Rusi. Wpływy możnowładców feudalnych musiały jednak dalej rosnąc skoro za czasów Władysława Hermana (1079-1102) faktyczną władzę sprawował Sieciech przedstawiciel jednego z możnych rodów.
W tym czasie powoli stawało się jasne, że wielcy panowie feudalni dążąc do wzmocnienie swojej władzy nie tylko kosztem uboższych warstw społeczeństwa, ale również kosztem władzy królewskiej - stawali się czynnikiem odśrodkowym, można powiedzieć nawet antypaństwowym. Z kolei te tendencje zaczynały być powoli równoważone przez drobne rycerstwo, które we wzmocnieniu władzy centralnej i silnym państwie upatrywało nie tylko ograniczenia samowoli feudalnych możnowładców, ale również sposobu na opanowanie chaosu, który rządy feudałów powodowały. Ten ostatni uderzał przede wszystkim w drobne rycerstwo i w biedniejsze warstwy społeczne. Już Bolesław Krzywousty (1102–1107) syn uzależnionego od przedstawiciela feudalnych możnowładców Władysława Hermana skupił w swoich rękach całe ówczesne ziemie polskie opierając się na drobnym rycerstwie. Na drobnym rycerstwie oparł się tez kilka pokoleń później Władysław Łokietek (1306-1333) jednocząc kraj po kilkusetletnim rozbiciu dzielnicowym. Walka z feudalnymi możnowładcami została przez średniaków wygrana i tym zwycięstwem mogli się cieszyć przez kilkaset następnych lat budując pracowicie swoje imperium.
Mówienie o tym, że Polska narodziła się w roku 966 jest nieporozumieniem. Twory państwowe nie pojawiają się z dnia na dzień ich powstanie jest długotrwałym i burzliwym procesem. Proces tworzenia państwowości polskiej rozpoczął się niewątpliwie w X wieku (o ile nie wcześniej), ale kształtowanie jej charakteru trwało kilkaset lat i za jej symboliczny koniec należy uznać koronacje księcia kujawskiego Władysława Łokietka po dokonanym przez niego zjednoczeniu ziem polskich po rozbiciu dzielnicowym.
Cały ten okres był w gruncie rzeczy nieudana próba wprowadzenia na tereny polskie zachodniego feudalno-patriachalnego modelu społecznego. Próba, która spotkała się ze zdecydowanym i konsekwentnym oporem.
Co prawda czasach Mieszka I (ok.960-992) i Bolesława Chrobrego (992-1025) konsekwentne wprowadzano nowe rozwiązania cywilizacyjne wierząc, ze doprowadzi to do powstania silnego państwa. Sprawiało to że sytuacja feudalnych możnowładców stawała się coraz lepsza a pozycja coraz silniejsza. Odbywało się to kosztem pozbawiania praw i ziemi słabszych prowadząc do ich degradacji nie tylko społecznej, ale również materialnej. Budziło to sprzeciw ludności, który osiągnął swoje apogeum za czasów ich następcy Mieszka II, gdy ok roku 1037 wybuchło krwawe powstanie pogańskie. Gall anonim pisał "... poddani powstali na panów, wyzwoleńcy przeciwko szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc (...) i zbrodniczo rozdrapali dostojeństwa (...) Rozpoczęli bunt przeciw biskupom i kapłanom Boga, niektórych z nich, jakoby godniejszą śmiercią, mieczem zgładzili, jakoby godnych lichszej śmierci ukamieniowali" (cyt zaczerpnięty z "Dawna Polska" Marii Boguckiej)
Wbrew akcentowanym przez Gala Anonima religijnym motywom bunt ten wydaje się być w rzeczywistości raczej buntem przeciwko strukturze feudalnej i symbolizującym ja nowym panom feudalnych zarówno świeckich jak i duchownych oraz stopniowej utracie przez większa część społeczeństwa przywilejów, którymi cieszono się w epoce przedchrześcijańskiej demokracji wiecowej. Bunt opanował dopiero Kazimierz Odnowiciel ( 1034-1058) przybyły na czele oddziałów cudzoziemskich i dzięki wsparciu władców Niemiec i Rusi. Wpływy możnowładców feudalnych musiały jednak dalej rosnąc skoro za czasów Władysława Hermana (1079-1102) faktyczną władzę sprawował Sieciech przedstawiciel jednego z możnych rodów.
W tym czasie powoli stawało się jasne, że wielcy panowie feudalni dążąc do wzmocnienie swojej władzy nie tylko kosztem uboższych warstw społeczeństwa, ale również kosztem władzy królewskiej - stawali się czynnikiem odśrodkowym, można powiedzieć nawet antypaństwowym. Z kolei te tendencje zaczynały być powoli równoważone przez drobne rycerstwo, które we wzmocnieniu władzy centralnej i silnym państwie upatrywało nie tylko ograniczenia samowoli feudalnych możnowładców, ale również sposobu na opanowanie chaosu, który rządy feudałów powodowały. Ten ostatni uderzał przede wszystkim w drobne rycerstwo i w biedniejsze warstwy społeczne. Już Bolesław Krzywousty (1102–1107) syn uzależnionego od przedstawiciela feudalnych możnowładców Władysława Hermana skupił w swoich rękach całe ówczesne ziemie polskie opierając się na drobnym rycerstwie. Na drobnym rycerstwie oparł się tez kilka pokoleń później Władysław Łokietek (1306-1333) jednocząc kraj po kilkusetletnim rozbiciu dzielnicowym. Walka z feudalnymi możnowładcami została przez średniaków wygrana i tym zwycięstwem mogli się cieszyć przez kilkaset następnych lat budując pracowicie swoje imperium.
4. Kraina świętej własności.
Aby uzmysłowić jak ważna i zaciekła musiała być walka z wprowadzaniem ustroju feudalnego i jak ważne było zwycięstwo trzeba wyjaśnić czym jest ustrój feudalny.
