Genius loci, łac: duch opiekuńczy danego miejsca – duch lub demonw ładający albo opiekujący się jakimś miejscem. Według mitologii rzymskiej opiekuńcza siła, coś, co sprawia, że dana przestrzeń jest jedyna w swoim rodzaju.
(źródło Wikipedia) OSTRZEŻENIE Geniusa loci lepiej nie drażnić, bo jak się zdenerwuje to może wezwać Kapitułę Wielkiego Kalesona (jakiegoś Ćwoka do rzucenia zszywaczem zawsze znajdzie - patrz tajemne zaklęcie) . |
Sprawozdania z posiedzeń Kapituły Wielkiego Kalesona (III)
Tytułem wstępuKiedy Kapituła Wielkiego Kalesona wyznała,że prawdziwym celem ich pojawienia się w okolicy nie był wcale remont naszej willi, poczulismy się trochę zrobieni w...kalarepę.
Jak się okazało słusznie gdyż Kapituła podstępnie wykorzystała sprawę naszych problemów remontowych żeby zrobić rozpoznanie terenu, na który zamierzała dokonać inwazji pod kryptonimem Szalona Kalarepa. Kapituła twierdzi, że inwazję (zwaną innaczej projektem) prowadzi na zlecenie niejakiego Geniusa Loci, który z niewiadomych przyczyn uparł się, żeby podnieść z ruiny 300 zabytkowych willi, tchnąć w nie z powrotem zycie i w ogóle przywrócić pewne stare letnisko do czasów jego świetności. Poniżej sprawoznania z naczych potyczek (czyli spotkań) z Kapitułą Wielkiego Kalesona, która tym razem występuje pod hasłem " Przeszkadzacie w remoncie jednej starej willi - to postaramy się abyście musieli wyremontować wszystkie 300!!!". |
Sprawozdanie z dziesiątego posiedzenia Kapituły
Posiedzenie Kapituły rozpoczęło się od wyrzutów, pretensji i samokrytyki. Wyrzuty,pretensje i samokrytyka byłoby pewnie jeszcze większe gdyby w posiedzeniu brała udział Mieciunia, ale ona od kilku tygodni przepadła dosłownie jak kamień w wodę.
Zaczęło się od Frajera, który niespodziewanie postanowił zgłosić swoją rezygnację. Rezygnacja zaczęła się od kwiecistej przemowy obficie przeplatanej łaciną i paragrafami oraz wspominaniem o jakichś segregatorach.
Kiedy skonczył zapadło milczenie
- Zrozumieliście o co mu chodzi? -zapytalismy szeptem, pochylając się do archiwistek.
Archiwistki nie zrozumiały. My takze nie. Może gdybysmy znali łacinę, albo przynajmniej paragrafy...
- Kochany Frajerze czy mógłbyś wytłumaczyć jaśniej? - próbowała ratować sytuację pani M.
-Jak mam wytłumaczyć jaśniej? - burknął Frajer - To było bardzo jasne. Przedstawiłem wam moją rezygnację.
Spojrzelismy na siebie z archiwistkami.
- Jak to? - wydusilismy z siebie
- Tak to - powiedział Frajer - Nie mogę znieść już tego wszechobecnego chaosu. Juz dwa miesiące minęły od kiedy uporządkowałem wasze segregatory czyli zabałaganione bagno. Poukładałem ładnie prawie 400 dokumentów wrzuconych bez żadnego składu i napisałem na ich podstawie komplet pism procesowych.
Przełknęlismy ślinę.
- W trakcie tych porządków - kontynuował Frajer - Widziałem śmietnik o jakim nie śniło się filozofom. Mapy pomieszane ze zdjęciami, a pomiędzy nimi wetknięte zasuszone kwiatki. Urzedowe pisma z przypiętymi znizkowymi kuponami do supermarketu. Dokładnie 6 sztuk zniżkowych kuponów, 3 zasuszone kwiatki i wycięty z gazety przepis na piernik.
- O przepis na piernik - ucieszylismy się - Wszędzie go szukaliśmy.
Frajer spiorunował nas spojrzeniem.
- Dlatego mówię - odchrząknał - Tak dalej być nie może. Albo się poprawicie, albo ja składam rezygnację. Macie -Frajer wyciągnął zegarek - Dokładnie trzy minuty dwadzieścia osiem sekund na przedstawienie planu naprawczego,albo składam moją rezygnację bez możliwości odwołania i zastosuję wobec was środki dyscyplinujące przewidziane dla ćwoków wzywających kapitułę na próżno.
- Czyli jakie środki dyscyplinujące ? - zapytalismy ostrożnie
- Skrócenie o głowę po uprzednim wbiciu na pal i wypatroszeniu z wnętrzności. Trzy minuty, dziewięć sekund.
Spojrzeliśmy w poszukiwaniu pomocy na archiwistki, ale archiwistki okazały się zadziwiająco mało współczujace.
- My też uporządkowałyśmy u siebie już wszystko - pisnęła pani K - Czekamy tylko na was Ćwoki.
- Dwie minuty piećdziesiąt trzy sekundy -odparł Frajer - Zapomniałem jeszcze powiedzieć, że te strony internetowe, które zrobiliście to też kompletny smietnik, więc uwzględnijcie w planie naprawczym także ich uporządkowanie.
- Ale my nie mamy czasu -jeknęlismy - Musimy przygotować się do spraw sądowych z Panią Sąsiadką.
- Minuta czterdzieści siedem sekund - burknął Frajer
Spróbowaliśmy sięgnąć po ostateczny argument - Składamy formalny wniosek o odroczenie tej dyskusji do kolejnego posiedzenia Kapituły.
- Wniosek odrzucony - Frajer był bezwzględny - Siedem sekund
Może się to wydać dziwne, ale w ciągu siedmiu sekund udało nam się uzgodnić z Frajerem minimalny plan naprawczy, który polegać miał na tym, że wciągu tygodnia uporządkujemy strony internetowe tak żeby (jak to określił Frajer) "nadawały się do pokazania komukolwiek".
Na tym posiedzenie Kapituły prawie się zakończyło. Prawie bo na koniec Frajer wyciągnął jeszcze pogniecioną kartkę z kieszeni.
-Wiadomość od Mieciuni -mruknął - To też uporządkujcie
Na kartce od Mieciuni napisane było "Ćwoki tyle razy wam mówiłam, że moja strona ma być na różowo. I mają na niej być wszystkie moje genialne pomysły. Zero cenzurowania."
Na moment zdębielismy, co skwapliwie wykorzystały archiwistki wtykając nam w ręce dwa pomięte zeszyciki......
Zaczęło się od Frajera, który niespodziewanie postanowił zgłosić swoją rezygnację. Rezygnacja zaczęła się od kwiecistej przemowy obficie przeplatanej łaciną i paragrafami oraz wspominaniem o jakichś segregatorach.
Kiedy skonczył zapadło milczenie
- Zrozumieliście o co mu chodzi? -zapytalismy szeptem, pochylając się do archiwistek.
Archiwistki nie zrozumiały. My takze nie. Może gdybysmy znali łacinę, albo przynajmniej paragrafy...
- Kochany Frajerze czy mógłbyś wytłumaczyć jaśniej? - próbowała ratować sytuację pani M.
-Jak mam wytłumaczyć jaśniej? - burknął Frajer - To było bardzo jasne. Przedstawiłem wam moją rezygnację.
Spojrzelismy na siebie z archiwistkami.
- Jak to? - wydusilismy z siebie
- Tak to - powiedział Frajer - Nie mogę znieść już tego wszechobecnego chaosu. Juz dwa miesiące minęły od kiedy uporządkowałem wasze segregatory czyli zabałaganione bagno. Poukładałem ładnie prawie 400 dokumentów wrzuconych bez żadnego składu i napisałem na ich podstawie komplet pism procesowych.
Przełknęlismy ślinę.
- W trakcie tych porządków - kontynuował Frajer - Widziałem śmietnik o jakim nie śniło się filozofom. Mapy pomieszane ze zdjęciami, a pomiędzy nimi wetknięte zasuszone kwiatki. Urzedowe pisma z przypiętymi znizkowymi kuponami do supermarketu. Dokładnie 6 sztuk zniżkowych kuponów, 3 zasuszone kwiatki i wycięty z gazety przepis na piernik.
- O przepis na piernik - ucieszylismy się - Wszędzie go szukaliśmy.
Frajer spiorunował nas spojrzeniem.
- Dlatego mówię - odchrząknał - Tak dalej być nie może. Albo się poprawicie, albo ja składam rezygnację. Macie -Frajer wyciągnął zegarek - Dokładnie trzy minuty dwadzieścia osiem sekund na przedstawienie planu naprawczego,albo składam moją rezygnację bez możliwości odwołania i zastosuję wobec was środki dyscyplinujące przewidziane dla ćwoków wzywających kapitułę na próżno.
- Czyli jakie środki dyscyplinujące ? - zapytalismy ostrożnie
- Skrócenie o głowę po uprzednim wbiciu na pal i wypatroszeniu z wnętrzności. Trzy minuty, dziewięć sekund.
Spojrzeliśmy w poszukiwaniu pomocy na archiwistki, ale archiwistki okazały się zadziwiająco mało współczujace.
- My też uporządkowałyśmy u siebie już wszystko - pisnęła pani K - Czekamy tylko na was Ćwoki.
- Dwie minuty piećdziesiąt trzy sekundy -odparł Frajer - Zapomniałem jeszcze powiedzieć, że te strony internetowe, które zrobiliście to też kompletny smietnik, więc uwzględnijcie w planie naprawczym także ich uporządkowanie.
- Ale my nie mamy czasu -jeknęlismy - Musimy przygotować się do spraw sądowych z Panią Sąsiadką.
- Minuta czterdzieści siedem sekund - burknął Frajer
Spróbowaliśmy sięgnąć po ostateczny argument - Składamy formalny wniosek o odroczenie tej dyskusji do kolejnego posiedzenia Kapituły.
- Wniosek odrzucony - Frajer był bezwzględny - Siedem sekund
Może się to wydać dziwne, ale w ciągu siedmiu sekund udało nam się uzgodnić z Frajerem minimalny plan naprawczy, który polegać miał na tym, że wciągu tygodnia uporządkujemy strony internetowe tak żeby (jak to określił Frajer) "nadawały się do pokazania komukolwiek".
Na tym posiedzenie Kapituły prawie się zakończyło. Prawie bo na koniec Frajer wyciągnął jeszcze pogniecioną kartkę z kieszeni.
-Wiadomość od Mieciuni -mruknął - To też uporządkujcie
Na kartce od Mieciuni napisane było "Ćwoki tyle razy wam mówiłam, że moja strona ma być na różowo. I mają na niej być wszystkie moje genialne pomysły. Zero cenzurowania."
Na moment zdębielismy, co skwapliwie wykorzystały archiwistki wtykając nam w ręce dwa pomięte zeszyciki......
Sprawozdanie z jedenastego posiedzenia Kapituły
Na posiedzenie Kapituły udaliśmy się, zeby poprosić o amnestię. Tydzień czasu dany nam przez Frayera na uporządkowanie strony dobiegł końca, Udało nam uporządkować zdecydowaną większość,wlaściwie jakieś 95%,więc mozna powiedzieć, że prawie zadanie wykonaliśmy.
Problem wy tym, że podejrzewalismy iż Frajer będzie odmiennego zdania. Dla Frajera 95% i 100% to były dwie zupełnie różne sprawy. Co więcej podejrzewaliśmy że dla Frajera czymś zupełnie różnym byłoby także 99,9% i 100%.
Tymczasem posiedzenie Kapituły okazało się cieszyć nadzwyczaj niską frekfencją. Poza nami pojawiły się jedynie dwie archiwistki pani G i pani K. Nie było Frajera, pani M,pani E, ani Mieciuni (nawiasem mówiąc Mieciuni nie widzielismy już od dobrych kilku miesięcy).
Wyglądało więc na to,że się nam upiecze i nikt nie będzie stosował wobec nas środków dyscyplinujących przewidzianych dla Ćwoków wzywających kapitułę na próżno czyli skrócenia o głowę po uprzednim wbiciu na pal i wypatroszeniu z wnętrzności.
- To może złóżmy sobie życzenia świąteczne oraz noworoczne i się rozejdźmy -zaproponowalismy. Spotkamy się za tydzień, na sylwestrowym spotkaniu Kapituły,żeby świętować nadejście nowego roku 2012.
Pani G. i pani K. spojrzały po sobie.
- Ale my chciałybyśmy coś jeszcze zrobić w roku 2011 -powiedziała pani K- Poza tym wy Ćwoki powinniście też skończyć ustawiać stronę.
- Skąd wiecie że nie skończyliśmy? -skrzywiliśmy się
- Intuicja archiwistki -odparła ze śmiertelną powagą pani G - Naprawdę powinniście skończyć zanim Frajer podniesie się z ataku lumbago i zorientuje, że jeszcze wszystko nie jest zrobione.
No tak, lumbago tłumaczyło zagadkę nieobecności Frajera.
- Dobrze skończymy - powiedzielismy z westchnieniem - No moze poza stroną Mieciuni,bo nie mozemy dobrać odpowiedniego odcienia rózowego. A co wy zamierzacie robić archiwistki?
- Ja mam zamiar wybrać się na szereg świątecznych spacerów po Milanówku, żeby udokumentować stan zabytkowych willi -powiedziała pani K - Potem wszystko opiszę w swoim itinerariuszu i obficie zilustruję zdjęciami.
Z tego co pamiętalismy itinerariusz był rodzajem przewodnika prowadzonego przez panią K w którym opisywała atrakcje Milanówka i okolic oraz najlepsze przykłady atrakcji w innych uzdrowiskach i letniskach.
- A ja postanowiłam zgłębić temat życia w szalonych latach 20-tych i 30-tych XX wieku i opisać w je moim kajeciku - dodała pani G.
Racja. Pani G pisała przecież kajecik na temat życia w szalonych latach 20-tych i 30-tych XX wieku w ogóle, a zwłaszcza w Milanówku.
Cóż w takim wypadku nie pozostawało nam nic innego jak wziąść się do roboty. Podejrzewamy, że, bycie wbitym na pal i wypatroszonym do przyjemności nie należy. Lepiej wiec nie ryzykować, ze Frajer wprowadzi w życie postanowienia rozdziału kary z umowy korzystania z usług Kapituły Wielkiego Kalesona. Skoro Kapituła chce rozpocząć projekt Szalona Kalarepa w sylwestra to OK. Dla nas data dobra jak każda inna. W pełni identyfikujemy się natomiast z hasłem. "Nie pozwalaliscie wyremontować jednej willi, to sprawimy abyście musieli wyremontować wszystkie 300".
No cóż wydało się. Nasze pobudki są może niskie, ale cel szlachetny.
Problem wy tym, że podejrzewalismy iż Frajer będzie odmiennego zdania. Dla Frajera 95% i 100% to były dwie zupełnie różne sprawy. Co więcej podejrzewaliśmy że dla Frajera czymś zupełnie różnym byłoby także 99,9% i 100%.