W powszechnej wyobraźni kojarzy się on z pięknymi zamkami zamieszkiwanymi przez damy w powłóczystych sukniach (i równie powłóczystym spojrzeniem) i rycerskich rycerzy, z turniejami w których walczono dla wybranki serca, trubadurami opiewającym waleczne czyny. Jednak nie turniejowy romans definiował czym był feudalizm, lecz swoiście rozumiane prawo własności zwane feudum lub lenno.
W ustroju feudalnym cała ziemia i wszystko na niej należało do władcy z bożej łaski. Innym ziemia mogła być dawana co najwyżej w lenno (rodzaj dzierżawy) w zamian za powiedzmy pewne usługi rycerskie. Z ziemi lennik mógł pobierać daninę lub puszczać ja w kolejne lenno - i tak się rodziła cała skomplikowana hierarchia osobistych zależności.
Lenno nie było dziedziczne, ani nawet dozgonne. Suweren, przynajmniej teoretycznie zawsze mógł je zabrać. W praktyce wyglądało to różnie. Tym niemniej feudalizm nie znał pojęcia dziedzicznego prawa własności i związanego z tym pojęcia prawa jako strażnika porządku społecznego. Prawo podobnie jak to komu dano lenno - było w wyłącznej gestii namaszczonego przez Boga władcy, a ograniczone było tylko tym co w danej chwili mógł w praktyce wyegzekwować..
Na ziemiach polskich takiej efemerydy jak lenno w zasadzie nie udało się wprowadzić. Dominowała własność dziedziczna - alodialna chroniona początkowo przez prawo zwyczajowe. Bez zlikwidowania tej formy własności system feudalny nie mógł się zakorzenić, bowiem ziemia miała swoich dziedzicznych właścicieli, którzy nią zarządzali. Ponadto sama koncepcja lenna nie wydawała się atrakcyjna w kulturze przyzwyczajonej do innych form własności. Właśnie brak lenna i istnienie dziedzicznej własności prywatnej determinowało stosunki stosunki społeczne w tym pomiędzy władcą a poddanymi i sprawiała, że ten pierwszy nigdy nie osiągnął statusu 'pomazańca bożego" i musiał się zadowolić byciem "pierwszym pomiędzy równymi". Wyznacznikiem statusu społecznego była własność i zdolność jej utrzymania, a nie czyjeś nadania czy "pomazanie". Nawet jeżeli pochodziło ono od samego Boga.
Kształtowało to nie tylko relacje pomiędzy poszczególnymi grupami społecznymi, ale również specyficzny stosunek do państwa i do ziemi. I to bynajmniej nie feudalny.
Własność alodialna była w zasadzie w średniowieczu charakterystyczna dla terenów oddziaływania kultury polskiej. W innych miejscach była raczej marginesem i rzadkością. Cytując za wikipedią;"W Europie Zachodniej własność alodialna występowała tylko gdzieniegdzie, w szczególności na tych obszarach, na których zachowały się silne wpływy prawa rzymskiego, na przykład w południowej Francji".
Jak widać już pod koniec średniowiecza było więc jasne, że w Europie rozwijają się dwa porządki społeczne. Jeden oparty na skupieniu własności ziemskiej w rękach wszechwładnego władcy (reprezentanta Boga) i dawanej w lenno jego najpotężniejszym poplecznikom. A drugi oparty na dziedzicznej, chronionej prawem średniej i drobnej własności, której król był niejako zakładnikiem i która była prawdziwym suwerenem tego regionu.
Aby uzmysłowić jak ważna i zaciekła musiała być walka z wprowadzaniem ustroju feudalnego i jak ważne było zwycięstwo trzeba wyjaśnić czym jest ustrój feudalny.
W powszechnej wyobraźni kojarzy się on z pięknymi zamkami zamieszkiwanymi przez damy w powłóczystych sukniach (i równie powłóczystym spojrzeniem) i rycerskich rycerzy, z turniejami w których walczono dla wybranki serca, trubadurami opiewającym waleczne czyny. Jednak nie turniejowy romans definiował czym był feudalizm, lecz swoiście rozumiane prawo własności zwane feudum lub lenno.
W ustroju feudalnym cała ziemia i wszystko na niej należało do władcy z bożej łaski. Innym ziemia mogła być dawana co najwyżej w lenno (rodzaj dzierżawy) w zamian za powiedzmy pewne usługi rycerskie. Z ziemi lennik mógł pobierać daninę lub puszczać ja w kolejne lenno - i tak się rodziła cała skomplikowana hierarchia osobistych zależności.
Lenno nie było dziedziczne, ani nawet dozgonne. Suweren, przynajmniej teoretycznie zawsze mógł je zabrać. W praktyce wyglądało to różnie. Tym niemniej feudalizm nie znał pojęcia dziedzicznego prawa własności i związanego z tym pojęcia prawa jako strażnika porządku społecznego. Prawo podobnie jak to komu dano lenno - było w wyłącznej gestii namaszczonego przez Boga władcy, a ograniczone było tylko tym co w danej chwili mógł w praktyce wyegzekwować..
Na ziemiach polskich takiej efemerydy jak lenno w zasadzie nie udało się wprowadzić. Dominowała własność dziedziczna - alodialna chroniona początkowo przez prawo zwyczajowe. Bez zlikwidowania tej formy własności system feudalny nie mógł się zakorzenić, bowiem ziemia miała swoich dziedzicznych właścicieli, którzy nią zarządzali. Ponadto sama koncepcja lenna nie wydawała się atrakcyjna w kulturze przyzwyczajonej do innych form własności. Właśnie brak lenna i istnienie dziedzicznej własności prywatnej determinowało stosunki stosunki społeczne w tym pomiędzy władcą a poddanymi i sprawiała, że ten pierwszy nigdy nie osiągnął statusu 'pomazańca bożego" i musiał się zadowolić byciem "pierwszym pomiędzy równymi". Wyznacznikiem statusu społecznego była własność i zdolność jej utrzymania, a nie czyjeś nadania czy "pomazanie". Nawet jeżeli pochodziło ono od samego Boga.
Kształtowało to nie tylko relacje pomiędzy poszczególnymi grupami społecznymi, ale również specyficzny stosunek do państwa i do ziemi. I to bynajmniej nie feudalny.
Własność alodialna była w zasadzie w średniowieczu charakterystyczna dla terenów oddziaływania kultury polskiej. W innych miejscach była raczej marginesem i rzadkością. Cytując za wikipedią;"W Europie Zachodniej własność alodialna występowała tylko gdzieniegdzie, w szczególności na tych obszarach, na których zachowały się silne wpływy prawa rzymskiego, na przykład w południowej Francji".
Jak widać już pod koniec średniowiecza było więc jasne, że w Europie rozwijają się dwa porządki społeczne. Jeden oparty na skupieniu własności ziemskiej w rękach wszechwładnego władcy (reprezentanta Boga) i dawanej w lenno jego najpotężniejszym poplecznikom. A drugi oparty na dziedzicznej, chronionej prawem średniej i drobnej własności, której król był niejako zakładnikiem i która była prawdziwym suwerenem tego regionu.
5. Więcej o konsekwencjach obronienia własności alodialnej.
System własności feudalnej i alodialnej to dwa rożne światy. System feudalny jest w gruncie rzeczy systemem patriarchalnym opierającym się na osobistych zależnościach. Na szczycie stoi ktoś kto skupia cała własność i władze. I od przypodobania się mu zależy nie tylko jaki kawałek tortu (czy lenna) się dostanie, ale również pozycja społeczna. Podstawa dobrobytu jest więc zaskarbienie czyjejś łaski. I właściwie do tego sprowadza się w tej kulturze zakres osobistej odpowiedzialności. System taki kształtuje dobrych dzierżawców, którzy wypełniają nakazane obowiązki i nie czuja się odpowiedzialni za nic ponadto. Konsekwencje tego można do tej pory dostrzec w społeczeństwach powstałych na bazie feudum chociażby w postaci lojalności w stosunku do przełożonych czy obsesji na punkcie 'kontaktów".
W kulturze średniej i drobnej własności alodialnej sprawa ma się całkiem inaczej. Po pierwsze pozycja społeczna zależy od tego ile ma się własności, jak dobrze się nią gospodaruje i jaki to ma wpływ na okolicę, a nie od oceny jakiegoś pryncypała. Ważne jest więc nie jego zdanie, ale wszystkie te czynniki, które ułatwiają zachowanie i utrzymanie majątku. W warunkach gospodarki ziemskiej było to utrzymanie porządku w najbliższym otoczeniu, dobre stosunki i kooperacja z sąsiadami, wypracowania wygodnych relacji z ludnością niższych stanów. Bardzo ważne było poszanowanie zwyczajowych reguł. Kontakt z władza królewską sprowadzał się głównie do płacenia podatków i spraw obronnych. Zresztą w ówczesnych warunkach władza ta była naprawdę daleko...
System taki cechowała więc duża samodzielność, pozornie altruistyczne zaangażowanie w sprawy bliższego i dalszego otoczenia, kreatywność, wzajemna pomoc i zdolność współpracy czy wypracowania konsensusu. To ostatnie odbywało się niejednokrotnie w barwnej, tradycyjnej wiecowej formie.
Tłumaczy to współczesne cechy społeczeństw wykształconych z kultury aloidalnej; samodzielność granicząca z brakiem subordynacji, niewielka lojalność w stosunku do przełożonych, za to duża lojalność w stosunku do współpracowników, i zabieganie o autorytet u podwładnych.
System własności feudalnej i alodialnej to dwa rożne światy. System feudalny jest w gruncie rzeczy systemem patriarchalnym opierającym się na osobistych zależnościach. Na szczycie stoi ktoś kto skupia cała własność i władze. I od przypodobania się mu zależy nie tylko jaki kawałek tortu (czy lenna) się dostanie, ale również pozycja społeczna. Podstawa dobrobytu jest więc zaskarbienie czyjejś łaski. I właściwie do tego sprowadza się w tej kulturze zakres osobistej odpowiedzialności. System taki kształtuje dobrych dzierżawców, którzy wypełniają nakazane obowiązki i nie czuja się odpowiedzialni za nic ponadto. Konsekwencje tego można do tej pory dostrzec w społeczeństwach powstałych na bazie feudum chociażby w postaci lojalności w stosunku do przełożonych czy obsesji na punkcie 'kontaktów".
W kulturze średniej i drobnej własności alodialnej sprawa ma się całkiem inaczej. Po pierwsze pozycja społeczna zależy od tego ile ma się własności, jak dobrze się nią gospodaruje i jaki to ma wpływ na okolicę, a nie od oceny jakiegoś pryncypała. Ważne jest więc nie jego zdanie, ale wszystkie te czynniki, które ułatwiają zachowanie i utrzymanie majątku. W warunkach gospodarki ziemskiej było to utrzymanie porządku w najbliższym otoczeniu, dobre stosunki i kooperacja z sąsiadami, wypracowania wygodnych relacji z ludnością niższych stanów. Bardzo ważne było poszanowanie zwyczajowych reguł. Kontakt z władza królewską sprowadzał się głównie do płacenia podatków i spraw obronnych. Zresztą w ówczesnych warunkach władza ta była naprawdę daleko...