Tymczasem posiedzenie Kapituły okazało się cieszyć nadzwyczaj niską frekfencją. Poza nami pojawiły się jedynie dwie archiwistki pani G i pani K. Nie było Frajera, pani M,pani E, ani Mieciuni (nawiasem mówiąc Mieciuni nie widzielismy już od dobrych kilku miesięcy).
Wyglądało więc na to,że się nam upiecze i nikt nie będzie stosował wobec nas środków dyscyplinujących przewidzianych dla Ćwoków wzywających kapitułę na próżno czyli skrócenia o głowę po uprzednim wbiciu na pal i wypatroszeniu z wnętrzności.
- To może złóżmy sobie życzenia świąteczne oraz noworoczne i się rozejdźmy -zaproponowalismy. Spotkamy się za tydzień, na sylwestrowym spotkaniu Kapituły,żeby świętować nadejście nowego roku 2012.
Pani G. i pani K. spojrzały po sobie.
- Ale my chciałybyśmy coś jeszcze zrobić w roku 2011 -powiedziała pani K- Poza tym wy Ćwoki powinniście też skończyć ustawiać stronę.
- Skąd wiecie że nie skończyliśmy? -skrzywiliśmy się
- Intuicja archiwistki -odparła ze śmiertelną powagą pani G - Naprawdę powinniście skończyć zanim Frajer podniesie się z ataku lumbago i zorientuje, że jeszcze wszystko nie jest zrobione.
No tak, lumbago tłumaczyło zagadkę nieobecności Frajera.
- Dobrze skończymy - powiedzielismy z westchnieniem - No moze poza stroną Mieciuni,bo nie mozemy dobrać odpowiedniego odcienia rózowego. A co wy zamierzacie robić archiwistki?
- Ja mam zamiar wybrać się na szereg świątecznych spacerów po Milanówku, żeby udokumentować stan zabytkowych willi -powiedziała pani K - Potem wszystko opiszę w swoim itinerariuszu i obficie zilustruję zdjęciami.
Z tego co pamiętalismy itinerariusz był rodzajem przewodnika prowadzonego przez panią K w którym opisywała atrakcje Milanówka i okolic oraz najlepsze przykłady atrakcji w innych uzdrowiskach i letniskach.
- A ja postanowiłam zgłębić temat życia w szalonych latach 20-tych i 30-tych XX wieku i opisać w je moim kajeciku - dodała pani G.
Racja. Pani G pisała przecież kajecik na temat życia w szalonych latach 20-tych i 30-tych XX wieku w ogóle, a zwłaszcza w Milanówku.
Cóż w takim wypadku nie pozostawało nam nic innego jak wziąść się do roboty. Podejrzewamy, że, bycie wbitym na pal i wypatroszonym do przyjemności nie należy. Lepiej wiec nie ryzykować, ze Frajer wprowadzi w życie postanowienia rozdziału kary z umowy korzystania z usług Kapituły Wielkiego Kalesona. Skoro Kapituła chce rozpocząć projekt Szalona Kalarepa w sylwestra to OK. Dla nas data dobra jak każda inna. W pełni identyfikujemy się natomiast z hasłem. "Nie pozwalaliscie wyremontować jednej willi, to sprawimy abyście musieli wyremontować wszystkie 300".
No cóż wydało się. Nasze pobudki są może niskie, ale cel szlachetny.
Sylwestrowe spotkanie Kapituły
Powracając z sylwestrowej imprezy postanowilismy wpaść do Milanówka i zobaczyć czy nasza nieszczęsna willa jeszcze stoi. Być może był to efekt zbyt dużej dawki szampana, ale wyobraźnia podsuwała nam obrazy potwora, który wyłonił się z pleśni i zaczął porzerac stare wille (zaczynając od naszej)
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że wyobraźnia miała do pewnego stopnia rację, gdyż rzeczywiście działo się coś niezwykłego. Dom co prawda nie był pożarty, ale za to rozświetlony był jasnym światłem, które pochodziło z posiadanych przez nas pomieszczeń i rozbrzmiewał muzyką, która także pochodziła z zajmowanych przez nas pomieszczeń. "Ktoś się włamał"przeszło nam przez głowę. Niestety nawet to, że ktoś się włamał nie tłumaczyło światła i muzyki. No chyba, że włamał się, żeby urządzić tu sobie sylwestra.
Z lekkim zdenerwowaniem podeszliśmy więc do drzwi, przekręcilismy klucz, nacisnęlismy na klamkę i zobaczyliśmy.Frajera i archiwistki w scenerii dziwacznej dekoracji z upiętych na suficie kalesonów, wśród których powiewały baloniki i transparent z napisem "Niech żyje nowy rok 2012 - rok Szalonej Kalarepy".
- Niespodzianka - wykrzyknęły na nasz widok archiwistki - Szczęśliwego Nowego Roku, Szczęśliwej Szalonej Kalarepy i w ogóle szczęścia.
- Co to znaczy?- wytrzeszczylismy oczy - Skąd wzięliscie się w naszym domu?
- Kapituła ma swoje sposoby -odparł z godnością Frajer - Wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku oraz inauguracji projektu Szalona Kalarepa, a szczególnie Wielkiego Tygodnia Pilotowego.
- Nawzajem -odpowiedzieliśmy automatycznie - To znaczy nie nawzajem. Jaki Wielki Tydzień Pilotowy?
Frajer westchnął cięzko.
- Wielki Tydzień Pilotowy czyli próba generalna Szalonej Kalarepy. Pierwszy tydzień wyjaśniania znalezionych skandali w czasie którego sprawdzamy czy ten sposób wyjasniania jest dobry oraz zastrzegamy sobie prawo nanoszenia poprawek.
- Przed chwilą postanowiliśmy, że to będzie Tydzień Latającej Dokumentacji......... -pisnęła któraś z archiwistek, zdaje się pani G.
Struchleliśmy. Wracalismy właśnie z sylwestrowego balu przebierańców, gdzie wiodącym tematem był Latający Cyrk Monty Payton'a. Skojarzenie było więc oczywiste.
- Ale przecież mieliscie się zajmować rozlatującymi sie willami, a nie dokumentacją.
Frajer wciagnał głeboko powietrze co było u niego wyrazem głębokiego zirytowania.
- Postanowilismy jednogłośnie, że najbliższy tydzień będzie Tygodniem Latającej Dokumentacji i Willi Zosinek. Nawet ta zmora Mieciunia głosowała za.
- Kochane Ćwoki zobaczycie jak będzie fajnie - usiłowała nas uspokoić druga archiwistka, tym razem pani M - Pokażemy dokumenty poświadczające istnienie w tej okolicy szeregu cudów, zażądamy wyjasnień. Kochany Frajer już przygotował odpowiednie pisma, którymi zarzuci urzędników, a jak będzie trzeba to także prokuraturę.
Frajer wydał z siebie potwierdzające mruknięcie i znacząco wskazał na trzymany w ręku obsypany brokatem segregator.
- A czy my mamy w tej sprawie coś do powiedzenia? -zapytaliśmy słabo
- Nie -odparła Frajer - Ale za to mam coś dla was.
Sięgnął do swojego obsypanego brokatem segregatora wyciągając z niego różową pocztówkę w serduszka.
- Życzenia noworoczne od tej zmory Mieciuni -wyjasnił
Rzuciliśmy okiem na pocztówkę. Z tyłu napisane było."Głupie Ćwoki niestety nie mogę osobiście przybyć gdyż muszę być na eksluzywnym balu celebrytów, Gratuluję rozpoczęcia Wielkiego Tygodnia Pilotowego ale życzę wam żebyście przemysleli sobie jeszcze raz w nowym roku sprawę otwarcia Pleśnio-SPA. Ja Mieciunia otwarta jestem na propozycje z każdej strony. Całuski. Mieciunia (TA Mieciunia).
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że wyobraźnia miała do pewnego stopnia rację, gdyż rzeczywiście działo się coś niezwykłego. Dom co prawda nie był pożarty, ale za to rozświetlony był jasnym światłem, które pochodziło z posiadanych przez nas pomieszczeń i rozbrzmiewał muzyką, która także pochodziła z zajmowanych przez nas pomieszczeń. "Ktoś się włamał"przeszło nam przez głowę. Niestety nawet to, że ktoś się włamał nie tłumaczyło światła i muzyki. No chyba, że włamał się, żeby urządzić tu sobie sylwestra.
Z lekkim zdenerwowaniem podeszliśmy więc do drzwi, przekręcilismy klucz, nacisnęlismy na klamkę i zobaczyliśmy.Frajera i archiwistki w scenerii dziwacznej dekoracji z upiętych na suficie kalesonów, wśród których powiewały baloniki i transparent z napisem "Niech żyje nowy rok 2012 - rok Szalonej Kalarepy".
- Niespodzianka - wykrzyknęły na nasz widok archiwistki - Szczęśliwego Nowego Roku, Szczęśliwej Szalonej Kalarepy i w ogóle szczęścia.
- Co to znaczy?- wytrzeszczylismy oczy - Skąd wzięliscie się w naszym domu?
- Kapituła ma swoje sposoby -odparł z godnością Frajer - Wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku oraz inauguracji projektu Szalona Kalarepa, a szczególnie Wielkiego Tygodnia Pilotowego.
- Nawzajem -odpowiedzieliśmy automatycznie - To znaczy nie nawzajem. Jaki Wielki Tydzień Pilotowy?
Frajer westchnął cięzko.
- Wielki Tydzień Pilotowy czyli próba generalna Szalonej Kalarepy. Pierwszy tydzień wyjaśniania znalezionych skandali w czasie którego sprawdzamy czy ten sposób wyjasniania jest dobry oraz zastrzegamy sobie prawo nanoszenia poprawek.
- Przed chwilą postanowiliśmy, że to będzie Tydzień Latającej Dokumentacji......... -pisnęła któraś z archiwistek, zdaje się pani G.
Struchleliśmy. Wracalismy właśnie z sylwestrowego balu przebierańców, gdzie wiodącym tematem był Latający Cyrk Monty Payton'a. Skojarzenie było więc oczywiste.
- Ale przecież mieliscie się zajmować rozlatującymi sie willami, a nie dokumentacją.
Frajer wciagnał głeboko powietrze co było u niego wyrazem głębokiego zirytowania.
- Postanowilismy jednogłośnie, że najbliższy tydzień będzie Tygodniem Latającej Dokumentacji i Willi Zosinek. Nawet ta zmora Mieciunia głosowała za.
- Kochane Ćwoki zobaczycie jak będzie fajnie - usiłowała nas uspokoić druga archiwistka, tym razem pani M - Pokażemy dokumenty poświadczające istnienie w tej okolicy szeregu cudów, zażądamy wyjasnień. Kochany Frajer już przygotował odpowiednie pisma, którymi zarzuci urzędników, a jak będzie trzeba to także prokuraturę.
Frajer wydał z siebie potwierdzające mruknięcie i znacząco wskazał na trzymany w ręku obsypany brokatem segregator.
- A czy my mamy w tej sprawie coś do powiedzenia? -zapytaliśmy słabo
- Nie -odparła Frajer - Ale za to mam coś dla was.
Sięgnął do swojego obsypanego brokatem segregatora wyciągając z niego różową pocztówkę w serduszka.
- Życzenia noworoczne od tej zmory Mieciuni -wyjasnił
Rzuciliśmy okiem na pocztówkę. Z tyłu napisane było."Głupie Ćwoki niestety nie mogę osobiście przybyć gdyż muszę być na eksluzywnym balu celebrytów, Gratuluję rozpoczęcia Wielkiego Tygodnia Pilotowego ale życzę wam żebyście przemysleli sobie jeszcze raz w nowym roku sprawę otwarcia Pleśnio-SPA. Ja Mieciunia otwarta jestem na propozycje z każdej strony. Całuski. Mieciunia (TA Mieciunia).
Sprawozdanie z dwunastego posiedzenia Kapituły
Na posiedzeniu Kapituły pojawiła się Mieciunia. Nie przedstawiła żadnego wytłumaczenia swojego kilkumiesięcznego zniknięcia, ani zeszłotygodniowych popisów pod hasłem "Plesniowisko,gruzowisko i blokowisko" za to od razu wprowadziła kolejne zamieszanie.
- Miałam sen - oświadczyła Mieciunia - Śniła mi się dama w sukni wieczorowej i fryzurą z lat 30-tych, która chciała koniecznie coś mi powiedzieć.
- Co? - wyraziliśmy umiarkowane zainteresowanie.
- Nie wiem - odparła Mieciunia - Obudziłam się
Frajer zgrzytnął zębami
- Uprzejmie proszę o zaprzestanie pogaduszek. Rozpoczynamy posiedzenie Kapituły.
Nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Ciekawe co ta dama chciała powiedzieć? -zainteresowała się pani K
- Może to jakaś postać z przeszłości Milanówka -podchwyciła pani G - Która chciała nam przekazać niezwykle ważną wiadomość, ale nie zdążyła z powodu obudzenia się Mieciuni. Teraz z powodu nieprzekazania swojej wiadomości będzie cierpiała całą wieczność. Nieszczęsna...
- Może więc powinniśmy uspić Mieciunię - zaproponowaliśmy - Żeby ta tajemnicza dama mogła się jej wygadać.
- Ja myślę, że zamiast usypiać Mieciunię lepiej będzie ją wywołać -wtrąciła się pani M
- Kogo? Mieciunię? -zdziwilismy się
- Nie tajemniczą damę - powiedziała pani M - bo ona wyglada mi na jednego z duchów Starego Letniska.
- Proszę o powagę - Frajer walnął o stół ciężkim egzemplarzem Komentarza do Prawa Budowlanego. - Tu jest poważne posiedzenie Kapituły. Żadnych duchów wywoływać nie bedziemy.
- Pani M, co pani potrzebuje do wywołania ducha? -zapytaliśmy
- Niewiele -usmiechnęła się pani M - Talerzyk
- Proszę kochana - pani G podała jej talerzyk
- Teraz musimy się wszyscy skupić i na mój znak powiedzieć duchu przybywaj - poinstruowała pani M.
- Ja protestuję -wrzasnął Frajer -Wywoływanie duchów na posiedzeniach jest niezgodne z regulaminem Kapituły.
Siedlismy dookoła stołu (poza Frajerem, który na znak protestu udał się do kuchni) i na znak pani M powiedzieliśmy wszyscy "Duchu przybywaj". Ku naszemu zdziwieniu talerzyk zaczął wirować.
- Duch bedzie przekazywał nam wiadomość -wyszeptała pani M.
Talerzyk wirował coraz szybciej i szybciej,aż spadł ze stołu i rozpadł się na kawałki. Cały czar nagle prysnął.
- Kochany duch - powiedziała pani M - Już wszystko jasne. Powiedział mi czego nie zdążył powiedzieć Mieciuni.
- Co powiedział? -zapytalismy szeptem
- Gdzie do cholery podziała się moja willa? -odparła pani M.
Na tym opis posiedzenia Kapituły się kończy aby uniknąć zanudzania czytelników opisem gwałtownej dyskusji która miała miejsce potem na tematy ogólne, różnych zjawisk nadprzyrodzonych, a zwłaszcza duchów.
(dopisek Archiwistek) I tak twierdzimy i będziemy twierdzić,że to był duch Pani Na Willi Roż
(dopisek Ćwoków) Zgadzamy się żeby pozbawiony swojej willi duch (a raczej duszyca) zamieszkała u nas, kimkolwiek ona jest. Zresztą mamy już jednego ducha...
- Miałam sen - oświadczyła Mieciunia - Śniła mi się dama w sukni wieczorowej i fryzurą z lat 30-tych, która chciała koniecznie coś mi powiedzieć.
- Co? - wyraziliśmy umiarkowane zainteresowanie.
- Nie wiem - odparła Mieciunia - Obudziłam się
Frajer zgrzytnął zębami
- Uprzejmie proszę o zaprzestanie pogaduszek. Rozpoczynamy posiedzenie Kapituły.
Nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Ciekawe co ta dama chciała powiedzieć? -zainteresowała się pani K
- Może to jakaś postać z przeszłości Milanówka -podchwyciła pani G - Która chciała nam przekazać niezwykle ważną wiadomość, ale nie zdążyła z powodu obudzenia się Mieciuni. Teraz z powodu nieprzekazania swojej wiadomości będzie cierpiała całą wieczność. Nieszczęsna...
- Może więc powinniśmy uspić Mieciunię - zaproponowaliśmy - Żeby ta tajemnicza dama mogła się jej wygadać.
- Ja myślę, że zamiast usypiać Mieciunię lepiej będzie ją wywołać -wtrąciła się pani M
- Kogo? Mieciunię? -zdziwilismy się
- Nie tajemniczą damę - powiedziała pani M - bo ona wyglada mi na jednego z duchów Starego Letniska.
- Proszę o powagę - Frajer walnął o stół ciężkim egzemplarzem Komentarza do Prawa Budowlanego. - Tu jest poważne posiedzenie Kapituły. Żadnych duchów wywoływać nie bedziemy.
- Pani M, co pani potrzebuje do wywołania ducha? -zapytaliśmy
- Niewiele -usmiechnęła się pani M - Talerzyk
- Proszę kochana - pani G podała jej talerzyk
- Teraz musimy się wszyscy skupić i na mój znak powiedzieć duchu przybywaj - poinstruowała pani M.
- Ja protestuję -wrzasnął Frajer -Wywoływanie duchów na posiedzeniach jest niezgodne z regulaminem Kapituły.
Siedlismy dookoła stołu (poza Frajerem, który na znak protestu udał się do kuchni) i na znak pani M powiedzieliśmy wszyscy "Duchu przybywaj". Ku naszemu zdziwieniu talerzyk zaczął wirować.
- Duch bedzie przekazywał nam wiadomość -wyszeptała pani M.
Talerzyk wirował coraz szybciej i szybciej,aż spadł ze stołu i rozpadł się na kawałki. Cały czar nagle prysnął.
- Kochany duch - powiedziała pani M - Już wszystko jasne. Powiedział mi czego nie zdążył powiedzieć Mieciuni.
- Co powiedział? -zapytalismy szeptem
- Gdzie do cholery podziała się moja willa? -odparła pani M.
Na tym opis posiedzenia Kapituły się kończy aby uniknąć zanudzania czytelników opisem gwałtownej dyskusji która miała miejsce potem na tematy ogólne, różnych zjawisk nadprzyrodzonych, a zwłaszcza duchów.
(dopisek Archiwistek) I tak twierdzimy i będziemy twierdzić,że to był duch Pani Na Willi Roż
(dopisek Ćwoków) Zgadzamy się żeby pozbawiony swojej willi duch (a raczej duszyca) zamieszkała u nas, kimkolwiek ona jest. Zresztą mamy już jednego ducha...
Sprawozdanie z dwunastego i poł posiedzenia Kapituły.
Z powodu trudnych warunków atmosferyczno-termicznych (ostry atak zimy) spotkanie Kapituły odbyło sie w przytulnym mieszkanku pani G. Stawili sie wszyscy z wyjątkiem Mieciuni, która powiedziała, że nie ma czasu gdyż rozdaje autografy.
Frajer przyniósł wykopaną przez nas pordzewiała puszke z napisem 'Swiss chocolate -hand made' w której, jak twierdził miał niepodwazalny dowód, że boski plan Mieciuni dla Starego Letniska jest nielegalny, co wszyscy przyjęliśmy z ulgą.
Na terenie Starego Letniska, jak twierdził z całym przekonaniem, obowiązywały zawsze restrykcje, które uniemozliwiały i uniemożliwiają zarówno wycięcie lasu jak i budowę blokowisk.
-A co z rozmnażaniem sie willi?- spytała przejęta pani K - bo widzicie kochani, w czasie spaceru zdziwiło mnie niezmiernie że zamiast pewnej zabytkowej willi znalazłam dwie wille i do tego obydwie zadbane. Ucieszyłam się nawet, że willa zdołała się tak rozdwoić, ale nie mogłam zrozumieć do końca jak też mogło się to stać. Poszłam tam jeszcze raz chociaż było to nie po drodze.
Tutaj na dowód swojego poświęcenia pani K pokazała dowód rzeczowy czyli parę trampek o zupełnie zdartych podeszwach i kontynuowała
- Poszłam i dokładnie obejrzałam wille raz jeszcze. Jakby nie patrzeć było ich dwie zamiast jednej. Żeby przekonać się, że to się dzieje naprawdę uszczypnęłam się mocno i kopnełam w kostkę.
Tutaj na dowód swojego poswięcenia pani K pokazała dowód rzeczowy czyli dwa siniaki, jeden na ręce, jeden na nodze.
- Jesteś taka dzielna - szepnęła pani M.
- Dziękuję -odchrząknęła pani K - Wtedy dostrzegłam wąską drogę prowadzącą na hmm... zaplecze tych willi. Poszłam tamtędy i nie uwierzycie co znalazłam...
- Co? - nie wytrzymalismy
- Trzecią willę - powiedziała pani K - Tyle, że ta nie była już w dobrym stanie i nawet nie była zamieszkała.
- Cud - wyszeptała pani M - Prawdziwy cud.
Tutaj zapadła cisza, którą zupełnie nieoczekiwanie przerwał grzmot i błysk z którego wynurzyła się świetlista postać.
- Na wszystkie uzywane kalesony - jęknął Frajer - To nasz zleceniodawca Genius Loci
Pomijając grzmoty,błyskawice i wyzwiska, których uzywanie nie przystoiło Geniusowi Loci (nawet znajdującemu się w najwyższym stanie wzburzenia) jego przemowa wygłoszona pod adresem Kapituły Wielkiego Kalesona brzmiała tak.
"Wy (niecenzuralne słowo). Nie dość,że trzydzieści lat trzeba było czekać, żebyście dali się wezwać, to jeszcze po wezwaniu od roku nic nie robicie tylko szukacie cudów. Wy (niecenzuralne słowo) tu nie ma żadnych cudów tylko (zdanie obficie przeplatane niecenzuralnymi słowami), (kolejne zdanie oficie przeplatane niecenzuralnymi słowami) i (jeszcze jedno zdanie obficie przeplatane niecenzuralnymi słowami) albo cytując marszałka Piłsudskiego burdel, pierdel, serdel.
A teraz idźcie i zróbcie coś wreszcie bo znów czuję jak mnie chwyta migrena.
Po wygłoszeniu przemówienia Genius Loci rozpłynął się w powietrzu.
- Reklamacja została przyjęta do rozpatrzenia - powiedział słabo Frajer.
Frajer przyniósł wykopaną przez nas pordzewiała puszke z napisem 'Swiss chocolate -hand made' w której, jak twierdził miał niepodwazalny dowód, że boski plan Mieciuni dla Starego Letniska jest nielegalny, co wszyscy przyjęliśmy z ulgą.
Na terenie Starego Letniska, jak twierdził z całym przekonaniem, obowiązywały zawsze restrykcje, które uniemozliwiały i uniemożliwiają zarówno wycięcie lasu jak i budowę blokowisk.
-A co z rozmnażaniem sie willi?- spytała przejęta pani K - bo widzicie kochani, w czasie spaceru zdziwiło mnie niezmiernie że zamiast pewnej zabytkowej willi znalazłam dwie wille i do tego obydwie zadbane. Ucieszyłam się nawet, że willa zdołała się tak rozdwoić, ale nie mogłam zrozumieć do końca jak też mogło się to stać. Poszłam tam jeszcze raz chociaż było to nie po drodze.
Tutaj na dowód swojego poświęcenia pani K pokazała dowód rzeczowy czyli parę trampek o zupełnie zdartych podeszwach i kontynuowała
- Poszłam i dokładnie obejrzałam wille raz jeszcze. Jakby nie patrzeć było ich dwie zamiast jednej. Żeby przekonać się, że to się dzieje naprawdę uszczypnęłam się mocno i kopnełam w kostkę.
Tutaj na dowód swojego poswięcenia pani K pokazała dowód rzeczowy czyli dwa siniaki, jeden na ręce, jeden na nodze.
- Jesteś taka dzielna - szepnęła pani M.
- Dziękuję -odchrząknęła pani K - Wtedy dostrzegłam wąską drogę prowadzącą na hmm... zaplecze tych willi. Poszłam tamtędy i nie uwierzycie co znalazłam...
- Co? - nie wytrzymalismy
- Trzecią willę - powiedziała pani K - Tyle, że ta nie była już w dobrym stanie i nawet nie była zamieszkała.
- Cud - wyszeptała pani M - Prawdziwy cud.
Tutaj zapadła cisza, którą zupełnie nieoczekiwanie przerwał grzmot i błysk z którego wynurzyła się świetlista postać.
- Na wszystkie uzywane kalesony - jęknął Frajer - To nasz zleceniodawca Genius Loci
Pomijając grzmoty,błyskawice i wyzwiska, których uzywanie nie przystoiło Geniusowi Loci (nawet znajdującemu się w najwyższym stanie wzburzenia) jego przemowa wygłoszona pod adresem Kapituły Wielkiego Kalesona brzmiała tak.
"Wy (niecenzuralne słowo). Nie dość,że trzydzieści lat trzeba było czekać, żebyście dali się wezwać, to jeszcze po wezwaniu od roku nic nie robicie tylko szukacie cudów. Wy (niecenzuralne słowo) tu nie ma żadnych cudów tylko (zdanie obficie przeplatane niecenzuralnymi słowami), (kolejne zdanie oficie przeplatane niecenzuralnymi słowami) i (jeszcze jedno zdanie obficie przeplatane niecenzuralnymi słowami) albo cytując marszałka Piłsudskiego burdel, pierdel, serdel.
A teraz idźcie i zróbcie coś wreszcie bo znów czuję jak mnie chwyta migrena.
Po wygłoszeniu przemówienia Genius Loci rozpłynął się w powietrzu.
- Reklamacja została przyjęta do rozpatrzenia - powiedział słabo Frajer.
Sprawozdanie z czternastego posiedzenia Kapituły
Na spotkanie Kapituły archiwistki przyniosły grubą teczkę oraz ogromne kartonowe pudło.
- To są nasze najnowsze materiały dotyczące zdewastowanych willi,które zebrałysmy w terenie -powiedziały chórem wyciągając z teczki zdjęcia
Rzuciliśmy okiem. Hmm. Na tle tego co uwieczniły archiwistki nasza willa robiła wrażenie prawie obiektu w stanie idealnym (na przykład dlatego,że mielismy cały dach).
- A to co - zapytał Frajer wskazując na kartonowe pudlo.
- Jeszcze sześć duchów - powiedziała pani K - Znalazłam je w trakcie spacerów w poszukiwaniu zabytkowych willi.
- A dlaczego siedzą w kartonowym pudle? -zapytalismy
- Bo nie mają gdzie - pisnęła pani G otwierając pudło - Ich wille zostały kompletnie zdewastowane i nie mają gdzie mieszkać, a jest przecież zima. Jednego pani K znalazła jak siedział na zapadającym się progu i szczękał zębami z zimna. Do tej pory pory jeszcze się trzęsie -wskazała na lekko dygoczący biały kształt,który wyfrunął z pudła wraz z pozostałymi pięcioma.
Duchy ze starych willi wyglądały nawet całkiem sympatycznie. Żadne tam zionące ogniem upiory czy bezgłowe psy tylko sympatyczne białe (a własciwie trochę poszarzałe) zjawy w strojach z lat 20-tych,30-tych XX wieku.
Jeden z duchów podpłynął w powietrzu do Mieciuni i wbił w nią pełen wyrzutu wzrok.
- Co się gapisz ty biała zmoro - ryknęła Mieciunia
- Plesnio-SPA - powiedział duch
- Co plesnio-SPA? - zapytała Mieciunia - Chcesz darmowy karnecik. Mowy nie ma,trzeba było zgłosić się za życia.
- Pleśnio-SPA musi stąd zniknąć -odparł duch - Nikt nie będzie nam robił żadnego plesniowiska w naszych willach.
- A to niby czemu? - obruszyła się Mieciunia
- Bo się lepiej mieszka duchom,kiedy mają w domu sucho - dodał drugi duch
- Mamy też problem z gruzowiskiem - kontynuował pierwszy duch - I blokowiskiem. Zwłaszcza blokowiskiem.
Mieciunia spojrzała na niego spode łba.
- Po prostu nie ma mowy, żeby zamieszkał w bloku elegancki duch willowy-wtracił się drugi duch.
Tego Mieciunia nie mogła niestety już znieść.
-Przez was zmory szlag trafi mój genialny pomysł biznesowy -wrzasnęła - Ja poczyniłam już nakłady na zakup odżywki do hodowli grzyba budowlanego. Jak PlesnioSPA otworzę to klient sam mi się będzie pchał drzwiami i oknami. Pełną gamę pleśnio-produktów w pół roku tu wprowadzę. Plesnio-pielęgnacja, pleśnio-inhalacja, pleśnio-kolacja.
- To rób sobie Plesnio-SPA gdzie indziej -odparł duch - My tu chcemy mieć nasze wille w takim stanie jak 80 lat temu. I wy nam macie to załatwić -duch oskarzycielsko wysunął palec w naszym kierunku.
- My? Dlaczego my? - zaprotestowaliśmy
- Bo i tak macie już jedną willę do remontu,więc następnych 300 to dla was żadna róznica - powiedzial duch. Poza tym dopóki tego nie załatwicie to bedziecie mieć u siebie w domu 300 duchów.
- Jak to 300 duchów? -zapytaliśmy - Przecież ostatnio mielismy 13. Kto i jak wpuścił pozostałe 287?
Duch spojrzał sie na archiwistki.
- Przecież drzwi były zamknięte i alarm włączony - jeknęliśmy
Archiwistki zmieszały się nieco.
- Kochany Frajer zna pewne sposoby - wymamrotała w końcu pani E.- Zresztą i tak ich nie zauważyliście.