System taki cechowała więc duża samodzielność, pozornie altruistyczne zaangażowanie w sprawy bliższego i dalszego otoczenia, kreatywność, wzajemna pomoc i zdolność współpracy czy wypracowania konsensusu. To ostatnie odbywało się niejednokrotnie w barwnej, tradycyjnej wiecowej formie.
Tłumaczy to współczesne cechy społeczeństw wykształconych z kultury aloidalnej; samodzielność granicząca z brakiem subordynacji, niewielka lojalność w stosunku do przełożonych, za to duża lojalność w stosunku do współpracowników, i zabieganie o autorytet u podwładnych.
6. Początki umacnianie władzy średniaków i ekspansja kultury "średniego managementu".
Po zjednoczeniu państwa w oparciu o średnie rycerstwo konieczne stało się oficjalne zabezpieczenie ich praw i pozycji. Służyła temu kodyfikacja prawa. W ten sposób już za czasów czasów Kazimierza Wielkiego (1333–1370) powstały statuty wiślickie. Statuty były właściwie spisanym prawem zwyczajowym, które w ten sposób stawało się oficjalnie obowiązującym prawem. Znalazły się w nim zapisy, które właściwie zdeterminowały kierunek dalszego rozwoju społecznego. Zatwierdzając podział stanowy społeczeństwa, zachowano jednolitość stanu szlacheckiego. Oznaczało to, że każdy szlachcic ma te same prawa bez względu na status majątkowy. Innymi słowy w przeciwieństwie do innych krajów europejskich nie dokonano podziału na arystokracje i szeregowe rycerstwo. Stan ten utrzymał się w zasadzie do końca istnienia szlachty z jednym w zasadzie drobnym wyjątkiem. W zawartej 200 lat później unii lubelskiej zarezerwowano tytuł książąt dla kniaziów ruskich. Innych wyróżnień, ani Polska Piastowska ani Rzeczypospolita Obojga Narodów przedstawicielom braci szlacheckiej nie nadawała.
Za pierwsze przywileje nadane szlachcie są powszechnie uznawane tzw przywileje koszyckie z 1374r nadane już przez następcę Kazimierza Wielkiego. Ludwik Węgierski (1370–1382) ograniczył pobór podatku do 2 gr z łanu i w ten sposób "kupił" prawo do dziedziczenia korony polskiej dla jednej ze swoich córek. W praktyce niemożność arbitralnego nakładania podatków oznaczała, ze wszelkie "kosztowne zabawy" takie jak na przykład wojny będą musiały uzyskać w przyszłości aprobatę braci szlacheckiej. W tym momencie można już w zasadzie mówić o specyficznej formie ustrojowej z dominacją własności średniej i ograniczeniu przez nią władzy królewskiej.
W roku 1385 miało miejsce wydarzenie, które nie tylko zapewniło trwanie ale również umożliwiło rozprzestrzenienie się modelu opartego na własności alodialnej na znaczne połacie wschodnich ziem. W tym roku podpisano Unię w Krewie. Pozornie był to absolutnie nierokujący akt. Dwa całkowicie różne organizmy państwowe postanowiły stworzyć jedno państwo. Z jednej strony była Korona Polska - państwo katolickie, z mocno zakorzenionym prawem dziedzicznej średniej i drobnej własności prywatnej (alodium) i zależnym od średniego i drobnego rycerstwa królem. Z drugiej strony Wielkie Księstwo Litewskie młode państwo częściowo pogańskie, częściowo prawosławne z silnym wodzowskim systemem i jeszcze nie zunifikowanymi ziemiami po dokonanych zaledwie pokolenie wcześniej podbojach. Pozornie nie było innych przyczyn dla tego dziwnego związku poza zagrożeniem ze strony zakonu krzyżackiego, którego potrzeby kolidowały z interesami obu tych państw. Ale tylko pozornie....
Wielkie Księstwo Litewskie było istotnie wielkie, ale niespójne. Świeżo podbitych ziem nic nie łączyło, ani język, ani wiara, ani ideologia. Jagiełło - Wielki Książę Litewski musiał zdawać sobie sprawę, że jeżeli nie wytworzy wspólnych dla całego państwa struktur - to jego dziedzictwo się po prostu rozpadnie. Nie bardzo miał je czym tworzyć w sytuacji ciągłych wojen. Tym bardziej, ze jego lojalne zaplecze - to tylko maleńka Litwa. Kropka ma mapie podbitych przez jego przodków ziem ruskich. Korona Polska miała co prawda mocne , w znacznym stopniu etnicznie spójne struktury, ale miała inne problemy. Ciągnęła się niczym wąska kiszka od morza do morza. Granice w takim kształcie były praktycznie nie do obrony, a bardzo korzystny sojusz z Węgrami właśnie rozchodził się w szwach. Nie było nawet pewne, czy na Węgrzech za kilka lat nie będzie rządzić wroga Koronie dynastia. Potrzebna była tzw przestrzeń wewnętrzna czyli dodatkowe tereny, które sprawia, że organizm państwowy będzie miał granice łatwe do obrony. Podbój nie wchodził zaś raczej w grę, bo o ile historia wielokrotnie pokazała, że nic nie ma większej siły bojowej niż armia średniaków broniąca swoich włości o tyle w sprawach podboju byli oni po prostu beznadziejni. Bo niby jak zmotywować do wojny z której korzyści nie są oczywiste? Kto ma niby za to zapłacić? Jak podzielić zdobyte łupy skoro nie do końca wiadomo kto i kiedy z podboju będzie czerpał prawdziwe korzyści z potencjalnej wygranej?