Cóż przycisnięci więc przez 300 duchów,które uparło się że doprowadzi swoje 300 willi do stanu należnego postanowilismy wyjasnić dlaczego urzednicy uparli się, żeby z willi duchów zrobić pleśniowisko (bo czemu się uparła Mieciunia to wiadomo, jej jak zwykle chodzi o kapuchę)
- To są nasze najnowsze materiały dotyczące zdewastowanych willi,które zebrałysmy w terenie -powiedziały chórem wyciągając z teczki zdjęcia
Rzuciliśmy okiem. Hmm. Na tle tego co uwieczniły archiwistki nasza willa robiła wrażenie prawie obiektu w stanie idealnym (na przykład dlatego,że mielismy cały dach).
- A to co - zapytał Frajer wskazując na kartonowe pudlo.
- Jeszcze sześć duchów - powiedziała pani K - Znalazłam je w trakcie spacerów w poszukiwaniu zabytkowych willi.
- A dlaczego siedzą w kartonowym pudle? -zapytalismy
- Bo nie mają gdzie - pisnęła pani G otwierając pudło - Ich wille zostały kompletnie zdewastowane i nie mają gdzie mieszkać, a jest przecież zima. Jednego pani K znalazła jak siedział na zapadającym się progu i szczękał zębami z zimna. Do tej pory pory jeszcze się trzęsie -wskazała na lekko dygoczący biały kształt,który wyfrunął z pudła wraz z pozostałymi pięcioma.
Duchy ze starych willi wyglądały nawet całkiem sympatycznie. Żadne tam zionące ogniem upiory czy bezgłowe psy tylko sympatyczne białe (a własciwie trochę poszarzałe) zjawy w strojach z lat 20-tych,30-tych XX wieku.
Jeden z duchów podpłynął w powietrzu do Mieciuni i wbił w nią pełen wyrzutu wzrok.
- Co się gapisz ty biała zmoro - ryknęła Mieciunia
- Plesnio-SPA - powiedział duch
- Co plesnio-SPA? - zapytała Mieciunia - Chcesz darmowy karnecik. Mowy nie ma,trzeba było zgłosić się za życia.
- Pleśnio-SPA musi stąd zniknąć -odparł duch - Nikt nie będzie nam robił żadnego plesniowiska w naszych willach.
- A to niby czemu? - obruszyła się Mieciunia
- Bo się lepiej mieszka duchom,kiedy mają w domu sucho - dodał drugi duch
- Mamy też problem z gruzowiskiem - kontynuował pierwszy duch - I blokowiskiem. Zwłaszcza blokowiskiem.
Mieciunia spojrzała na niego spode łba.
- Po prostu nie ma mowy, żeby zamieszkał w bloku elegancki duch willowy-wtracił się drugi duch.
Tego Mieciunia nie mogła niestety już znieść.
-Przez was zmory szlag trafi mój genialny pomysł biznesowy -wrzasnęła - Ja poczyniłam już nakłady na zakup odżywki do hodowli grzyba budowlanego. Jak PlesnioSPA otworzę to klient sam mi się będzie pchał drzwiami i oknami. Pełną gamę pleśnio-produktów w pół roku tu wprowadzę. Plesnio-pielęgnacja, pleśnio-inhalacja, pleśnio-kolacja.
- To rób sobie Plesnio-SPA gdzie indziej -odparł duch - My tu chcemy mieć nasze wille w takim stanie jak 80 lat temu. I wy nam macie to załatwić -duch oskarzycielsko wysunął palec w naszym kierunku.
- My? Dlaczego my? - zaprotestowaliśmy
- Bo i tak macie już jedną willę do remontu,więc następnych 300 to dla was żadna róznica - powiedzial duch. Poza tym dopóki tego nie załatwicie to bedziecie mieć u siebie w domu 300 duchów.
- Jak to 300 duchów? -zapytaliśmy - Przecież ostatnio mielismy 13. Kto i jak wpuścił pozostałe 287?
Duch spojrzał sie na archiwistki.
- Przecież drzwi były zamknięte i alarm włączony - jeknęliśmy
Archiwistki zmieszały się nieco.
- Kochany Frajer zna pewne sposoby - wymamrotała w końcu pani E.- Zresztą i tak ich nie zauważyliście.
Cóż przycisnięci więc przez 300 duchów,które uparło się że doprowadzi swoje 300 willi do stanu należnego postanowilismy wyjasnić dlaczego urzednicy uparli się, żeby z willi duchów zrobić pleśniowisko (bo czemu się uparła Mieciunia to wiadomo, jej jak zwykle chodzi o kapuchę)
Sprawozdanie z piętnastego posiedzenia Kapituły.
Kolejne spotkanie kapituły było nieco zatłoczone, gdyż w jednym pomieszczeniu znaleźlismy się my, Frajer, Mieciunia, 4 archiwistki i 300 duchów. Duchy co prawda nie zajmowały dużo miejsca, ale czuliśmy się nieco skrępowani prosząc je,żeby posunęły się na przykład ze stołu. Nie wiadomo też było do końca jak w takiej sytuacji należy zwracać się do ducha. Proszę ducha czy też jakoś po nazwisku. Ten ostatni sposób wydawał nam się dość skomplikowany, bo nawet gdyby wszystkie duchy nam się przedstawiły to nie mieliśmy pamięci do twarzy, a pozatym wszystkie duchy były do siebie dość podobne. Jasnoszare, przeźroczyste, w strojach z lat 20-tych i 30-tych XX wieku. Poza jednym niewielkim obdartym brodaczem, który był wyraźnie zielony. Siedział na parapecie i machając nogami odgryzał i przeżuwał kawałki nieco zgniłego jabłka,które trzymał w ręku,co już samo w sobie było dziwne.
Trącilismy w ramię panią K
- Kim jest ten zielony duch?- zapytaliśmy
- Nie mam pojęcia -odparła pani K- Może pani M będzie wiedziała.
Niestety nie wiedziała ani pani M,ani pani E, ani pani G. Nie wiedział też Frajer, a Mieciunia się na spotkaniu nie pojawiła,co oznaczało że znowu coś knuje. Postanowiliśmy więc sprawdzić tożsamość zielonego ducha sami.
Podeszlismy do niego i uprzejmie zapytaliśmy - Kim ty jesteś zielony duchu?
-Nimfą leśną -odparł zielony duch
Hmm. Podobno nimfy są wiotkie i pełne wdzięku, a nie przysadziste i brodate.
- Bo ja tu w ogóle przyszedłem zobaczyć czy to prawda, że bezdomne duchy przygarniacie - dodał nimfa leśna.
- Że co? - zapytaliśmy podejrzliwie
Nimfa leśna zaczął wyjaśniać, że poza starymi willami w okolicy znikają także stare drzewa,w których mieszkają nimfy leśne. Bezdomne nimfy lesne próbowały radzić sobie jak się da, niestety w nowo nasadzonych tujach było im za ciasno, a w norkach wykopanych pod nowo połozoną betonową kostką dostawały kataru..
Opowieść nimfy leśnej wydała się nam prawdopodobna. Z informacji uzyskanych od Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków drzewa w tej okolicy wymierają Co ciekawe konserwator doliczył się 100 drzew,na wycinkę których wydał pozwolenie w ciągu zaledwie 9 miesięcy,ale nie uznał że wymieranie drzew na taką skalę w leśnej okolicy obfitującej w pomniki przyrody jest czymkolwiek dziwnym. Kiedy próbowalismy uzyskać więcej informacji konserwator po prostu odmówił wyjasnień. Po tym jak odmówił wyjasnień także Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego daliśmy sobie spokój. Przyszedł jednak być może czas,żeby sprawę odkopać i jeszcze raz podjąć próbę dogłębnego wyjasnienia wszelkich okoliczności znikania drzew w okolicy (a zwłaszcza "kolidujących z planowaną budową" ;-)
W każdym razie wydaje się, że będziemy musieli przygarnąć jeszcze kilka duchów.
Trącilismy w ramię panią K
- Kim jest ten zielony duch?- zapytaliśmy
- Nie mam pojęcia -odparła pani K- Może pani M będzie wiedziała.
Niestety nie wiedziała ani pani M,ani pani E, ani pani G. Nie wiedział też Frajer, a Mieciunia się na spotkaniu nie pojawiła,co oznaczało że znowu coś knuje. Postanowiliśmy więc sprawdzić tożsamość zielonego ducha sami.
Podeszlismy do niego i uprzejmie zapytaliśmy - Kim ty jesteś zielony duchu?
-Nimfą leśną -odparł zielony duch
Hmm. Podobno nimfy są wiotkie i pełne wdzięku, a nie przysadziste i brodate.
- Bo ja tu w ogóle przyszedłem zobaczyć czy to prawda, że bezdomne duchy przygarniacie - dodał nimfa leśna.
- Że co? - zapytaliśmy podejrzliwie
Nimfa leśna zaczął wyjaśniać, że poza starymi willami w okolicy znikają także stare drzewa,w których mieszkają nimfy leśne. Bezdomne nimfy lesne próbowały radzić sobie jak się da, niestety w nowo nasadzonych tujach było im za ciasno, a w norkach wykopanych pod nowo połozoną betonową kostką dostawały kataru..
Opowieść nimfy leśnej wydała się nam prawdopodobna. Z informacji uzyskanych od Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków drzewa w tej okolicy wymierają Co ciekawe konserwator doliczył się 100 drzew,na wycinkę których wydał pozwolenie w ciągu zaledwie 9 miesięcy,ale nie uznał że wymieranie drzew na taką skalę w leśnej okolicy obfitującej w pomniki przyrody jest czymkolwiek dziwnym. Kiedy próbowalismy uzyskać więcej informacji konserwator po prostu odmówił wyjasnień. Po tym jak odmówił wyjasnień także Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego daliśmy sobie spokój. Przyszedł jednak być może czas,żeby sprawę odkopać i jeszcze raz podjąć próbę dogłębnego wyjasnienia wszelkich okoliczności znikania drzew w okolicy (a zwłaszcza "kolidujących z planowaną budową" ;-)
W każdym razie wydaje się, że będziemy musieli przygarnąć jeszcze kilka duchów.
Sprawozdanie z szesnastego posiedzenia Kapituły
Pierwszym punktem spotkania Kapituły była pisemna skarga pewnego ducha iż "w czasie fajfu używamy bardzo nieodpowiedniej zastawy". Nie zrozumieliśmy o co chodzi, ale poratowała nas pani G,nieoceniona jeśli chodzi o obyczaje wyższych sfer (bo do takich zaliczały się niewątpliwie nasze duchy) w latach 20-tych,30-tych XX wieku. Pani G wyjasniła, że fajf to rodzaj popołudniowej wizyty towarzyskiej w czasie której serwowano herbatę i ciasteczka więc duchowi chodziło prawdopodobnie o spotkanie Kapituły. Jeśli chodzi o nieodpowiednią zastawę to przyzwyczajonego do Rosenthala ducha raziły prawdopodobnie nasze fajansowe kubki.
Dalej duch uprzejmie informował nas, że kiedyś u siebie w ogródku zakopał serwis Rosenthala oraz srebrną cukierniczkę, więc gdybyśmy byli tak uprzejmi i go odkopali.
Niestety zmuszeni byliśmy tej prośbie stanowczo odmówić. W lokalizacji wskazanej przez ducha znajdował się obecnie betonowy obiekt, w związku z czym uprzejma prośba o jego zburzenie w celu wydobycia spod niego wspomnianego przez ducha serwisu Rosenthala i srebrnej cukierniczki mogłaby zakończyć się gwałtownym sprzeciwem instytucji publicznej, która betonowy obiekt zajmowała.
Z drugiej strony własciwie każdy pretekst eliminacji betonu spośród zabytkowych willi wydawał się dobry. Skoro nie działa "zburzyć bo sprzeczne z planem zagospodarowania", to może zadziała "zburzyć bo chcemy wykopać serwis Rosenthala oraz cukierniczkę".
Wtedy właśnie zjawiła się Mieciunia prowadząc ze sobą jakiegoś oślizgłego osobnika o rozbieganych oczkach.
- Cześć zmory - rzuciła w kierunku duchów - Przyprowadziłam wam Eugeniusza Hienę znanego egzorcystę, żeby wygonił was z mojego Plesnio-SPA.
Przez swoje Plesnio-SPA zdaje się rozumiała nasz dom.
- No Hienek bierz je - Mieciunia zwróciła sie do Eugeniusza Hieny
- Chwileczkę - zaprotestowaliśmy -Może my wcale nie chcemy usuwać stąd duchów.
- Żadnego chwileczkę bo licznik bije - odparła Mieciunia - Płacę mu od godziny bo to wybitny specjalista.
Eugeniusz Hiena podał nam wizytówkę na której napisane było Eugeniusz Hiena - wybitny specjalista. Bezstresowe usuwanie duchów i innych cudów. Szybko,tanio, z dojazdem do klienta.
Nagle przyszedł nam do głowy pomysł.
- Usuwa pan cuda? -zapytaliśmy
Eugeniusz Hiena kiwnął głową.
- To niech pan podejdzie może do tyłu naszej posesji i tam pousuwa. Na terenie sąsiadujacego z nami klasztoru żeńskiego wystapiły liczne cuda. Cudownie zachorowały drzewa kolidujące z planowaną inwestycją i cudownie ozdrowiały. Planowana inwestycja,która była niezgodna z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego stała się cudownie zgodna. Urzednicy zajmujacy się sprawą cudowanie nie dopatrzyli się żadnych nieprawidłowości. Budynek, który nie mógł zdaje się powstać legalnie cudownie właśnie staje się legalny, a nam odmówiono prawa do przypatrywania się temu cudowi (czyli bycia stroną postępowania administracyjnego). Wystarczy panu,panie Hiena czy coś jeszcze dołożyć?
Dalej duch uprzejmie informował nas, że kiedyś u siebie w ogródku zakopał serwis Rosenthala oraz srebrną cukierniczkę, więc gdybyśmy byli tak uprzejmi i go odkopali.
Niestety zmuszeni byliśmy tej prośbie stanowczo odmówić. W lokalizacji wskazanej przez ducha znajdował się obecnie betonowy obiekt, w związku z czym uprzejma prośba o jego zburzenie w celu wydobycia spod niego wspomnianego przez ducha serwisu Rosenthala i srebrnej cukierniczki mogłaby zakończyć się gwałtownym sprzeciwem instytucji publicznej, która betonowy obiekt zajmowała.
Z drugiej strony własciwie każdy pretekst eliminacji betonu spośród zabytkowych willi wydawał się dobry. Skoro nie działa "zburzyć bo sprzeczne z planem zagospodarowania", to może zadziała "zburzyć bo chcemy wykopać serwis Rosenthala oraz cukierniczkę".
Wtedy właśnie zjawiła się Mieciunia prowadząc ze sobą jakiegoś oślizgłego osobnika o rozbieganych oczkach.
- Cześć zmory - rzuciła w kierunku duchów - Przyprowadziłam wam Eugeniusza Hienę znanego egzorcystę, żeby wygonił was z mojego Plesnio-SPA.
Przez swoje Plesnio-SPA zdaje się rozumiała nasz dom.
- No Hienek bierz je - Mieciunia zwróciła sie do Eugeniusza Hieny
- Chwileczkę - zaprotestowaliśmy -Może my wcale nie chcemy usuwać stąd duchów.
- Żadnego chwileczkę bo licznik bije - odparła Mieciunia - Płacę mu od godziny bo to wybitny specjalista.
Eugeniusz Hiena podał nam wizytówkę na której napisane było Eugeniusz Hiena - wybitny specjalista. Bezstresowe usuwanie duchów i innych cudów. Szybko,tanio, z dojazdem do klienta.
Nagle przyszedł nam do głowy pomysł.
- Usuwa pan cuda? -zapytaliśmy
Eugeniusz Hiena kiwnął głową.
- To niech pan podejdzie może do tyłu naszej posesji i tam pousuwa. Na terenie sąsiadujacego z nami klasztoru żeńskiego wystapiły liczne cuda. Cudownie zachorowały drzewa kolidujące z planowaną inwestycją i cudownie ozdrowiały. Planowana inwestycja,która była niezgodna z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego stała się cudownie zgodna. Urzednicy zajmujacy się sprawą cudowanie nie dopatrzyli się żadnych nieprawidłowości. Budynek, który nie mógł zdaje się powstać legalnie cudownie właśnie staje się legalny, a nam odmówiono prawa do przypatrywania się temu cudowi (czyli bycia stroną postępowania administracyjnego). Wystarczy panu,panie Hiena czy coś jeszcze dołożyć?
Frayera konsultacje z duchami
W pewien śnieżny dzień pojechaliśmy odśnieżyć przed naszym domkiem. Fakt, że nie mamy jak w nim mieszkać nie zwalnia nas z obowiązku odsnieżania przed nim, co przyznajemy, stanowi pewną niedogodność. Przybywszy na miejsce udaliśmy się po łopatę, która trzymamy w kuchni.
Tu trzeba nadmienić, że poruszanie po mieszkaniu jest nieco utrudnione od kiedy Archiwistki podrzuciły nam kilka duchów ze zburzonych lub kompletnie zdewastowanych willi. Dla niezorientowanych duchy maja dziwny sposób przemieszczania się, który jest chyba jakąś formą teleportacji. Wyskakuja w najmniej oczekiwanych miejscach jakby spod ziemi lub po prostu zjawiają się niczym fala zagęszczającego się powietrza.
Zanim dotarliśmy do kuchni pojawiło się przed nami chyba z osiem duchów, które potem z gracją płynęły w powietrzu otaczając nas kółkiem aż dotarliśmy do kuchni. W kuchni przy stole siedział Fryer w towarzystwie kolejnych kilku duchów i ucinał sobie z nimi pogawędke popijajac jakiś płyn z filiżanki Rosenthala, która wyglądała jak ta którą odziedziczyliśmy po prababci.
Zanim zdołaliśmy z siebie coś wydusić odezwał się duch siedzący przy kuchennym stole.
- Przestańcie wybałuszać oczy i przynieście wodę. W kranie jej nie ma, a nie ugościć gościa należycie to wstyd. Apropos, ta wasza technika jest wielce zawodna.
Zignorowalismy ducha całkowicie. Ignorowania duchów jest jedynym sposobem na przeżycie w nawiedzonym domu.
- Frayer! Co tu robisz w taką zamieć? Nie obawiasz się, że odnowi ci się lumbago.
- A co mam robić - jęknął naburmuszony Fryer- Pozwolić aby ta różowa zmora Mieciunia...
Duch chrząknął znacząco, na co Frayer nie zwrócił bynajmniej uwagi.
....aby ta zmora Mieciunia zniszczyła dobre imie Kapituły Wielkiego Kalesona -dokończył - W takich przypadkach należy działać szybko. Jak zwykle w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia wszystko jest na mojej głowie. Zamiast marudzić siadajcie i notujcie.
- Ale co? -zdziwiliśmy się
- Jak to co? Jedyny plan dla Starego Letniska, który działał. Usiłuję właśnie ustalić szczegóły. Musimy go ogłosić jako oficjalny program Kapituły zanim wszyscy zaczną kojarzyć nas z bełkotem Mieciuni.
A następnie zwrócił się do ducha.
- Niech szanowny duch mówi dalej.
Duch chrząknął.
- Więc sytuacja była taka. Długi znaczne były, dochód z folwarków niewieki, a do sprzedaży właściwie tylko las był sposobny. Sosny wysokie w nim stały, ale drewno sosnowe jakości podłej. I do palenia kiepskie i na meble za miękkie. No może na zapałki by się nadało, ale z tego zarobek kiepski. I wtedy ktoś podsunął pomysł, a może by tak parcelację zrobić. Początkowo ta idea nie wydawała się sposobna. Parcelacja to koszty. A to adwokatom trzeba zapłacić, a to opłaty urzędowe wnieść. A tu same długi. Do tego parcelacja była w modzie, znaczy konkurencja duża. Parcelacja jest opłacalna gdy za parcelowaną ziemię można otrzymać godziwą zapłatę. A gdzie ziemia jest droga poza miastami - w letniskach i kurortach. Zróbmy więc letnisko i uzdrowisko. Tylko jak? Bez kapitału?
Duch siorbnął troche płynu z filiżanki Rosenthala. W praktyce wyglądało to tak, że filiżanka Rosenthala uniosła się, przechyliła w powietrzu, rozlewając pewną ilość płynu, który popłynął w kierunkach niezgodnych z zasadami Newtona.
- I co? -zapytaliśmy
- Kupiliśmy kilka butelek węgrzyna.
- Węgrzyna?
- Nic tak nie rozjaśnia myśli jak węgrzyn - objaśnił duch- Wychyliwszy kilka szklanic wydedukowaliśmy, że pieniędzy na letnisko i uzdrowisko nie mamy i miec nie będziemy. Po kolejnej szklanicy byliśmy pewni, że ktos już kiedyś był w podobnej sytuacji czego dowodem jest znany cytat "ty nie masz nic,ja nie mam nic , on nie ma nic czyli razem mamy tyle aby zbudować letnisko, willowisko, uzdrowisko". Po kilku kolejnych szklanicach wiedzieliśmy, że tego dokonamy...
- Ale jak? - poczulismy sie podekscytowani.
- Skłoniwszy tych co mają pieniądze, aby zbudowali je za nas.
- Acha - nie potrafilismy ukryć rozczarowania. Duch najwyraźniej miał zaawansownego Alzheimera albo jeszcze nie wytrzeźwiał po opisywanej imprezce z węgrzynem - Jest powszechnie wiadomo, że frajerzy ustawiają sie w kolejce, aby podpicować kawałek parcelowanego lasu, aby zadłużony ziemianin mógł zainkasowac więcej za swoje parcele.
Duch pokręcił głową.
- Co za czasy? Nie ma już zrozumienia dla podstawowych zasad ekonomi, psychologii i poszanowania ogólnego. Nawet Rosenthala dla gości musieliśmy z dna kufra wygrzebać. W czym podajecie teraz herbatę w fajansie? Wasza prababka w grobie się przewraca.
Poczulismy sie dotknięci.
- Jeżeli duch sobie życzy możemy podać w szklance z gustownym spodeczkiem.
Zapadła chwila milczenia w czasie którego duch lustrował nas spojrzeniem. Po czym dodał z westchnieniem.
- Jeżeli ktoś widzi dla siebie zysk lub pewną inwestycję to owszem zaangażuje pewne środki w inwestycje podwyższające wartość parceli. Jeżeli nie masz kapitału i chcesz coś budować za pieniądze innych to musisz zagwarantować, że na interesie nie stracą.
- Czyli???
- Musisz zagwarantować, że położone w sosnowym lesie letnisko pozostanie połozonym w sosnowym lesie letniskiem.
- Ale jak?
- Przez nałozenie restrykcji prawnych.
Pokręciliśmy głową z powatpiewaniem.
- Nikt nie lubi restrykcji prawnych.
Duch uśmiechnął się z politowaniem.
- Chyba, że ich istnienie przynosi korzyści większości.
- A przynosi?
- Powstanie luksusowego letniska w miejsce sosnowego lasu spowodowało wzrost popytu na siłę roboczą, wzrost popytu na lokalne produkty,usługi. W miarę wzrostu popularności letniska i wzrostu liczby letników wzrosły ceny nieruchomości i ceny pokoi w pensjonatach. Wszyscy zyskali.
I tu wtrącił się Frayer.
- Widzicie. Szanowny duch całkowicie zgadza się ze mną, że ta zmora Mieciunia ma niedobory intelektualne. Chce robić (jak to mówi) kapuchę na niszczeniu Starego Letniska. Jakieś Pleśnio-SPA, cegła rozbiórkowa po okazyjnej cenie i blokowisko. A przeciez to nie kapucha. To co najwyżej brukselka i to tylko dla niej i kilku podobnych. Prawdziwa kapucha i to kapucha dla wszystkich jest w zachowaniu Starego Letniska.
- Frayer czy ty naprawdę wierzysz, że istnieja rzeczy na których wszyscy bez wyjątku korzystają?
Nie jesteśmy w stanie opisać co czuje żywy człowiek na którego kilkanaście duchów patrzy z politowaniem. Kilkanaście duchów i Frayer na dokładkę. Wszystko w grobowej ciszy.
- Chyba migrena mi się odnawia - bąknął w końcu jeden duch.
- Trzeba ich zrozumieć. - wziął w nas obronę inny duch.- System edukacyjny teraz mają kiepski.
- Panie profesorze może im pan wytłumaczy.
Jakiś duch, który istotnie wyglądał na przedwojennego belfra podpłynął do stołu. Frajer zerwał się na równe nogi i podsunał mu krzesło. Duch spłynąl na nie zgracją. Następnie odchrząknął i rozpoczął wykład.
- Każdy projekt, który został zrealizowany musiał mieć szerokie wsparcie. Co oznacza, że większość musiała widzieć dla siebie korzyści w jego realizacji. Korzyściach płynących z powstania Starego Letniska zostały juz wyliczone wczesniej. Przejdźmy więc do rewitalizacji. Co własciwie współczesny Milanówek ma do zaoferowania? Jeżeli pominiemy sosnowy starodrzew i zespół willowy jest to jeszcze jedna nudna podwarszawska sypialnia. Nic ekstra. Ludzie żyja głównie z tego co zarobią w stolicy. Zgadza się?
Kiwnęliśmy głowami.
- A co sie stanie jeżeli powrócimy do pierwotnej koncepcji założycieli Starego Letniska? Koncepcja ta nie jest jakimś unikalnym patentem, jest realizowana przez szereg miejscowościi np Nałęczów, Kazimierz Dolny. Miejscowości te wykorzystując swoje wody mineralne, zabytki, historię rozwijają przejmysł turystyczny w oparciu o to rozwija sie drobna przedsiębiorczość i powstają nowe miejsca pracy. Milanówek miał zostać uzdrowiskiem, ma więc wody mineralne, jego zespół willowy jest unikalnym zabytkiem, znacznie bardziej atrakcyjnym niż zabytki Kazimierza czy Nałęczowa. Ilości niesamowitych postaci związanych z tym miejscem trudno dorównać. Ma więc warunki. Jest tylko pewien problem nie ma pieniędzy na renowację i utrzymanie zabytków nie mówiąc juz o budowie domu zdrojowego. Musi więc przyciągnąc 'frajerów',którzy zrobią to za własne pieniądze. Zrobią to za własne pieniądze tylko wtedy, gdy będą mieli prawne gwarancje, że na inwestycji nie stracą.
- Ale jak to zrobić?
- Ależ nic nie trzeba robić. Zadbał o to Michał Lasocki i jego współnicy.
Popukaliśmy się w głowę.
- Szanowny duchu, To było dawno temu.
- Jeżeli restrykcje te zostały zniesione i na skutek tego następuje niszczenie Starego Letniska to roszczenie odszkodowawcze pozwoli Stare Letnisko odbudować. Z ekonomicznego punktu widzenia chyba korzystniej będzie powrócić do dawnych obostrzeń prawnych. Jest to oczywiście moja opinia.
- A czy jest ona nadal aktualna?
Duch machnął ręką. Był nami najwyraźniej juź zmęczony.
- Nie wiem. Macie Frayer'a niech wam sprawdzi.
Tu trzeba nadmienić, że poruszanie po mieszkaniu jest nieco utrudnione od kiedy Archiwistki podrzuciły nam kilka duchów ze zburzonych lub kompletnie zdewastowanych willi. Dla niezorientowanych duchy maja dziwny sposób przemieszczania się, który jest chyba jakąś formą teleportacji. Wyskakuja w najmniej oczekiwanych miejscach jakby spod ziemi lub po prostu zjawiają się niczym fala zagęszczającego się powietrza.
Zanim dotarliśmy do kuchni pojawiło się przed nami chyba z osiem duchów, które potem z gracją płynęły w powietrzu otaczając nas kółkiem aż dotarliśmy do kuchni. W kuchni przy stole siedział Fryer w towarzystwie kolejnych kilku duchów i ucinał sobie z nimi pogawędke popijajac jakiś płyn z filiżanki Rosenthala, która wyglądała jak ta którą odziedziczyliśmy po prababci.
Zanim zdołaliśmy z siebie coś wydusić odezwał się duch siedzący przy kuchennym stole.
- Przestańcie wybałuszać oczy i przynieście wodę. W kranie jej nie ma, a nie ugościć gościa należycie to wstyd. Apropos, ta wasza technika jest wielce zawodna.
Zignorowalismy ducha całkowicie. Ignorowania duchów jest jedynym sposobem na przeżycie w nawiedzonym domu.
- Frayer! Co tu robisz w taką zamieć? Nie obawiasz się, że odnowi ci się lumbago.
- A co mam robić - jęknął naburmuszony Fryer- Pozwolić aby ta różowa zmora Mieciunia...
Duch chrząknął znacząco, na co Frayer nie zwrócił bynajmniej uwagi.
....aby ta zmora Mieciunia zniszczyła dobre imie Kapituły Wielkiego Kalesona -dokończył - W takich przypadkach należy działać szybko. Jak zwykle w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia wszystko jest na mojej głowie. Zamiast marudzić siadajcie i notujcie.
- Ale co? -zdziwiliśmy się
- Jak to co? Jedyny plan dla Starego Letniska, który działał. Usiłuję właśnie ustalić szczegóły. Musimy go ogłosić jako oficjalny program Kapituły zanim wszyscy zaczną kojarzyć nas z bełkotem Mieciuni.
A następnie zwrócił się do ducha.
- Niech szanowny duch mówi dalej.
Duch chrząknął.