Wygląda więc na to, że unia w Krewie była mówiąc pompatycznie bardzo przemyślanym projektem politycznym, a mówiąc po prostu była zwykłym barterem, w którym w zamian za pomoc w tworzeniu trwałych struktur Korona otrzymywała możliwe do obrony granice. Nie wykluczone również, że panowie litewscy mieli nadzieje, na zdominowanie w nowym organizmie Koronnych średniaków. Jednak stało się inaczej i kultura "średniego managementu" oparta na własności alodialnej dokonała pokojowej ekspansji na wschód tworząc najpotężniejszy organizm państwowy w ówczesnej Europie. Mocarstwo. które miało się stać najdłużej trwającym i jedynym nieekspansywnym imperium w dziejach nowoczesnej Europy.
Po zjednoczeniu państwa w oparciu o średnie rycerstwo konieczne stało się oficjalne zabezpieczenie ich praw i pozycji. Służyła temu kodyfikacja prawa. W ten sposób już za czasów czasów Kazimierza Wielkiego (1333–1370) powstały statuty wiślickie. Statuty były właściwie spisanym prawem zwyczajowym, które w ten sposób stawało się oficjalnie obowiązującym prawem. Znalazły się w nim zapisy, które właściwie zdeterminowały kierunek dalszego rozwoju społecznego. Zatwierdzając podział stanowy społeczeństwa, zachowano jednolitość stanu szlacheckiego. Oznaczało to, że każdy szlachcic ma te same prawa bez względu na status majątkowy. Innymi słowy w przeciwieństwie do innych krajów europejskich nie dokonano podziału na arystokracje i szeregowe rycerstwo. Stan ten utrzymał się w zasadzie do końca istnienia szlachty z jednym w zasadzie drobnym wyjątkiem. W zawartej 200 lat później unii lubelskiej zarezerwowano tytuł książąt dla kniaziów ruskich. Innych wyróżnień, ani Polska Piastowska ani Rzeczypospolita Obojga Narodów przedstawicielom braci szlacheckiej nie nadawała.
Za pierwsze przywileje nadane szlachcie są powszechnie uznawane tzw przywileje koszyckie z 1374r nadane już przez następcę Kazimierza Wielkiego. Ludwik Węgierski (1370–1382) ograniczył pobór podatku do 2 gr z łanu i w ten sposób "kupił" prawo do dziedziczenia korony polskiej dla jednej ze swoich córek. W praktyce niemożność arbitralnego nakładania podatków oznaczała, ze wszelkie "kosztowne zabawy" takie jak na przykład wojny będą musiały uzyskać w przyszłości aprobatę braci szlacheckiej. W tym momencie można już w zasadzie mówić o specyficznej formie ustrojowej z dominacją własności średniej i ograniczeniu przez nią władzy królewskiej.
W roku 1385 miało miejsce wydarzenie, które nie tylko zapewniło trwanie ale również umożliwiło rozprzestrzenienie się modelu opartego na własności alodialnej na znaczne połacie wschodnich ziem. W tym roku podpisano Unię w Krewie. Pozornie był to absolutnie nierokujący akt. Dwa całkowicie różne organizmy państwowe postanowiły stworzyć jedno państwo. Z jednej strony była Korona Polska - państwo katolickie, z mocno zakorzenionym prawem dziedzicznej średniej i drobnej własności prywatnej (alodium) i zależnym od średniego i drobnego rycerstwa królem. Z drugiej strony Wielkie Księstwo Litewskie młode państwo częściowo pogańskie, częściowo prawosławne z silnym wodzowskim systemem i jeszcze nie zunifikowanymi ziemiami po dokonanych zaledwie pokolenie wcześniej podbojach. Pozornie nie było innych przyczyn dla tego dziwnego związku poza zagrożeniem ze strony zakonu krzyżackiego, którego potrzeby kolidowały z interesami obu tych państw. Ale tylko pozornie....
Wielkie Księstwo Litewskie było istotnie wielkie, ale niespójne. Świeżo podbitych ziem nic nie łączyło, ani język, ani wiara, ani ideologia. Jagiełło - Wielki Książę Litewski musiał zdawać sobie sprawę, że jeżeli nie wytworzy wspólnych dla całego państwa struktur - to jego dziedzictwo się po prostu rozpadnie. Nie bardzo miał je czym tworzyć w sytuacji ciągłych wojen. Tym bardziej, ze jego lojalne zaplecze - to tylko maleńka Litwa. Kropka ma mapie podbitych przez jego przodków ziem ruskich. Korona Polska miała co prawda mocne , w znacznym stopniu etnicznie spójne struktury, ale miała inne problemy. Ciągnęła się niczym wąska kiszka od morza do morza. Granice w takim kształcie były praktycznie nie do obrony, a bardzo korzystny sojusz z Węgrami właśnie rozchodził się w szwach. Nie było nawet pewne, czy na Węgrzech za kilka lat nie będzie rządzić wroga Koronie dynastia. Potrzebna była tzw przestrzeń wewnętrzna czyli dodatkowe tereny, które sprawia, że organizm państwowy będzie miał granice łatwe do obrony. Podbój nie wchodził zaś raczej w grę, bo o ile historia wielokrotnie pokazała, że nic nie ma większej siły bojowej niż armia średniaków broniąca swoich włości o tyle w sprawach podboju byli oni po prostu beznadziejni. Bo niby jak zmotywować do wojny z której korzyści nie są oczywiste? Kto ma niby za to zapłacić? Jak podzielić zdobyte łupy skoro nie do końca wiadomo kto i kiedy z podboju będzie czerpał prawdziwe korzyści z potencjalnej wygranej?
Wygląda więc na to, że unia w Krewie była mówiąc pompatycznie bardzo przemyślanym projektem politycznym, a mówiąc po prostu była zwykłym barterem, w którym w zamian za pomoc w tworzeniu trwałych struktur Korona otrzymywała możliwe do obrony granice. Nie wykluczone również, że panowie litewscy mieli nadzieje, na zdominowanie w nowym organizmie Koronnych średniaków. Jednak stało się inaczej i kultura "średniego managementu" oparta na własności alodialnej dokonała pokojowej ekspansji na wschód tworząc najpotężniejszy organizm państwowy w ówczesnej Europie. Mocarstwo. które miało się stać najdłużej trwającym i jedynym nieekspansywnym imperium w dziejach nowoczesnej Europy.