- Więc sytuacja była taka. Długi znaczne były, dochód z folwarków niewieki, a do sprzedaży właściwie tylko las był sposobny. Sosny wysokie w nim stały, ale drewno sosnowe jakości podłej. I do palenia kiepskie i na meble za miękkie. No może na zapałki by się nadało, ale z tego zarobek kiepski. I wtedy ktoś podsunął pomysł, a może by tak parcelację zrobić. Początkowo ta idea nie wydawała się sposobna. Parcelacja to koszty. A to adwokatom trzeba zapłacić, a to opłaty urzędowe wnieść. A tu same długi. Do tego parcelacja była w modzie, znaczy konkurencja duża. Parcelacja jest opłacalna gdy za parcelowaną ziemię można otrzymać godziwą zapłatę. A gdzie ziemia jest droga poza miastami - w letniskach i kurortach. Zróbmy więc letnisko i uzdrowisko. Tylko jak? Bez kapitału?
Duch siorbnął troche płynu z filiżanki Rosenthala. W praktyce wyglądało to tak, że filiżanka Rosenthala uniosła się, przechyliła w powietrzu, rozlewając pewną ilość płynu, który popłynął w kierunkach niezgodnych z zasadami Newtona.
- I co? -zapytaliśmy
- Kupiliśmy kilka butelek węgrzyna.
- Węgrzyna?
- Nic tak nie rozjaśnia myśli jak węgrzyn - objaśnił duch- Wychyliwszy kilka szklanic wydedukowaliśmy, że pieniędzy na letnisko i uzdrowisko nie mamy i miec nie będziemy. Po kolejnej szklanicy byliśmy pewni, że ktos już kiedyś był w podobnej sytuacji czego dowodem jest znany cytat "ty nie masz nic,ja nie mam nic , on nie ma nic czyli razem mamy tyle aby zbudować letnisko, willowisko, uzdrowisko". Po kilku kolejnych szklanicach wiedzieliśmy, że tego dokonamy...
- Ale jak? - poczulismy sie podekscytowani.
- Skłoniwszy tych co mają pieniądze, aby zbudowali je za nas.
- Acha - nie potrafilismy ukryć rozczarowania. Duch najwyraźniej miał zaawansownego Alzheimera albo jeszcze nie wytrzeźwiał po opisywanej imprezce z węgrzynem - Jest powszechnie wiadomo, że frajerzy ustawiają sie w kolejce, aby podpicować kawałek parcelowanego lasu, aby zadłużony ziemianin mógł zainkasowac więcej za swoje parcele.
Duch pokręcił głową.
- Co za czasy? Nie ma już zrozumienia dla podstawowych zasad ekonomi, psychologii i poszanowania ogólnego. Nawet Rosenthala dla gości musieliśmy z dna kufra wygrzebać. W czym podajecie teraz herbatę w fajansie? Wasza prababka w grobie się przewraca.
Poczulismy sie dotknięci.
- Jeżeli duch sobie życzy możemy podać w szklance z gustownym spodeczkiem.
Zapadła chwila milczenia w czasie którego duch lustrował nas spojrzeniem. Po czym dodał z westchnieniem.
- Jeżeli ktoś widzi dla siebie zysk lub pewną inwestycję to owszem zaangażuje pewne środki w inwestycje podwyższające wartość parceli. Jeżeli nie masz kapitału i chcesz coś budować za pieniądze innych to musisz zagwarantować, że na interesie nie stracą.
- Czyli???
- Musisz zagwarantować, że położone w sosnowym lesie letnisko pozostanie połozonym w sosnowym lesie letniskiem.
- Ale jak?
- Przez nałozenie restrykcji prawnych.
Pokręciliśmy głową z powatpiewaniem.
- Nikt nie lubi restrykcji prawnych.
Duch uśmiechnął się z politowaniem.
- Chyba, że ich istnienie przynosi korzyści większości.
- A przynosi?
- Powstanie luksusowego letniska w miejsce sosnowego lasu spowodowało wzrost popytu na siłę roboczą, wzrost popytu na lokalne produkty,usługi. W miarę wzrostu popularności letniska i wzrostu liczby letników wzrosły ceny nieruchomości i ceny pokoi w pensjonatach. Wszyscy zyskali.
I tu wtrącił się Frayer.
- Widzicie. Szanowny duch całkowicie zgadza się ze mną, że ta zmora Mieciunia ma niedobory intelektualne. Chce robić (jak to mówi) kapuchę na niszczeniu Starego Letniska. Jakieś Pleśnio-SPA, cegła rozbiórkowa po okazyjnej cenie i blokowisko. A przeciez to nie kapucha. To co najwyżej brukselka i to tylko dla niej i kilku podobnych. Prawdziwa kapucha i to kapucha dla wszystkich jest w zachowaniu Starego Letniska.
- Frayer czy ty naprawdę wierzysz, że istnieja rzeczy na których wszyscy bez wyjątku korzystają?
Nie jesteśmy w stanie opisać co czuje żywy człowiek na którego kilkanaście duchów patrzy z politowaniem. Kilkanaście duchów i Frayer na dokładkę. Wszystko w grobowej ciszy.
- Chyba migrena mi się odnawia - bąknął w końcu jeden duch.
- Trzeba ich zrozumieć. - wziął w nas obronę inny duch.- System edukacyjny teraz mają kiepski.
- Panie profesorze może im pan wytłumaczy.
Jakiś duch, który istotnie wyglądał na przedwojennego belfra podpłynął do stołu. Frajer zerwał się na równe nogi i podsunał mu krzesło. Duch spłynąl na nie zgracją. Następnie odchrząknął i rozpoczął wykład.
- Każdy projekt, który został zrealizowany musiał mieć szerokie wsparcie. Co oznacza, że większość musiała widzieć dla siebie korzyści w jego realizacji. Korzyściach płynących z powstania Starego Letniska zostały juz wyliczone wczesniej. Przejdźmy więc do rewitalizacji. Co własciwie współczesny Milanówek ma do zaoferowania? Jeżeli pominiemy sosnowy starodrzew i zespół willowy jest to jeszcze jedna nudna podwarszawska sypialnia. Nic ekstra. Ludzie żyja głównie z tego co zarobią w stolicy. Zgadza się?
Kiwnęliśmy głowami.
- A co sie stanie jeżeli powrócimy do pierwotnej koncepcji założycieli Starego Letniska? Koncepcja ta nie jest jakimś unikalnym patentem, jest realizowana przez szereg miejscowościi np Nałęczów, Kazimierz Dolny. Miejscowości te wykorzystując swoje wody mineralne, zabytki, historię rozwijają przejmysł turystyczny w oparciu o to rozwija sie drobna przedsiębiorczość i powstają nowe miejsca pracy. Milanówek miał zostać uzdrowiskiem, ma więc wody mineralne, jego zespół willowy jest unikalnym zabytkiem, znacznie bardziej atrakcyjnym niż zabytki Kazimierza czy Nałęczowa. Ilości niesamowitych postaci związanych z tym miejscem trudno dorównać. Ma więc warunki. Jest tylko pewien problem nie ma pieniędzy na renowację i utrzymanie zabytków nie mówiąc juz o budowie domu zdrojowego. Musi więc przyciągnąc 'frajerów',którzy zrobią to za własne pieniądze. Zrobią to za własne pieniądze tylko wtedy, gdy będą mieli prawne gwarancje, że na inwestycji nie stracą.
- Ale jak to zrobić?
- Ależ nic nie trzeba robić. Zadbał o to Michał Lasocki i jego współnicy.
Popukaliśmy się w głowę.
- Szanowny duchu, To było dawno temu.
- Jeżeli restrykcje te zostały zniesione i na skutek tego następuje niszczenie Starego Letniska to roszczenie odszkodowawcze pozwoli Stare Letnisko odbudować. Z ekonomicznego punktu widzenia chyba korzystniej będzie powrócić do dawnych obostrzeń prawnych. Jest to oczywiście moja opinia.
- A czy jest ona nadal aktualna?
Duch machnął ręką. Był nami najwyraźniej juź zmęczony.
- Nie wiem. Macie Frayer'a niech wam sprawdzi.
Sprawozdanie z siedemnastego posiedzenia Kapituły (plan Frayera)
Posiedzenie miało charater uroczysty. Frayer miał ogłosić plan dla Starego Letniska konkurencyjny dla boskiego planu boskiej Mieciuni (plesniowisko, gruzowisko, blokowisko i lotnisko). Frayer pracował nad nim od kilku tygodni, co zaowocowało zapełnieniem 12 segregatorów dokumentacją. Na ta okazje archiwistki przystroiły nasza wyziębiona i zapleśniała ruderę kolorowymi balonikami, wśród których pląsały bezdomne duchy.
- Wielmożne panie i wielmozni panowie - zaczął Frayer zwracając się do duchów - Szanowna Kapituło - Frayer skłonił sie w kierunku archiwistek - i ty Mieciuniu. - Jak wam wiadomo w ciągu ostatnich tygodni spędziłem wiele czasu na konsultacjach próbując zrekonstruować pierwotne załozenia Starego Letniska i ustalając czynniki, które przyczyniły sie do jego sukcesu......
- Przejdźmy do rzeczy - przerwała Mieciunia - za pół godziny mam spotkanie z fanami w remizie.
Frayer nie zwrócił na nią bynajmniej uwagi.
- ........Po wielogodzinnych dyskusjach udało mi się ustalić, że obecne problemy w zasadzie niczym sie nie różnia od wyzwań jakim musieli sprostać ojcowie załozyciele. Posiadali oni piaski porośniete sosnowym lasem przy linii kolejowej i chcąc zmienić kawał zwykłego sosnowego w wartościowe parcele musieli mieć.....
- Kapuchę - przerwała Mieciunia- Frayer przechodż wreszcie do konkretów.
- .........pomysł. - ciągnał niezrażony Frayer - Jak wiadomo inwestycje przychodzą tam, gdzie można oczekiwać zysku. Ojcowie załozyciele zaoferowali; primo - sosnowy las z balsamicznym powietrzem dobrym na słabość płuc (powszechnie wówczas wystepujaca dolegliwość); secundo - podstawową infrastrukturę hm.... rozrywkową; tertio - gwarancje prawne, że teren nie zostanie zdewastowany,
- Kurza stopa - zaklęła Mieciunia - Frayer, czasy się zmieniły. Pierwsze primo sosen juz nie ma i na płuca rzadko kto choruje. Teraz ludzie są głodni eksteremalnych wrażeń np pleśnio-SPA z fajerwerkami. Czy ktos reflektuje na karnecik . W tym tygodniu rabacik... powiedzmy 30%.....
- Chwileczkę - wtrącił jakiś bardzo dystyngowany duch - Jeżeli teraz choroby płuc nie sa problemem to czym się szlachetna profesja felczerska zajmuje?
- Otyłością - wypaliła pani G, przeżuwając czwartą napoleonkę - I celulitem
Duch zignorował ja zupełnie.
- Właściwie to się z szanowną panią zgadzam - duch zwrócił sie do Mieciuni- lasu sosnowego juz tu niewiele, za to są liczne piękne budowle, które niszczeją i popadna w ruinę jeżeli nie znajdzie się dla nich funkcji. Czemu obecnie moga służyć piekne pensjonaty czy luksusowe wille?
Zapadło kłopotliwe milczenie. Słychać było tylko dźwięk śmigających duchów. W końcu jeden z Ćwoków nie wytrzymał i aby przerwac ciszę zaczął grobowym głosem czytać nagłówki z ulotek , którymi okręcone były przechodzące przez kuchnię rury wodociagowe.
- Integracji europejskiej, regionalizacji, bioróznorodności.
Duch wygiął sie w znak zapytania
- Czy to nowe schorzenia?
- Ależ nie to tylko wspierane programy na które mozna uzyskac dotacje.
- Kapucha za darmo - zainteresowała sie Mieciunia.
- Niezupełnie........-
- Za moich czasów - powiedział duch z westchnieniem - Wspierane były miasta -ogrody.
- I dlatego Milanówek załozono na planie miasta ogrodu? - spytała sie jedna z archiwistek
Duch kiwnął głową.
- Tak, zawsze trzeba iść z duchem czasu. Trzeba również zaoferować coś co przyciągnie tłumy do Starego Letniska. Chociażby na, jak wy to teraz nazywacie, weekendy. Czy macie jakieś sugestie?
- Weekendowe leczenie otyłości - pani G była pochłonieta kolejną dietą cud, która tym razem polegałą na jedzeniu dowolnej ilosci napoleonek - Oraz celulitu
- Chyba chodziło ci raczej o zdrowa żywność, kochana - powiedziała pani E patrząc z dezaprobata na pania G wsuwająca juz siódma napoleonkę
- Romans i impotencja - dodała Mieciunia tryumfalnie - na tym się zawsze robi kapuchę.
- Ścieżki rowerowe i sporty. Wiecie w Starym Letnisku juz są calkiem niezłe korty tenisowe ...- dodał pierwszy Ćwok.
- I trochę fanu - dodał niesmiało drugi - Wiecie, takie fajne restauracyjki z muzyczka w tle, herbaciarnie....
- A wszystko w stylu szalonych lat 20-tych i 30-tych - pani G zapaliła się tak bardzo, ze aż zapomniała o swoich napoleonkach- fotosy z Eugeniuszem Bodo na kazdej ścianie.
- Zamykamy dzisiejsze posiedzenie - ryknęła Mieciunia niespodziewanie - Jestem już spóźniona na wieczorek autorski w remizie. Niech nikt się nie odważy rozmawiac o kapuście beze mnie.
- Wielmożne panie i wielmozni panowie - zaczął Frayer zwracając się do duchów - Szanowna Kapituło - Frayer skłonił sie w kierunku archiwistek - i ty Mieciuniu. - Jak wam wiadomo w ciągu ostatnich tygodni spędziłem wiele czasu na konsultacjach próbując zrekonstruować pierwotne załozenia Starego Letniska i ustalając czynniki, które przyczyniły sie do jego sukcesu......
- Przejdźmy do rzeczy - przerwała Mieciunia - za pół godziny mam spotkanie z fanami w remizie.
Frayer nie zwrócił na nią bynajmniej uwagi.
- ........Po wielogodzinnych dyskusjach udało mi się ustalić, że obecne problemy w zasadzie niczym sie nie różnia od wyzwań jakim musieli sprostać ojcowie załozyciele. Posiadali oni piaski porośniete sosnowym lasem przy linii kolejowej i chcąc zmienić kawał zwykłego sosnowego w wartościowe parcele musieli mieć.....
- Kapuchę - przerwała Mieciunia- Frayer przechodż wreszcie do konkretów.
- .........pomysł. - ciągnał niezrażony Frayer - Jak wiadomo inwestycje przychodzą tam, gdzie można oczekiwać zysku. Ojcowie załozyciele zaoferowali; primo - sosnowy las z balsamicznym powietrzem dobrym na słabość płuc (powszechnie wówczas wystepujaca dolegliwość); secundo - podstawową infrastrukturę hm.... rozrywkową; tertio - gwarancje prawne, że teren nie zostanie zdewastowany,
- Kurza stopa - zaklęła Mieciunia - Frayer, czasy się zmieniły. Pierwsze primo sosen juz nie ma i na płuca rzadko kto choruje. Teraz ludzie są głodni eksteremalnych wrażeń np pleśnio-SPA z fajerwerkami. Czy ktos reflektuje na karnecik . W tym tygodniu rabacik... powiedzmy 30%.....
- Chwileczkę - wtrącił jakiś bardzo dystyngowany duch - Jeżeli teraz choroby płuc nie sa problemem to czym się szlachetna profesja felczerska zajmuje?
- Otyłością - wypaliła pani G, przeżuwając czwartą napoleonkę - I celulitem
Duch zignorował ja zupełnie.
- Właściwie to się z szanowną panią zgadzam - duch zwrócił sie do Mieciuni- lasu sosnowego juz tu niewiele, za to są liczne piękne budowle, które niszczeją i popadna w ruinę jeżeli nie znajdzie się dla nich funkcji. Czemu obecnie moga służyć piekne pensjonaty czy luksusowe wille?
Zapadło kłopotliwe milczenie. Słychać było tylko dźwięk śmigających duchów. W końcu jeden z Ćwoków nie wytrzymał i aby przerwac ciszę zaczął grobowym głosem czytać nagłówki z ulotek , którymi okręcone były przechodzące przez kuchnię rury wodociagowe.
- Integracji europejskiej, regionalizacji, bioróznorodności.
Duch wygiął sie w znak zapytania
- Czy to nowe schorzenia?
- Ależ nie to tylko wspierane programy na które mozna uzyskac dotacje.
- Kapucha za darmo - zainteresowała sie Mieciunia.
- Niezupełnie........-
- Za moich czasów - powiedział duch z westchnieniem - Wspierane były miasta -ogrody.
- I dlatego Milanówek załozono na planie miasta ogrodu? - spytała sie jedna z archiwistek
Duch kiwnął głową.
- Tak, zawsze trzeba iść z duchem czasu. Trzeba również zaoferować coś co przyciągnie tłumy do Starego Letniska. Chociażby na, jak wy to teraz nazywacie, weekendy. Czy macie jakieś sugestie?
- Weekendowe leczenie otyłości - pani G była pochłonieta kolejną dietą cud, która tym razem polegałą na jedzeniu dowolnej ilosci napoleonek - Oraz celulitu
- Chyba chodziło ci raczej o zdrowa żywność, kochana - powiedziała pani E patrząc z dezaprobata na pania G wsuwająca juz siódma napoleonkę
- Romans i impotencja - dodała Mieciunia tryumfalnie - na tym się zawsze robi kapuchę.
- Ścieżki rowerowe i sporty. Wiecie w Starym Letnisku juz są calkiem niezłe korty tenisowe ...- dodał pierwszy Ćwok.
- I trochę fanu - dodał niesmiało drugi - Wiecie, takie fajne restauracyjki z muzyczka w tle, herbaciarnie....
- A wszystko w stylu szalonych lat 20-tych i 30-tych - pani G zapaliła się tak bardzo, ze aż zapomniała o swoich napoleonkach- fotosy z Eugeniuszem Bodo na kazdej ścianie.
- Zamykamy dzisiejsze posiedzenie - ryknęła Mieciunia niespodziewanie - Jestem już spóźniona na wieczorek autorski w remizie. Niech nikt się nie odważy rozmawiac o kapuście beze mnie.
Sprawozdanie z osiemnastego posiedzenia Kapituły (plan Frayera)
Na naszą prośbę posiedzenie Kapituły odbyło się w herbaciarni. Nalegaliśmy, bo po pierwsze podłuższym pobycie w naszym domku ciekło nam z nosa. Po drugie, fruwające duchy działały dekoncentrująco, a ich ilość systematycznie wzrastała od kiedy w okolicy stało się wiadome, że mogą w nim zamieszkać bezdome duchy i duchy żyjące w złych warunkach. Po trzecie trudno dyskutować o sposobach rewitalizacji zabytkowego kompleksu siedząc w obiekcie przeistaczającym sie stopniowo w ruinę na oczach bezsilnych posiadaczy ponad 80% obiektu. Nastrój herbaciarni bardziej przypominał okres świetności Starego Letniska niż zapleśniała chałupa.
- To zupełnie jak w szalonych latach 20-tych i 30-tych - wyszeptała poekscytowana pani G - wtedy też wszyscy spotykali się w cukierniach i dyskutowali o ważnych sprawach przy ciasteczku i kawusi...
Spojrzelismy na panią G. Jej romantyczna natura nie pozwalała przejmować się szczegółami. Herbaciarnia, cukiernia czy inna kawożłopnia ...
- Gdyby jeszcze powiesić na ścianie portret boskiego Eugeniusza Bodo, no może jeszcze Ala Żabczyńskiego, to byłoby niczym wejście do wehikułu czasu...
Rozejrzelismy się wokoło. Jak dla nas wnętrze nie do końca było urządzone w stylu epoki, ale pani G najwyraźniej to nie przeszkadzało.
- Czy wiecie kochane - pani G konspiracyjnie zniżyłą głos pochylając sie w kierunku innych archiwistek.- że w Milanówku pewien znany cukiernik trzymał swoją metresę. Jak romantycz...
- Metresę? - wyraziła zainteresowanie Mieciunia. - W której willi? Takie historie są dobre dla biznesu. Wiem bo w romansie robię. Czy masz kochaniutka więcej takich historii...
Pani G wyglądała na oburzoną.
- Spokój piękne panie i ty Mieciuniu. - Frayer uznał, że konieczna jest szybka interwencja. - Proponuję otwarcie kolejnego posiedzenia Kapituły Wieliego Kalesona w sprawie rewitalizacji Milanówka i poczynienie naleznych ustaleń zgodnie z rekomentacjami duchów załozycieli.
- Kompletnie zwariował - obruszyła sie Mieciunia - Co duchy wiedzą o życiu? Do życia potrzebna jest kapucha, a jej nie robi sie na tym co było potrzebne jakies sto lat temu...
- Szanowna Mieciuniu - po minie Frayera było widać ile kosztuje go zachowanie spokoju.- Należy zauważyć, że duchy i ci co z nimi współdziałali zrobili więcej kapuchy na bezwartościowych piaskach pokrytych lasem, niż ty na swoich romansach. Może więc warto posłuchac ich rekomendacji.
- No dobra, ale szybko. - ja sie zdaje magiczna fraza 'zrobić więcej kapuchy' przełączała Mieciunie w tryb słuchania.
- Szanowna Kapituło! - ciągnął Frayer - ogłaszam porządek obrad. Punkt pierwszy - odczytanie rekomendacji duchów. Punt drugi dysusja i uwagi. Punt trzeci spisanie protokołu.
- Przyjety - krzyneła Mieciunia - Wal pan dalej.
Frayer spojrzał na nia z zażenowaniem.
- Jak rozumiem nie ma sprzeciwu. Przystepuje więc do czytania.
"Protokoł z narady duchów Starego Letniska Anno Domini 2012.
Po poczynieniu szeregu obserwacji na stan rzeczy i inne okoliczności będące w roku pańskim 2012, mamy zaszczyt zarekomendować szereg akcji, których podjęcie może uzdrowić sytuacyję i dać nadzieje na pokrycie kosztów istnienia całej gminy (obecnie wielce zadłuzonej)
Primo. Należy bezzwłocznie zaprzestac wszelkich działań, które czynią inwestowanie w Stare Letnisko wielce nieatracyjnym, czyli nalezy wyegzekwowac przestrzeganie obowiązującego prawa i ku przestrodze cofnąć decyzje wydane z jego naruszeniem. (Wierzymy, że dla gminy mniej kosztowne niz wypłacanie rekompensat stratnym na naruszaniu prawa).
Secundo. Ponieważ sosnowy las, dobry na płuca nie jest juz w modzie trzeba znaleźć inne atrakcyjne walory miejsca i rozwijać je w oparciu o posiadane przez gminę i powiat zasoby.
Tercio. Nalezy szeroko rozpropagować walory Starego Letniska w kazdy możliwy sposób.
Quarto. Nalezy wzmocnić ochronę prawną dla walorów tego miejsca i ludzi, tórzy w ta ochronę inwestują.
W zakresie atracyji jakie to miejsce oferuje współczesnym, my duchy (po przeczytaniu tony gazet zalegających w domu i szopie) stwierdzilismy obecność w Milanówku szeregu cennych walorów, które mogą uczynić z tego miejsca atrakcję w całej Europie
- Dobra komuniacja kolejowa, drogowa (bliskośc autostrady) i bliskość portów lotniczych.
- Stosunowo dobrze zachowany (chciaż szybo niszczejący) unikalny zespół architektoniczno-krajobrazowy architekrury letniskowej, powstały w większości w okresie lat 20-tych i 30-tych wraz z infrastrukturą towarzyszącą letniskom np korty, teatr letni etc.
- Znajduje sie w okolicy pełnej innych unikalnych (aczkolwiek często równiez niewykorzystanych) atrakcji.
- Znajduje sie w pobliżu terenów rolniczych i rezerwatów przyrody. Ma tradycje zdrowej żywności.
Wobec powyższych ustaleń, w naszej duchów założycieli opini, Milanówek ma naturalne predyspozycje, aby stać się miastem wypoczynku w stylu lat 20-tych i 30-tych i zdrowej żywności leczącej obecne przypadłosci cywilizacyjne (w miejsce chorób płuc- plagi sprzed 100 lat). Jak wynika z lektury tony znalezionych gazet wielkie miasta, połozone niedaleko, takiego miejsca potrzebują."
Frayer skończył czytanie i odchrząknął głośno.
- Przystępujemy do punktu drugiego. Czy są jakieś uwagi?
- Cudownie - wykrzyknęły chórem archiwistki - wypoczynek i ekologia w stylu lat 20-tych i 30-tych - to jak w kolorowych czasopismach!
- Czyli przyjmujemy plan duchów? Stare Letnisko - miejsce gdzie można się zanurzyć w atmosferze lat 20-tych i 30-tych i znaleźć wszystko by wypocząć sie przed kolejnym poniedziałkiem; relaks, zdrową żywność...
- A metresy? Duchy nie dostrzegły metres, a prawdziwa miłość zawsze sprzedaje - przerwała Mieciunia -Wiem bo tony papieru sprzedałam z duzym premium gdy zadrukowano je romansem.-
- ....romans zanotowany - dodał Frayer po chwili piorunując Mieciunie wzrokiem. - A wy Ćwoki? Czy macie cos do dodania?
- No.... - odchrząkneliśmy - My ściezki rowerowe byśmy chcieli...
- .....i sport - dokończył Frayer - Czyli mamy Stare Letnisko w rytmie lat 20-tych, 30-tych relaks, zdrowa żywność, romans i sport. Wszystko, żeby wypocząć przed kolejnym poniedziałkiem.
- Frayerze jaki ty jesteś mądry - westchnęła pani G.
- Zakończylismy w ten sposób drugi punkt porządku obrad. - zignorował ją Frayer - Przechodzimy do trzeciego.
- Czyli?
- Napisania protokułu. Duchy rekomendują po angielsku.
- Ojej - jęknęła Mieciunia. - Niech sie tym Ćwoki zajmą. Będą miały mniej czasu na marudzenie, że nie mają gdzie mieszkać. Oderwanie się od własnych problemów nikomu nie zaszkodziło. Kto jest za?
Podniosło sie 6 dłoni.
- Przegłosowane - powiedział Frayer najwyraźniej zadowolony.
Zanim zdązyliśmy zaprotestowac odezwała sie Mieciunia.
- Tylko oby kapuchy było z tego wiecej niz z Plesnio-SPA.
- To zupełnie jak w szalonych latach 20-tych i 30-tych - wyszeptała poekscytowana pani G - wtedy też wszyscy spotykali się w cukierniach i dyskutowali o ważnych sprawach przy ciasteczku i kawusi...
Spojrzelismy na panią G. Jej romantyczna natura nie pozwalała przejmować się szczegółami. Herbaciarnia, cukiernia czy inna kawożłopnia ...
- Gdyby jeszcze powiesić na ścianie portret boskiego Eugeniusza Bodo, no może jeszcze Ala Żabczyńskiego, to byłoby niczym wejście do wehikułu czasu...
Rozejrzelismy się wokoło. Jak dla nas wnętrze nie do końca było urządzone w stylu epoki, ale pani G najwyraźniej to nie przeszkadzało.
- Czy wiecie kochane - pani G konspiracyjnie zniżyłą głos pochylając sie w kierunku innych archiwistek.- że w Milanówku pewien znany cukiernik trzymał swoją metresę. Jak romantycz...
- Metresę? - wyraziła zainteresowanie Mieciunia. - W której willi? Takie historie są dobre dla biznesu. Wiem bo w romansie robię. Czy masz kochaniutka więcej takich historii...
Pani G wyglądała na oburzoną.
- Spokój piękne panie i ty Mieciuniu. - Frayer uznał, że konieczna jest szybka interwencja. - Proponuję otwarcie kolejnego posiedzenia Kapituły Wieliego Kalesona w sprawie rewitalizacji Milanówka i poczynienie naleznych ustaleń zgodnie z rekomentacjami duchów załozycieli.
- Kompletnie zwariował - obruszyła sie Mieciunia - Co duchy wiedzą o życiu? Do życia potrzebna jest kapucha, a jej nie robi sie na tym co było potrzebne jakies sto lat temu...
- Szanowna Mieciuniu - po minie Frayera było widać ile kosztuje go zachowanie spokoju.- Należy zauważyć, że duchy i ci co z nimi współdziałali zrobili więcej kapuchy na bezwartościowych piaskach pokrytych lasem, niż ty na swoich romansach. Może więc warto posłuchac ich rekomendacji.
- No dobra, ale szybko. - ja sie zdaje magiczna fraza 'zrobić więcej kapuchy' przełączała Mieciunie w tryb słuchania.
- Szanowna Kapituło! - ciągnął Frayer - ogłaszam porządek obrad. Punkt pierwszy - odczytanie rekomendacji duchów. Punt drugi dysusja i uwagi. Punt trzeci spisanie protokołu.
- Przyjety - krzyneła Mieciunia - Wal pan dalej.
Frayer spojrzał na nia z zażenowaniem.
- Jak rozumiem nie ma sprzeciwu. Przystepuje więc do czytania.
"Protokoł z narady duchów Starego Letniska Anno Domini 2012.
Po poczynieniu szeregu obserwacji na stan rzeczy i inne okoliczności będące w roku pańskim 2012, mamy zaszczyt zarekomendować szereg akcji, których podjęcie może uzdrowić sytuacyję i dać nadzieje na pokrycie kosztów istnienia całej gminy (obecnie wielce zadłuzonej)
Primo. Należy bezzwłocznie zaprzestac wszelkich działań, które czynią inwestowanie w Stare Letnisko wielce nieatracyjnym, czyli nalezy wyegzekwowac przestrzeganie obowiązującego prawa i ku przestrodze cofnąć decyzje wydane z jego naruszeniem. (Wierzymy, że dla gminy mniej kosztowne niz wypłacanie rekompensat stratnym na naruszaniu prawa).
Secundo. Ponieważ sosnowy las, dobry na płuca nie jest juz w modzie trzeba znaleźć inne atrakcyjne walory miejsca i rozwijać je w oparciu o posiadane przez gminę i powiat zasoby.