7. Umacnianie się pozycji średniaków w Rzeczypospolitej
Jeżeli Władysław Jagiełło (1386-1434) i jego kniaziowie mieli nadzieje na zdominowanie nowo powstałej Rzeczypospolitej, to wkrótce dostali kubeł zimnej wody. Danie niezłego łupnia Krzyżakom pod Grunwaldem i wniesienie we wianie całego Wielkie Księstwa Litewskiego na średniakach nie zrobiło większego wrażenia. Wielka geopolityka, wielka geopolityka, ale do utrzymanie dynastii Jagielonów na tronie przekonały ich dopiero przywileje: czerwiński z 1422 r. i jedlneńsko-krakowski z 1430 r.; Przywileje te zapewniły szlachcie nienaruszalność dóbr ziemskich oraz zakazywały więzienia jej bez nakazu sądowego.
Kazimierz Jagiellończyk (1447–1492) z kolei w celu nakłonienia szlachty do wzięcia udziału w wojnie przeciw Krzyżakom nadał jej przywileje cerekwicko-nieszawskie z 1454 r czyli zapewnił, iż bez zgody sejmików ziemskich nie będą ustanawiane nowe prawa, podatki i zwoływane pospolite ruszenie. Jego syn Aleksander Jagiellończyk na sejmie w Radomiu w 1505 r. wydał ustawę „Nihil novi” (nic nowego) zakazującą królowi wydawania nowych ustaw bez zgody senatu i posłów.
Nie były to oczywiście wszystkie przywileje nadawane przez królom braci szlacheckiej. Dawały one narzędzia wpływania na losy państwa poprzez danie sporych uprawnień sejmikom i sejmowi oraz gwarantowały nietykalność bez względu na status majątkowy. Ograniczało to znacznie wpływy wielmożów, których przewaga wynikać mogła tylko ze statusu majątkowego, a nie uprzywilejowania prawnego.
Takie uwarunkowania zapewniły drobnej i średniej szlachcie pozycję gospodarza we własnym kraju oraz poczucie właścicielskiej odpowiedzialności za jego losy.
Wyrazem tej odpowiedzialności za kraj i chęci zapewnienia trwania prosperity był ruch egzekucyjny, który powstał w złotym okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów i rozwijał się z sukcesem do momentu zdobycia przewagi przez możnowładców. To ostatnie było zapowiedzią upadku państwa.
Jeżeli Władysław Jagiełło (1386-1434) i jego kniaziowie mieli nadzieje na zdominowanie nowo powstałej Rzeczypospolitej, to wkrótce dostali kubeł zimnej wody. Danie niezłego łupnia Krzyżakom pod Grunwaldem i wniesienie we wianie całego Wielkie Księstwa Litewskiego na średniakach nie zrobiło większego wrażenia. Wielka geopolityka, wielka geopolityka, ale do utrzymanie dynastii Jagielonów na tronie przekonały ich dopiero przywileje: czerwiński z 1422 r. i jedlneńsko-krakowski z 1430 r.; Przywileje te zapewniły szlachcie nienaruszalność dóbr ziemskich oraz zakazywały więzienia jej bez nakazu sądowego.
Kazimierz Jagiellończyk (1447–1492) z kolei w celu nakłonienia szlachty do wzięcia udziału w wojnie przeciw Krzyżakom nadał jej przywileje cerekwicko-nieszawskie z 1454 r czyli zapewnił, iż bez zgody sejmików ziemskich nie będą ustanawiane nowe prawa, podatki i zwoływane pospolite ruszenie. Jego syn Aleksander Jagiellończyk na sejmie w Radomiu w 1505 r. wydał ustawę „Nihil novi” (nic nowego) zakazującą królowi wydawania nowych ustaw bez zgody senatu i posłów.
Nie były to oczywiście wszystkie przywileje nadawane przez królom braci szlacheckiej. Dawały one narzędzia wpływania na losy państwa poprzez danie sporych uprawnień sejmikom i sejmowi oraz gwarantowały nietykalność bez względu na status majątkowy. Ograniczało to znacznie wpływy wielmożów, których przewaga wynikać mogła tylko ze statusu majątkowego, a nie uprzywilejowania prawnego.
Takie uwarunkowania zapewniły drobnej i średniej szlachcie pozycję gospodarza we własnym kraju oraz poczucie właścicielskiej odpowiedzialności za jego losy.
Wyrazem tej odpowiedzialności za kraj i chęci zapewnienia trwania prosperity był ruch egzekucyjny, który powstał w złotym okresie Rzeczypospolitej Obojga Narodów i rozwijał się z sukcesem do momentu zdobycia przewagi przez możnowładców. To ostatnie było zapowiedzią upadku państwa.
8. Ruch egzekucyjny czyli kwintesencja szlacheckiej klasy średniej.
Za pewna ironię należy uznać fakt, ze ruch egzekucyjny mający na celu reformę państwa rozwinął się w złotym okresie Rzeczypospolitej. Już wtedy z perspektywy średniaków widoczne były trendy prowadzące do dezintegracji państwa. Nie bez znaczenia była tez polityka Aleksandra Jagielończyka (1501-1506), który w przywileju mielnickim ograniczył znacznie władzę królewską na rzecz kontrolowanego przez możnowładców senatu zaburzył tym samym równowagę pomiędzy możnowładcami (wielkimi właścicielami ziemskimi) a pozostała szlachtą. Wywołało to opór braci szlacheckiej tym bardziej, ze bardzo szybko okazało się, ze takie rozwiązanie ustrojowo-prawne nie jest korzystne dla kraju. Przywileje te zostały praktycznie zniesione postanowieniami sejmu w Piotrkowie (1504) i Radomiu (1505) w wyniku działań drobnej i średniej szlachty.
Po tych sukcesach ruch polityczny średniej szlachty rozwijał się przez prawie cały XVI wiek postulując reformy w dziedzinie sądownictwa, skarbowości i wojska, zwrotu nieprawnie trzymanych przez magnatów królewszczyzn oraz ograniczenia praw Kościoła. Pomimo początkowych porażek (tzw rokosz kokosia, której jedynym namacalnym efektem było według legendy zjedzenie wszystkich kur w okolicy) ruch ten doprowadził do trwałych reform, które przyczyniły się do unowocześnienia państwa. Pomimo iż nie wszystkie jego postulaty zostały zrealizowane. Do jego sukcesów należy zaliczyć przede wszystkim zwrot nieprawnie dzierżawionych przez możnowładców królewszczyzn oraz ich przegląd i opis przez specjalnie powołanych do tego urzędników; przeznaczenie 1/4 dochodów z dóbr królewskich na utrzymanie wojska (zwanego kwarcianym). Ważne było również ujednolicenie miar i wag w państwie oraz wprowadzenie jednolitej monety ( za panowania Zygmunta Starego) – florena polskiego, zwanego również złotym. Na konfederacji warszawskiej w 1573 r. wprowadzono zasadę tolerancji religijnej („nikt nie będzie prześladowany za wiarę”). Ograniczono przywileje kościoła katolickiego (zniesiono wykonywanie wyroków sądów kościelnych przez starostów, duchowieństwo zostało opodatkowane). Pod koniec XVI wieku powołano sądy najwyższej instancji: Trybunał Koronny (1578 r.) i Trybunał Główny Wielkiego Księstwa Litewskiego (1581r).
Wkrótce potem ruch egzekucyjny upadł, co oznaczało kres reform unowocześniających państwo. Pomimo równych praw politycznych przewagę zaczęła uzyskiwać bogata szlachta- magnateria, której bogactwo pozwoliło eksploatować luki w systemie prawnym. W tym właśnie okresie rządy magnaterii doprowadziły do rozwoju cech, o które często (niesłusznie) oskarża się "złotą wolność szlachecką" czyli warcholstwo, prywatę, paraliż państwa. W kraju zabrakło właściwego gospodarza czyli silnej klasy średniej.
Za pewna ironię należy uznać fakt, ze ruch egzekucyjny mający na celu reformę państwa rozwinął się w złotym okresie Rzeczypospolitej. Już wtedy z perspektywy średniaków widoczne były trendy prowadzące do dezintegracji państwa. Nie bez znaczenia była tez polityka Aleksandra Jagielończyka (1501-1506), który w przywileju mielnickim ograniczył znacznie władzę królewską na rzecz kontrolowanego przez możnowładców senatu zaburzył tym samym równowagę pomiędzy możnowładcami (wielkimi właścicielami ziemskimi) a pozostała szlachtą. Wywołało to opór braci szlacheckiej tym bardziej, ze bardzo szybko okazało się, ze takie rozwiązanie ustrojowo-prawne nie jest korzystne dla kraju. Przywileje te zostały praktycznie zniesione postanowieniami sejmu w Piotrkowie (1504) i Radomiu (1505) w wyniku działań drobnej i średniej szlachty.
Po tych sukcesach ruch polityczny średniej szlachty rozwijał się przez prawie cały XVI wiek postulując reformy w dziedzinie sądownictwa, skarbowości i wojska, zwrotu nieprawnie trzymanych przez magnatów królewszczyzn oraz ograniczenia praw Kościoła. Pomimo początkowych porażek (tzw rokosz kokosia, której jedynym namacalnym efektem było według legendy zjedzenie wszystkich kur w okolicy) ruch ten doprowadził do trwałych reform, które przyczyniły się do unowocześnienia państwa. Pomimo iż nie wszystkie jego postulaty zostały zrealizowane. Do jego sukcesów należy zaliczyć przede wszystkim zwrot nieprawnie dzierżawionych przez możnowładców królewszczyzn oraz ich przegląd i opis przez specjalnie powołanych do tego urzędników; przeznaczenie 1/4 dochodów z dóbr królewskich na utrzymanie wojska (zwanego kwarcianym). Ważne było również ujednolicenie miar i wag w państwie oraz wprowadzenie jednolitej monety ( za panowania Zygmunta Starego) – florena polskiego, zwanego również złotym. Na konfederacji warszawskiej w 1573 r. wprowadzono zasadę tolerancji religijnej („nikt nie będzie prześladowany za wiarę”). Ograniczono przywileje kościoła katolickiego (zniesiono wykonywanie wyroków sądów kościelnych przez starostów, duchowieństwo zostało opodatkowane). Pod koniec XVI wieku powołano sądy najwyższej instancji: Trybunał Koronny (1578 r.) i Trybunał Główny Wielkiego Księstwa Litewskiego (1581r).
Wkrótce potem ruch egzekucyjny upadł, co oznaczało kres reform unowocześniających państwo. Pomimo równych praw politycznych przewagę zaczęła uzyskiwać bogata szlachta- magnateria, której bogactwo pozwoliło eksploatować luki w systemie prawnym. W tym właśnie okresie rządy magnaterii doprowadziły do rozwoju cech, o które często (niesłusznie) oskarża się "złotą wolność szlachecką" czyli warcholstwo, prywatę, paraliż państwa. W kraju zabrakło właściwego gospodarza czyli silnej klasy średniej.