Tercio. Nalezy szeroko rozpropagować walory Starego Letniska w kazdy możliwy sposób.
Quarto. Nalezy wzmocnić ochronę prawną dla walorów tego miejsca i ludzi, tórzy w ta ochronę inwestują.
W zakresie atracyji jakie to miejsce oferuje współczesnym, my duchy (po przeczytaniu tony gazet zalegających w domu i szopie) stwierdzilismy obecność w Milanówku szeregu cennych walorów, które mogą uczynić z tego miejsca atrakcję w całej Europie
- Dobra komuniacja kolejowa, drogowa (bliskośc autostrady) i bliskość portów lotniczych.
- Stosunowo dobrze zachowany (chciaż szybo niszczejący) unikalny zespół architektoniczno-krajobrazowy architekrury letniskowej, powstały w większości w okresie lat 20-tych i 30-tych wraz z infrastrukturą towarzyszącą letniskom np korty, teatr letni etc.
- Znajduje sie w okolicy pełnej innych unikalnych (aczkolwiek często równiez niewykorzystanych) atrakcji.
- Znajduje sie w pobliżu terenów rolniczych i rezerwatów przyrody. Ma tradycje zdrowej żywności.
Wobec powyższych ustaleń, w naszej duchów założycieli opini, Milanówek ma naturalne predyspozycje, aby stać się miastem wypoczynku w stylu lat 20-tych i 30-tych i zdrowej żywności leczącej obecne przypadłosci cywilizacyjne (w miejsce chorób płuc- plagi sprzed 100 lat). Jak wynika z lektury tony znalezionych gazet wielkie miasta, połozone niedaleko, takiego miejsca potrzebują."
Frayer skończył czytanie i odchrząknął głośno.
- Przystępujemy do punktu drugiego. Czy są jakieś uwagi?
- Cudownie - wykrzyknęły chórem archiwistki - wypoczynek i ekologia w stylu lat 20-tych i 30-tych - to jak w kolorowych czasopismach!
- Czyli przyjmujemy plan duchów? Stare Letnisko - miejsce gdzie można się zanurzyć w atmosferze lat 20-tych i 30-tych i znaleźć wszystko by wypocząć sie przed kolejnym poniedziałkiem; relaks, zdrową żywność...
- A metresy? Duchy nie dostrzegły metres, a prawdziwa miłość zawsze sprzedaje - przerwała Mieciunia -Wiem bo tony papieru sprzedałam z duzym premium gdy zadrukowano je romansem.-
- ....romans zanotowany - dodał Frayer po chwili piorunując Mieciunie wzrokiem. - A wy Ćwoki? Czy macie cos do dodania?
- No.... - odchrząkneliśmy - My ściezki rowerowe byśmy chcieli...
- .....i sport - dokończył Frayer - Czyli mamy Stare Letnisko w rytmie lat 20-tych, 30-tych relaks, zdrowa żywność, romans i sport. Wszystko, żeby wypocząć przed kolejnym poniedziałkiem.
- Frayerze jaki ty jesteś mądry - westchnęła pani G.
- Zakończylismy w ten sposób drugi punkt porządku obrad. - zignorował ją Frayer - Przechodzimy do trzeciego.
- Czyli?
- Napisania protokułu. Duchy rekomendują po angielsku.
- Ojej - jęknęła Mieciunia. - Niech sie tym Ćwoki zajmą. Będą miały mniej czasu na marudzenie, że nie mają gdzie mieszkać. Oderwanie się od własnych problemów nikomu nie zaszkodziło. Kto jest za?
Podniosło sie 6 dłoni.
- Przegłosowane - powiedział Frayer najwyraźniej zadowolony.
Zanim zdązyliśmy zaprotestowac odezwała sie Mieciunia.
- Tylko oby kapuchy było z tego wiecej niz z Plesnio-SPA.
Sprawozdanie z dziewiętnastego posiedzenia Kapituły.
- Co wy własciwie robicie - huknęła Mieciunia dla poprawienia efektu trzaskając o stół kuchenny jakims super wykwintnym kajecikiem oprawnym w beżowa cielęca skórkę.
Zdębielismy kompletnie. Pracowaliśmy wszyscy w pocie czoła i cały czas mielismy wrażenie, że to własnie celem Mieciuni jest 'pozory robić aby sie nie narobić'.
- Wyprówam z siebie flaki - ciągnęła dalej - nic z tego nie mam, a wy żerujecie bezwstydnie na moim wysiłku.
Myśleliśmy, że tego Frayer nie zdzierzy, ale on tylko intensywnie wpatrywał się w kajecik oprawny w cieleca skórkę.
- Oczekuje wyjasnień - Mieciunia podsumowała swój wybuch.- Na początek Ćwoki, gdzie prezentacja w sprawie planu rewitalizacji Milanówka?
- Pracujemy nad naszą częścią. Robimy co możemy, ale jak sie jest bezdomnym.....
- Jaką waszą częścia? A reszta?
- Raport otwarcia o stanie zabytków zobowiązała sie zrobic pani K.
- Pani K - Mieciunia prychneła z pogardą - Przecież ona nie dostarczyła jeszcze raportu z karnawałowych spacerów po Milanówku, a w zamian za nowa kamerę miała sporządzić go w ciagu miesiąca.
- Wypraszam sobie - odparła z godnoscią pani K- Wszystko zostało sporządzone w terminie i przekazane pani współpracownikowi Eugeniuszowi Hienie.
Mieciuni to bynajmniej nie speszyło
- Eugeniusz Hiena ma swoje wady - zauwazyła.- Ma tez rozliczne zalety.
- Z pewnością - mruknął Frayer, w jakiś mało frayerzy sposób.
Mieciunia zgromiła go wzrokiem.
- A co z ulotką odnosnie stanu prawnego, chroniącego zabytki Milanówka - zapytała zgryźliwie- jak mam go skonsultowac z Ministrem jeżeli nie jest napisany.
- Ależ Mieciuniu! - wzięliśmy w obronę Frayera - On jest tylko człowiekiem. Był zajety wyjaśniamniem szeregu spraw o czym świadczy 6 nowych segregatorów z korespondencją!!
Frayer był dziwnie milczący.
- OK - udobruchała sie Mieciunia. - Moja wspaniałomyślność będzie kiedys przyczyna mojego upadku.
Następnie Mieciunia potoczyła po kuchni wzrokiem szukając kolejnej ofiary. Jej wzrok zatrzymał się w rogu, gdzie przy kaflowej kuchence przycupnęły archiwistki.
- Pani G!
- Melduję, ze kajecik o Milanówku i szalonych latach 20-tych i 30-tych regularnie wzbogacam o kolejne odkrycia. Przygotowuję kolejne wpisy o niezwykłych ludziach..
- Świetnie! Pani M!
- Kończę dokumentację kilku kolejnych cudów. Segregatorów mam więcej niż Frayer!
- Pani E.!
Zapadła cisza.
- Pani E - powtórzyła Mieciunia.
- Mi nie przydzielono żadnego zadania - wyksztusiła z siebie w końcu pani E. bawiąc sie najnowszym typem komórki.
Spojrzeliśmy po sobie niepewnie. Czyżbysmy zapomnieli o istnieniu pani E?
- Wiedziałam, że jak czegoś nie dopilnuję, to bałagan i marnotrawstwo. Przydzielić natychmiast zadanie dla pani E.
- Ojejku! Tak na szybko? Chyba nie damy rady - zmartwiła sie pani G. - Pani M czy potrzebujesz pomocy?
- Nie! Może Ćwoki?
- Czy potrafi pani ocieplać budynki, udrazniac wentylację lub robic w hydraulice?- zapytaliśmy uprzejmie?
Pani K uznała nasze pytanie za retotyczne.
- Myślę, że panią E nalezy przydzielić do pomocy Frayerowi. Pomoze mu segregowac dokumenty.
Frayer ocknął sie z zamyslenia.
- Myslę, że rozliczne talenty pani E nie mogą się marnowac w ten sposób. Sugeruję, aby powierzyc jej pisanie Sprawozdań z posiedzeń Kapituły, które Ćwokom najwyraźniej nie wychodzą. Są nudne jak flaki z olejem. Genius Loci juz składał reklamacje.
- Postanowione! - huknęła Mieciunia - Posiedzenie zamknięte, zadania przydzielone! Za miesiąc rozliczymy z wykonanych zadań. A teraz musze lecieć, bo mam turnee promujące moje nowe arcydzieło 'Namietność w ostach zwisłych.'. - Podniosła sie szybko. Przy drzwiach jednak na chwile się zawachała.
- O mało bym zapomniała! Tu jest zeszycik w którym opisano jak sie żyło we własnym majątku ziemskim w szalonych latach 20-tych i 30-tych. Gotowe wpisy autorstwa mojej znajomej. Świetne uzupełnienie kajecika pani G. Obiecałam, ze w zamian za to Kapituła Wiekliego Kalesona pomoze rozwiązac drobny problem jej dalekiemu krewniakowi.
Ostatnim słowom towarzyszyło trzaśnięcie drzwi i Mieciunia znikneła. Oczekiwaliśmy wybuchu Frayera. Czekalismy aż zaprotestuje przeciwko uzywaniu Kapituły dla prywatnych celów krewnych znajomych Mieciuni. Patrzylismy na niego wrecz z oczekiwaniem. Tymczasiem Frayer spojrzał na nas ze zdumieniem w oczach.
- Skąd ta koszmarna baba wzięła kajet oprawiony w herby Zaleffskich - wyksztusił wreszcie z siebie.
Zdębielismy kompletnie. Pracowaliśmy wszyscy w pocie czoła i cały czas mielismy wrażenie, że to własnie celem Mieciuni jest 'pozory robić aby sie nie narobić'.
- Wyprówam z siebie flaki - ciągnęła dalej - nic z tego nie mam, a wy żerujecie bezwstydnie na moim wysiłku.
Myśleliśmy, że tego Frayer nie zdzierzy, ale on tylko intensywnie wpatrywał się w kajecik oprawny w cieleca skórkę.
- Oczekuje wyjasnień - Mieciunia podsumowała swój wybuch.- Na początek Ćwoki, gdzie prezentacja w sprawie planu rewitalizacji Milanówka?
- Pracujemy nad naszą częścią. Robimy co możemy, ale jak sie jest bezdomnym.....
- Jaką waszą częścia? A reszta?
- Raport otwarcia o stanie zabytków zobowiązała sie zrobic pani K.
- Pani K - Mieciunia prychneła z pogardą - Przecież ona nie dostarczyła jeszcze raportu z karnawałowych spacerów po Milanówku, a w zamian za nowa kamerę miała sporządzić go w ciagu miesiąca.
- Wypraszam sobie - odparła z godnoscią pani K- Wszystko zostało sporządzone w terminie i przekazane pani współpracownikowi Eugeniuszowi Hienie.
Mieciuni to bynajmniej nie speszyło
- Eugeniusz Hiena ma swoje wady - zauwazyła.- Ma tez rozliczne zalety.
- Z pewnością - mruknął Frayer, w jakiś mało frayerzy sposób.
Mieciunia zgromiła go wzrokiem.
- A co z ulotką odnosnie stanu prawnego, chroniącego zabytki Milanówka - zapytała zgryźliwie- jak mam go skonsultowac z Ministrem jeżeli nie jest napisany.
- Ależ Mieciuniu! - wzięliśmy w obronę Frayera - On jest tylko człowiekiem. Był zajety wyjaśniamniem szeregu spraw o czym świadczy 6 nowych segregatorów z korespondencją!!
Frayer był dziwnie milczący.
- OK - udobruchała sie Mieciunia. - Moja wspaniałomyślność będzie kiedys przyczyna mojego upadku.
Następnie Mieciunia potoczyła po kuchni wzrokiem szukając kolejnej ofiary. Jej wzrok zatrzymał się w rogu, gdzie przy kaflowej kuchence przycupnęły archiwistki.
- Pani G!
- Melduję, ze kajecik o Milanówku i szalonych latach 20-tych i 30-tych regularnie wzbogacam o kolejne odkrycia. Przygotowuję kolejne wpisy o niezwykłych ludziach..
- Świetnie! Pani M!
- Kończę dokumentację kilku kolejnych cudów. Segregatorów mam więcej niż Frayer!
- Pani E.!
Zapadła cisza.
- Pani E - powtórzyła Mieciunia.
- Mi nie przydzielono żadnego zadania - wyksztusiła z siebie w końcu pani E. bawiąc sie najnowszym typem komórki.
Spojrzeliśmy po sobie niepewnie. Czyżbysmy zapomnieli o istnieniu pani E?
- Wiedziałam, że jak czegoś nie dopilnuję, to bałagan i marnotrawstwo. Przydzielić natychmiast zadanie dla pani E.
- Ojejku! Tak na szybko? Chyba nie damy rady - zmartwiła sie pani G. - Pani M czy potrzebujesz pomocy?
- Nie! Może Ćwoki?
- Czy potrafi pani ocieplać budynki, udrazniac wentylację lub robic w hydraulice?- zapytaliśmy uprzejmie?
Pani K uznała nasze pytanie za retotyczne.
- Myślę, że panią E nalezy przydzielić do pomocy Frayerowi. Pomoze mu segregowac dokumenty.
Frayer ocknął sie z zamyslenia.
- Myslę, że rozliczne talenty pani E nie mogą się marnowac w ten sposób. Sugeruję, aby powierzyc jej pisanie Sprawozdań z posiedzeń Kapituły, które Ćwokom najwyraźniej nie wychodzą. Są nudne jak flaki z olejem. Genius Loci juz składał reklamacje.
- Postanowione! - huknęła Mieciunia - Posiedzenie zamknięte, zadania przydzielone! Za miesiąc rozliczymy z wykonanych zadań. A teraz musze lecieć, bo mam turnee promujące moje nowe arcydzieło 'Namietność w ostach zwisłych.'. - Podniosła sie szybko. Przy drzwiach jednak na chwile się zawachała.
- O mało bym zapomniała! Tu jest zeszycik w którym opisano jak sie żyło we własnym majątku ziemskim w szalonych latach 20-tych i 30-tych. Gotowe wpisy autorstwa mojej znajomej. Świetne uzupełnienie kajecika pani G. Obiecałam, ze w zamian za to Kapituła Wiekliego Kalesona pomoze rozwiązac drobny problem jej dalekiemu krewniakowi.
Ostatnim słowom towarzyszyło trzaśnięcie drzwi i Mieciunia znikneła. Oczekiwaliśmy wybuchu Frayera. Czekalismy aż zaprotestuje przeciwko uzywaniu Kapituły dla prywatnych celów krewnych znajomych Mieciuni. Patrzylismy na niego wrecz z oczekiwaniem. Tymczasiem Frayer spojrzał na nas ze zdumieniem w oczach.
- Skąd ta koszmarna baba wzięła kajet oprawiony w herby Zaleffskich - wyksztusił wreszcie z siebie.
Więcej o Kapitule Wielkiego Kalesona i ..... |