9. Konfederacja tyszowiecka - ostatnia szarża szlacheckich średniaków
Historia szwedzkiego potopu jest dobrze znana. Szwedzi postanowili przyłączyć Rzeczypospolita do swoich włości. Dogadali się więc z kilkoma możnowładcami i wysłali armię, która właściwie nie napotkała żadnego poważnego oporu i szła od zwycięstwa do zwycięstwa przyjmując akt poddania od kolejnych hetmanów. Najprawdopodobniej skończyłoby się osadzeniem Szweda na tronie (lub raczej drobna podmianką, bo w końcu panujący wówczas Wazowie tez byli szwedzka dynastią) i nikt by się tym specjalnie nie przejął, gdyby nie drobne różnice kulturowe.
Uzyskawszy akt poddania od każdego znaczącego wielmoży polskiego, armia szwedzka zaczęła sobie śmiało poczynać z tymi, których najwyraźniej uważała za nie liczących się kmieci. Spowodowało to pewien stopień nerwowości wśród szlachty (i nawet bardziej znaczących chłopów), która po prostu nie była przyzwyczajona, że ktoś ich nie tylko tak z buta to jeszcze pozbawia własności do której byli szczerze przywiązani. I to od kilkudziesięciu pokoleń.
Z tych nerwów zaczęto najpierw atakować małe oddziały szwedzkie. Potem założono konfederację w Tyszowcach z hetmanami, którzy zdążyli się już zorientować, że jak nie są "pierwszymi wśród równych" to niewiele znaczą i przystąpiono do bardziej zorganizowanej wojny. Po kilku latach było po kłopocie.
Szwedzi już więcej się nie poważyli.....
Przegonienie Szwedów (i kilku innych państewek, które w tym samym mniej więcej czasie postanowiły najechać ziemie Rzeczypospolitej) nie było ostatnim wielkim zwycięstwem Rzeczypospolitej. Jednak dobitnie pokazało ono, że Rzeczypospolita ma prawo bytu tylko jako państwo oparte na średniej i drobnej własności. Możnowładcy sami okazali się niezdolni nawet do zorganizowania skutecznej obrony. Stało się więc jasne, że interes państwa wymaga skutecznego ograniczenia ich ekscesów i wzięcia w obronę prawna drobniejszej własności. Jednak tak się nie stało. Rzeczypospolita stawała się powoli państwem, rządzonym przez częstokroć podkarmianych przez zagranice wielmożów , którego istnieniem nikt poza być może garstka sprzedajnych możnowładców nie był już zainteresowany.
Więcej o klasie średniej w linkach pod obrazkami.
Historia szwedzkiego potopu jest dobrze znana. Szwedzi postanowili przyłączyć Rzeczypospolita do swoich włości. Dogadali się więc z kilkoma możnowładcami i wysłali armię, która właściwie nie napotkała żadnego poważnego oporu i szła od zwycięstwa do zwycięstwa przyjmując akt poddania od kolejnych hetmanów. Najprawdopodobniej skończyłoby się osadzeniem Szweda na tronie (lub raczej drobna podmianką, bo w końcu panujący wówczas Wazowie tez byli szwedzka dynastią) i nikt by się tym specjalnie nie przejął, gdyby nie drobne różnice kulturowe.
Uzyskawszy akt poddania od każdego znaczącego wielmoży polskiego, armia szwedzka zaczęła sobie śmiało poczynać z tymi, których najwyraźniej uważała za nie liczących się kmieci. Spowodowało to pewien stopień nerwowości wśród szlachty (i nawet bardziej znaczących chłopów), która po prostu nie była przyzwyczajona, że ktoś ich nie tylko tak z buta to jeszcze pozbawia własności do której byli szczerze przywiązani. I to od kilkudziesięciu pokoleń.
Z tych nerwów zaczęto najpierw atakować małe oddziały szwedzkie. Potem założono konfederację w Tyszowcach z hetmanami, którzy zdążyli się już zorientować, że jak nie są "pierwszymi wśród równych" to niewiele znaczą i przystąpiono do bardziej zorganizowanej wojny. Po kilku latach było po kłopocie.
Szwedzi już więcej się nie poważyli.....
Przegonienie Szwedów (i kilku innych państewek, które w tym samym mniej więcej czasie postanowiły najechać ziemie Rzeczypospolitej) nie było ostatnim wielkim zwycięstwem Rzeczypospolitej. Jednak dobitnie pokazało ono, że Rzeczypospolita ma prawo bytu tylko jako państwo oparte na średniej i drobnej własności. Możnowładcy sami okazali się niezdolni nawet do zorganizowania skutecznej obrony. Stało się więc jasne, że interes państwa wymaga skutecznego ograniczenia ich ekscesów i wzięcia w obronę prawna drobniejszej własności. Jednak tak się nie stało. Rzeczypospolita stawała się powoli państwem, rządzonym przez częstokroć podkarmianych przez zagranice wielmożów , którego istnieniem nikt poza być może garstka sprzedajnych możnowładców nie był już zainteresowany.
Więcej o klasie średniej w linkach pod obrazkami.
Na stronie wykorzystano obrazy następujących malarzy polskich Jan Matejko (Batoty pod Pskowem, Carowie Szujscy na sejmie warszawskim, Jan Sobieski pod Wiedniem, Koronacja pierwszego króla, Potega Rzeczypospolitej u zenitu Zlota wolnosc Elekcja 1573, Rycerstwo polskie 1228- 1333, Rycerstwo polskie 1333-1434, Szlachta polska 1333-1434), Bronisław Abramowicz (Uczta u Wierzynka), Henryk Rodakowski (Wojna kokosza), Walery Eljasz Radzikowski (Konfederacja tyszowiecka), ilustrację z książki Jerzego Samuela Bandtkie "Dzieje królestwa Polskiego",
Wszystkie dzieła sztuki wykorzystane na stronie znajdują się w domenie publicznej i zostały zaczerpnięte z Wikimedia Commons lub ze zbiorów federacji bibliotek cyfrowych. |